Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
20/05/2012 - 18:08

Powinniśmy się bać sprzedaży elektrowni Czorsztyn?

Samorządowcy z Sądecczyzny powinny ramię w ramię z nami nieufnie obserwować sprzedaż elektrowni wodnej Czorsztyn-Niedzica - apeluje do kolegów Leszek Świder, członek Zarządu Powiatu Nowotarskiego.
- Musimy dążyć razem do tego, żeby nie mówiono, że chodzi wyłącznie o elektrownię wodną i dla niej istnieje zbiornik. On powstał jako zbiornik przeciwpowodziowy i musimy to podkreślać. Zbudowano go po wielkiej powodzi  z 1934 roku, która poczyniła przecież wielkie straty także w okolicach Nowego Sącza - tłumaczy Leszek Świder. Obawia się, że jeśli elektrownia zostanie sprzedana, nikt nie będzie dbał o zbiornik. - Firma, która kupi elektrownię nie będzie zainteresowana odmulaniem, tylko żeby przerzucić wodę na kilowaty. Efekt  będzie taki, że za 35-40 lat zbiornik zostanie zamulony. A jak przyjdzie fala powodziowa na Dunajcu, Białej, innych dopływach i potokach, taka jak w roku 1997 czy 2010, kiedy zbiornik  mający się napełniać miesiącami wypełnił się w dwa dni, i z powrotem ta woda wyleje w Sączu! - ostrzega samorządowiec.

Przypomina, jak bardzo zamulony jest zbiornik w Rożnowie i jak trudno jest go teraz odmulić. -Trzeba działać.  Myślenie przyszłościowe w samorządzie musi dotyczyć 10-15 lat do przodu. To rzecz do załatwienia, ale samorządy muszą wspólnie wystąpić. To jest najbardziej w interesie Nowego Sącza - mówi Leszek Świder. - Będziemy bronić naszych terenów, żeby nam woda nie zabrała. A jak samorządy poniżej zapory nie zareagują, to kwestia czasu, aż zmiecie te tereny woda, możemy tego dożyć.

Jaki jest sens sprzedaży Zespołu Elektrowni Wodnych Niedzica SA pytali już ministra skarbu posłowie Piotr Naimski i Anna Paluch (oboje z PiS), kiedy rząd przedłużał wyłączność negocjacyjną czeskiej spółce Energo-Pro. Ich zdaniem, spółka powinna pozostać w rękach Skarbu Państwa właśnie ze względu na rolę, jaką pełnią zbiorniki w Czorszytnie i Sromowcach dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego na Dunajcu i górnej Wiśle.

- Z punktu widzenia systemu energetycznego w Polsce, całości polskiej energetyki, prąd produkowany przez tę elektrownię ma wartość ułamkową. Natomiast obydwa te zbiorniki wodne są niezwykle ważne dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego południa Polski, górnego biegu Wisły, Dunajca. Od kiedy ten zalew został oddany do użytku, duża część na przykład Nowego Sącza przestała być zalewana w czasie dużych powodzi. Dlaczego tak ważna instalacja hydrotechniczna w Polsce ma być sprywatyzowana i wyłączona z gestii polskiego państwa? - pytał Naimski.

- Kto zagwarantuje bezpieczeństwo mieszkańców doliny Dunajca poniżej zapory czorsztyńskiej - Krościenka, Tylmanowej, Łącka i 100-tysięcznego Nowego Sącza? - wtórowała mu  Paluch.

Wiceminister skarbu Tomasz Lenkiewicz zapewniał, że nowy właściciel będzie zobowiązany do respektowania polskiego prawa wodnego i instrukcji przeciwpowodziowych w takim samym stopniu, jak obecny. Czytaj: Posłowie przeciwko sprzedaży elektrowni wodnej w Niedzicy.

Czy to wystarczy? Zdaniem Leszka Świdra można się obawiać, że nie. - Przecież górale pojechali już przed II wojną światową do prezydenta Ignacego Mościckiego, żeby zbudował zbiornik, bo powódź zabrała wszystko od Sromowca w dół. Po wojnie były już badania geologiczne. To naprawdę ważny obiekt - przekonuje.

Przypomina skutki powodzi z 1934 roku. Zaczęła się w lipcu od intensywnych opadów deszczu w dorzeczu Dunajca. Już 16 lipca osiągnęła rekordową  wysokość opadów w ciągu jednej doby, ten poziom nie został dotąd pobity.

Wylał Dunajec, Kamienica i Biała Tarnowska.  17 lipca 1934 r. woda zalała Chełmiec, Helenę, Wólki, Załubińcze i Piekło. Przy budynku elektrowni  na ul. Barbackiego miała wysokość  1,5 m. W akcji ratowniczej udział brała zawodowa straż pożarna, straż kolejowa i wojsko. Ludzi wywożono z dobytkiem z rejonów ul. Wincentego Pola i Żeglarskiej, gdzie woda w domach sięgała po szyję. Na wodowskazie odnotowano 595 cm.

W Rytrze zwały ziemi zatarasowały tor kolejowy. W Łącku Dunajec zmienił koryto i płynął drogą. Nowy Sącz być odcięty od świata. Żelazny most kolejowy na drodze Nowy Sącz – Tarnów obniżył się o metr. Starosta Maciej Łach wydał odezwy zabraniające podnoszenia cen artykułów spożywczych i wezwał ludzi do pomocy poszkodowanym.

Utonęło kilkanaście osób, z czego najwięcej w Klęczanach.  Utonęło kilka małżeństw, rodziców z dziećmi.  Katastrofalny przepływ wody wyniósł w tych dniach 3600 metrów na sekundę. Straty w wyniku powodzi szacowano na 100 mln (ponad 15 mln dolarów) przedwojennych złotych. Starosta podał, iż dotkniętych powodzią i zniszczonych zostało ponad 120 gmin. Woda zalała 7556 ha. Z inwentarza żywego zginęło: 1 koń, 59 sztuk bydła, 130 sztuk trzody chlewnej, 2840 sztuk drobiu i królików, 164 pni pszczół. W sadach i ogrodach zniszczeniu uległo 3954 drzewa owocowe. Ponadto woda uszkodziła lub zabrała 100 wozów, 300 pługów, 300 bron, 120 sieczkarń, 200 młynków do zboża. Fala powodziowa zniszczyła 270 budynków mieszkalnych, 111 stodół, 120 stajen, 76 chlewów, 25 spichlerzy, 115 piwnic, 52 brogów, 3 młyny, fabrykę mebli, rafinerię, tartak. Na drogach państwowych i wojewódzkich zniszczeniu i uszkodzeniu uległo 21 mostów; na drogach powiatowych wezbrane wody zniszczyły 18 mostów i 56 km nawierzchni dróg. Największe straty odnotowano na drogach gminnych. Według danych podanych przez starostę Łacha, wskutek powodzi, na Sądecczyźnie około 10 tysięcy osób pozostało bez środków do życia.

„Ilustrowany Kurier Codzienny” opisywał: „Przepiękna dolina Dunajca na przestrzeni od Szczawnicy do Gołkowic przedstawia obraz straszny. Obserwujący ma wrażenie, że to nie wynik katastrofy powodzi, ale katastrofy trzęsienia ziemi. W miejscach, gdzie były wioski, zwłaszcza w dopływach Dunajca, znajdują się obecnie wąwozy, doły, zapadliska. Niektóre, całe, ciche podkarpackie wioski poznikały z powierzchni ziemi, poznikały łany zbóż, poznikali ludzie...”

Duży i przerażający opis ówczesnych wydarzeń, autorstwa Jana Wnęka, znajdziesz tutaj: Powódź na Sądecczyźnie – lipiec 1934.

Warto też zajrzeć na relację Marka Trusza: TUTAJ 

Zobacz też: http://www.youtube.com/watch?v=dtT3ZNn30PU

W sumie wielka woda w 1934 roku zalała w Polsce 1260 kilometrów kwadratowych, zabijając 55 osób. Uszkodzeniu, bądź zniszczeniu, uległo 22 059 budynków, 167 km dróg, 78 mostów. Wartość powstałych szkód oceniono na 12 milionów ówczesnych dolarów, czyli 60,3 miliona przedwojennych złotych.

(BW)

Fot. BW oraz archiwum, ze źródeł: zbiory „Rocznika Sądeckiego”, http://neu-sandez.net, album „Tarnów na starej fotografii”.







Dziękujemy za przesłanie błędu