Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 14 maja. Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja
12/04/2020 - 11:25

Moje uzdrowienie. Magdalena Ponurkiewicz: żyję dzięki modlitwie

Od kilku lat żyje danym jej drugim życiem i czerpie z niego - podwójnie pełnymi garściami na tyle, na ile pozwala wiek. Czym sobie na to zasłużyła?

Była w siódmym niebie. Pojechała wraz z mężem ponownie do Bazyliki św. Małgorzaty do Nowego Sącza, by się pomodlić i podziękować św. Ojcu Pio.

- Kiedy wróciłam z wynikami tomografii do chirurga usłyszałam od niego: pani Magdo nie mogę uwierzyć. Podczas tamtej kolonoskopii widziałem, to, co widziałem i to co później opisałem. Zmianę pokazywałem pani palcem i pani także oglądała ją na monitorze.

Z gabinetu lekarza Magdalena Ponurkiewicz wyszła z kolejnym terminem na badanie kolonoskopowe w grudniu 2008 roku. Doskonale wiedziała, że jeśli coś będzie nie tak, to operacji nie uniknie. Do czasu tego badania czuła się doskonale, apetyt jej dopisywał, wracała do życia.

Na wyznaczoną kolonoskopię jechała jednak ze ściśniętym gardłem. Nie wiedziała, co się wydarzy. Lekarz znowu długo i bardzo dokładnie szukał zmiany nowotworowej. Bez skutku.

- Wtedy usłyszałam od niego: No wie pani. Wierzący nazywają to cudem. A ja nie umiem sobie tego w sposób racjonalny wytłumaczyć. Byłam oszołomiona szczęściem - mówi nasza rozmówczyni - Ale szybko zebrałam myśli i odpowiedziałam mu, że kiedy przywoływał pacjentkę, u której ustąpił nowotwór, to pomyślałam, że jeśli jej się udało, to dlaczego nie mnie?

Ten przykład był dla niej iskrą nadziei. Niebagatelną też rolę odegrało niezwykle ciepłe podejście i słowa otuchy wypowiedziane wtedy przez lekarza. One sprawiły, że przyrzekła sobie w duchu, że tak łatwo się nie podda.

Po trzeciej, ostatniej kolonoskopii, którą zrobiła w tym trudnym dla niej 2008 roku, zebrała całą dokumentację medyczną i zgłosiła się do swojej lekarki rodzinnej w Nowym Sączu. Chciała tę dokumentację schować do swojej kartoteki. Wtedy zza pleców rejestratorki wychyliła się właśnie ona.

- A co pani tutaj robi – usłyszałam. Czy nie powinna pani być teraz na onkologii? Może powinnam, ale ja jestem zdrowa, a moje cudowne uzdrowienie, bo inaczej nie umiem tego nazwać, nastąpiło za wstawiennictwem św. Ojca Pio.

Lekarka była kompletnie zaskoczona i czym prędzej poprosiła pacjentkę do swojego gabinetu.

- Rozmawiałyśmy chyba dobre pół godziny, wreszcie powiedziała: pani Magdo to jest cud i musi pani złożyć świadectwo. Nie znam przebiegu choroby tak doskonale udokumentowanej, jak to ma miejsce w pani przypadku.

Bardzo proszę, aby pani opisała całą swoją historię i wysłała do San Giovanni Rotondo do Włoch. Tak też zrobiłam.

- W lutym 2009 roku z San Giovanni Rotondo sądeczanka otrzymała odpowiedź. Ojcowie kapucyni odpisali jej, że modlą się za nią, jej rodzinę i życzą zdrowia.

- Cudu nie potwierdzili, ale otoczyli mnie i moją rodzinę modlitwą.

Odbudowa wagi u pani Magdaleny trwała dobrych kilka miesięcy. Była coraz silniejsza. Do zdrowia powracała błyskawicznie, choć nie oznaczało to, że jest to zdrowie na medal. Wtedy jednak doznała niewyobrażalnej radości życia. Cieszyła ją nawet najdrobniejsza rzecz, każdy oddech, każdy dzień. To, że jest piękna pogoda, że pachnie las i kwitną łąki.

Magdalena mocno stąpająca po ziemi barciczanka z urodzenia, sądeczanka z wyboru, psycholog, logopeda, trafna obserwatorka życia, pisarka książkowych hitów i publicystka, pytanie to zadaje sobie nieprzerwanie od 2008 roku. Dla niej określenie „I stał się cud” ma znaczenie znacznie głębsze niż to, potocznie wypowiadane.

- Od środka rozpierało mnie szczęście – przyznaje.

Magdalena Ponurkiewicz jest psychologiem, ale też osobą bardzo wierzącą.

- To wiara czyni cuda. Jeśli człowiek umie ją w sobie wzbudzić , to ta go uzdrawia – tak tłumaczy sobie nasza rozmówczyn. – Inaczej, jak cudownym uzdrowieniem nie umiem tego nazwać. W tym bardzo trudnym dla mnie roku prosiłam o życie i ono zostało mi dane. To życie kolejne dostałam w prezencie i obiecałam sobie, że go nie zmarnuję...

Jak kończy się ta przejmująca historia?

Cały artykuł można przeczytać w lutowym miesięczniku Sądeczanin. Polecamy.

[email protected], fot. IM.







Dziękujemy za przesłanie błędu