Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 13 maja. Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego
28/03/2014 - 14:48

Szymon Hołownia: Jestem człowiekiem, mężczyzną i chrześcijaninem

Dlaczego drażnią go niektórzy święci i nie chce nikogo nawracać opowiadał podczas spotkania w Starym Sączu dziennikarz i publicysta Szymon Hołownia. Znany z popularnego programu „Mam Talent” prowadzący, odpowiadał też na pytania czy łatwo jest być katolikiem w show biznesie i czy denerwują go postaci takie jak Nergal i Kuba Wojewódzki.
Spotkanie, które wczoraj (27 marca) w kinie „Sokół” w Starym Sączu zorganizowała Powiatowa i Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna, odbyło się w ramach 8. Starosądeckich Dni ks. prof. Józefa Tischnera. Nie mogło więc zabraknąć odniesienia do autora „Filozofii po góralsku”
- Trudno być człowiekiem, który w jakiś sposób interesuje się wiarą, żyje w kościele w Polsce i z księdzem Tischnerem się nie zetknął. Mój pierwszy kontakt z nim to było podczas oglądania cyklu „Tischner czyta katechizm”, gdzie próbował, w przystępny sposób, opowiedzieć to, co się w katechizmie zawiera. Ponieważ jednak nie jestem filozofem i do filozofii cierpliwości nie mam, nie byłem głębokim czytelnikiem twórczości filozoficznej księdza Tischnera, ale co innego mnie w nim poruszało. Poruszał mnie jego sposób widzenia świata i Kościoła. Miałem taki moment, kiedy przeczytałem jego pisma dotyczące świętej Siostry Faustyny i Bożego Miłosierdzia, gdy byłem na niego najeżony, ale widziałem też jak jego pogląd w tej sprawie ewoluował. Trudno sobie wyobrazić polski Kościół bez jego góralskich przekładów teologii i filozofii. Ksiądz Tischner jest też autorem ważnego dla mnie zdania „Cierpienie nie uszlachetnia człowieka, ale człowiek uszlachetnia cierpnie” – mówił Szymon Hołownia.
Spotkanie poprowadził Andrzej Długosz – prezes Towarzystwa Miłośników Starego Sącza i pomysłodawca Starosądeckich Dni ks. prof. Józefa Tischnera. W trakcie jego trwania uczestniczący dowiedzieli się wiele ciekawych rzeczy dotyczących działalności założonej przez Szymona Hołownię fundacji, której celem jest wspieranie sierocińca w Kasisi na ternie Zambii, prowadzonego przez Siostry Służebniczki Starowiejskie. Opowiadał on też o swoich książkach, miłości do ikon oraz o tym dlaczego nie wszytych święci musza być dla niego autorytetem. Część tej rozmowy publikujemy poniżej.
Jest Pan osobą popularną, poprzez obecność w telewizji. Czy czuje się Pan celebrytą?
- Nie ma prostszej metody, aby mnie obrazić, niż mówić, że jestem celebrytą. Nie czuje się nim. Powiedział pan, że popularność daje mi telewizja, ale ja znam takie kręgi, z których ludzie w ogóle nie wiedza, że ja w telewizji występuję.
Może jest więc Pan świeckim misjonarzem, który chce nawracać ludzi na wiarę katolicką?
Też nie bardzo. Ja nie chcę nikogo nawracać. I to jest chyba kolejna moja wada, bo ja się nie nadaję do nawracania z jednego podstawowego powodu –nawet, jeżeli było mi dane znać paru ludzi, którzy się dobrze wypowiedzieli o mojej książce, to nikt nigdy jeszcze nie powiedział mi, że chce się nawrócić patrząc na to, jak żyję. A moim zadaniem nawracanie słowem nie ma żadnego sensu, jest nieskuteczne, tak jak nawracanie przy pomocy jakiejś akcji. Sens ma tylko wtedy, i to jest autentyczne nawrócenie, jeżeli dokonuje się jakieś spotkanie i pod jego wpływem człowiek decyduje się zmienić swoje życie. Dopóki ja nie żyję tak jak powinienem, to nie mam co myśleć o nawracaniu, bo było to głupotą. Kim ja jestem? Kiedyś jeden z moich gości, którego poprosiłem, aby się przedstawił, powiedział, że jest człowiekiem, mężczyzną i profesorem medycyny. Ja mogę powiedzieć , że jestem człowiekiem, mężczyzną i chrześcijaninem, natomiast cała reszta to są zajęcia, które podejmuję, natomiast one mnie opisują.
Nie kryje Pan swojego przywiązania do wiary katolickiej? Czy łatwo jest być katolikiem w show biznesie?
Bardzo łatwo. Jakoś cały czas mam takie poczucie, że ludzie chcieliby usłyszeć, że trudno, ale to nieprawda. Ja nie widzę tu żadnego problemu. Pewnie trudno jest być katolikiem w „Newsweeku Polska”, ale już w „Mam Talent” bardzo łatwo. Jak miałem kłopot z moimi poglądami w „Newsweek Polska” to musiałem odejść z pracy, jak mam taki kłopot w „Mam Talent”, bo na przykład przychodzi pani, która robi striptiz, to mam pełne prawo się wycofać, nie po to, aby ją upokorzyć, ale by jej przykro nie było, gdybym zrobił komentarz, od którego nie będę się mógł powstrzymać. Nigdy, z powodu mojej wiary, nie spotkały mnie w tak zwanym show biznesie żadne szykany natomiast zauważyłem taką sytuację, że dziewczyny nie chcą się z człowiekiem umawiać jak dowiadują się, że jest katolikiem. One maja od razu takie przełożone: Hołownia – Kościół katolicki - wymagania, będzie bolało.
Czyli możemy być pewni, że telewizja Pana nie zepsuje?
Tego nie wiem, zależy ile zapłacą. Na razie jeszcze płaca tyle, że się nie zepsułem.
Ale denerwują Pana postaci typu Ania Rubik, Kuba Wojewódzki, czy Nergal?
Nie, dlaczego? Ania Rubik nie specjalnie często wyraża swoje poglądy, natomiast była rzeczywiście taka sytuacja, że wyraziła swoje poglądy w sprawie Nergala, czy też precyzyjniej w sprawie poglądów Nergala, a ponieważ moje zdanie jest diametralnie różne od Nergala i Ani Rubik, to dałem temu wyraz. Anię Rubik lubię, znamy się osobiście na cześć, natomiast nie jesteśmy w jakiejś zażyłości. Nie widzę też powodu, żeby ten stan się zmienił. Jak Nergala zobaczę to też mu powiem „cześć”. Natomiast to, że się z nimi nie zgadzam, to nie znaczy, że nie mogę im przybić piątki, porozmawiać, czy wypić herbaty. Trzeba się odkleić od tego, co się w Polsce stało, od myślenia, że dialog polega na tym, żebym ja przeszczepił mojemu rozmówcy mój mózg. I tylko wtedy spotkanie jest udane, jeśli on wychodzi z moim mózgiem w swojej głowie. Ja uważam inaczej – że pierwszą rzeczą jaką powinniśmy zrobić to spróbować ustalić minimum, co do którego się zgadzamy. Czasem jest tak, że tym minimum jest fakt, że się szanujemy, ale to już wystarczy, aby było dobre spotkanie. Można sobie wyobrazić osobę, z którą bardziej się nie zgadzam niż z posłem Biedroniem? A ile razy się spotkamy, uśmiechamy się do siebie, wymieniamy uprzejmości, bo jest człowiekiem, a jego poglądy to jest inna kwestia. I to oddzielenie człowieka od poglądów to postulat, który chce w swoim życiu realizować. Nie ma chyba osoby, z którą nie mógłbym porozmawiać. Mogą niektórzy twierdzić, że to, co mówi Hołownia jest głupie, ale co innego, jeżeli ktoś mówi, że Hołownia jest głupi, a u nas to tak wygląda. U nas natychmiast przechodzi się od twierdzenia Terlikowski mówi głupoty albo Michnik mówi głupoty do twierdzenia, Terlikowski jest głupi, czy Michnik jest głupi. Ja natomiast tutaj widzę poważne pole do rozróżnień.
Chciałem zapytać o kanał Religia. tv. Ten kanał upadł, nie ma w nim produkcji bieżącej. Dlaczego nie pomogli katolicy, Episkopat?
Bo Episkopat się nas bał. Bo byliśmy z tego innego podwórka, czyli z satanistycznego TVN-u. Jakoś tak ciągle jest w Polsce, że bardziej od meritum i treści liczy się to jaką kto ma etykietę. Na poprzedni spotkaniu miałem ciekawą dyskusję z panem, który mnie przekonywał, że stacja TVN jest antychrześcijańska. Ja mu próbowałem tłumaczyć, że TVN jest tym samym dla środowisk prawicowych co Radia Maryja dla lewicowych, czyli obsesją. Gdzie są dowody antychrześcijaństwa TVN-u, czy „szatańskości” Radia Maryja? Robiąc Religię.tv wyprodukowaliśmy taka ilość materiału, który służy dzisiaj jako pomoce katechetyczne w nauczaniu religii, jakiej nie wyprodukowała żadna inna stacja. Zrobiliśmy najpełniejszą dokumentację pracy polskich misjonarzy na świcie – 72 filmy z cyklu „Szaleńcy Pana Boga”. To u nas księża codziennie odpowiadali na pytania dotyczące duchowości i życia. My byliśmy stacją w stu procentach zgodą z katolickim sposobem widzenia świata. Ale na podstawie tego, co ojciec Rydzyk kiedyś się zająknął, że to co w Religia.tv jest antykatolickie, fama poszła do wszystkich biskupów i nasze rozmowy z biskupami, kiedy jeszcze było o czym rozmawiać, wyglądały w ten sposób; „bardzo was lubię i oglądam, ale do was nie pójdę bo mnie zabiją”. Był u nas kardynał Nycz, kardynał Dziwisz, natomiast nie zostaliśmy rozpoznani jako sojusznik, jako ktoś, kto za swoje pieniądze robi dobrą robotę dla Kościoła w Polsce.
A Telewizję Trwam Pan ogląda?
Z żalem muszę stwierdzić, że rzadko. Po pierwsze dlatego, że ja w ogóle mało oglądam, a po drugie - kiedy już coś oglądam to wybieram programy, które dostarczają mi wiedzy o świecie, a nie opinii na temat świata. Jestem człowiekiem na tyle dorosłym, że sam mogę sobie wyrobić zdanie na jakiś temat, a nie przebywać w rzeczywistości, kiedy ktoś wkłada mi do głowy co mam myśleć. Czasami słucham Radia Maryja i zawsze z dużym zainteresowaniem.

(KB)
Fot. KB







Dziękujemy za przesłanie błędu