Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
12/04/2020 - 11:25

Moje uzdrowienie. Magdalena Ponurkiewicz: żyję dzięki modlitwie

Od kilku lat żyje danym jej drugim życiem i czerpie z niego - podwójnie pełnymi garściami na tyle, na ile pozwala wiek. Czym sobie na to zasłużyła?

Okazało się jednak, że na badanie muszę czekać dwa tygodnie. Ten czas był, jak wieczność... Pani Magdalena słabła z każdym dniem, leciała z wagi. Dosłownie z każdą godziną, jak mówi, było coraz gorzej. Dwa razy dziennie dostawała zastrzyki silnego leku przeciwbólowego.

- Wyglądałam tak, że naprawdę „lepszych kładą do trumny” – twierdzi nasza rozmówczyni - Potem dowiedziałam się od moich przyjaciół, którzy mnie długo nie widzieli, że mój widok ich przeraził. Kości czaszki miałam obciągnięte przeźroczysto – żółtawo-szarą skórą. Na skroniach skóra była napięta, jak pergamin a spod niej wyglądały sino-fioletowe żyłki. Oczy podkrążone i zapadnięte, nos wyostrzony. Przyjaciele byli, jak mi później mówili, wstrząśnięci i pełni najgorszych przeczuć.

Dwa tygodnie jakoś przetrwała. Na kolonoskopię zgłosiła się do jednego z Niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Nowym Sączu. Tam trafiła do młodego, sympatycznego lekarza chirurga. Jak się później okazało, jego rola w cudownym uzdrowieniu pani Magdaleny była niebagatelna.

Z duszą na ramieniu przekroczyła próg pracowni. Ten dzień będzie pamiętała do końca życia. 9 Lipca 2008 roku.

Fatalne podejrzenia lekarki rodzinnej potwierdziły się, co do joty. Lekarz wykonujący kolonoskopię wykrył u Magdy guz, który zablokował praktycznie całkowicie światło jelita grubego.

- Mogłam śledzić badanie na monitorze – opowiada nasza rozmówczyni. – W pewnym momencie lekarz pokazał mi na ekranie martwiczą plamę w obrębie esicy. Miała popielato-czarną barwę. Mówił, że czeka mnie operacja, że część chorego jelita trzeba będzie usunąć. Ile? Miało się okazać po dodatkowych badaniach. Uprzedził mnie także, że po usunięciu guza, jeśli ten okaże się złośliwy, konieczna będzie chemioterapia...

Nasza rozmówczyni pamięta moment, kiedy powiedziała lekarzowi, że aby ratować życie, zgadza się na operację, ale nie wyrazi prawdopodobnie zgody na chemioterapię, bo jej organizm - schorowany i wyniszczony - tego nie przetrzyma.

W momencie, kiedy na głowę walił się jej cały świat usłyszała od chirurga który wykonywał badanie, słowa, które, jak mówi będzie pamiętała do końca życia. Ten powiedział jej: Pani Magdaleno, wprawdzie jestem młodym lekarzem, ale miałem taki przypadek, gdy u kobiety z w pełni rozpoznanym nowotworem, rzecz cofnęła się bez śladu. Tego pani także gorąco życzę, chociaż sprawa nie wygląda dobrze.

- Chirurg powiedział mi też, że pobrał mi z tej zmienionej tkanki wycinek do badania histopatologicznego, a wyniki nadejdą po trzech tygodniach. Wychodząc z pracowni, w której wykonano tę nieszczęsną kolonoskopię nie wytrzymałam i rozpłakałam się...

Prosto z przychodni oboje z mężem pojechali do Piątkowej, gdzie państwo Ponurkiewiczowe mają domek letniskowy i tam Magda rozkleiła się, kompletnie: „rozpadłam się na tysiące kawałków”

- Usiadłam w kącie i ryczałam, jak bóbr. W tym czasie przybiegła do nas moja sąsiadka o czułym sercu. Moja Helena wiedziała, że jadę na badanie i przyszła zapytać o wynik. Kiedy dowiedziała się, co jest, a dobrze nie było, nagle poderwała się i za chwilę zniknęła za domem. Nie wiedziałam o co chodzi. Po chwili znowu usłyszałam jej głos. Hela wcisnęła mi do ręki niepozorny obrazek – Pamiątka peregrynacji relikwii świętego Ojca Pio, Nowy Sącz 6.12.2003 – 4.12.2004. Helena otrzymała ten obrazek od swojej sąsiadki, by przekazać go mnie. Znacznie później napomknęła mi, że w mojej intencji kilka osób modliło się w Piątkowej – Łęgu, ale chcą pozostać anonimowe. Helena zaproponowała, abyśmy we trójkę pojechali do kościoła farnego w Nowym Sączu, jeszcze tego dnia, by pomodlić się do św. Ojca Pio przed stojącą tam Jego figurką. Tak zrobiliśmy. Obrazka nie wypuszczałam z rąk. Jadąc do kościoła odmawiałam już modlitwę zapisaną na drugiej jego stronie – przypomina sobie Magda.

Cała trójka dość szybko dotarła na miejsce i weszła do Bazyliki. Magdalena wraz z mężem i sąsiadką zapalili świeczki, wrzucili datek na zakup kwiatów, odmówili kilka modlitw, których teksty leżą na pulpitach ławki, po chwili wszyscy wyszli na zewnątrz.

Po dotarciu do domu Magda poczuła, senność. A był to przecież środek dnia. Wiedziała, że musi się położyć . Myślała tylko o tym, aby przytulić głowę do poduszki, zamknąć oczy i nie myśleć o nękającym ją problemie. Spała…szesnaście godzin, budząc tym niepokój męża.

Czytaj na następnej stronie







Dziękujemy za przesłanie błędu