Najpierw zwalniali, teraz nie mogą znaleźć pracowników. Tak się dzieje w Sączu
Dyrektor miejskiego pośredniaka Jarosław Gliński, który wertuje najnowsze statystyki, mówi, że ostatnie dane wskazują na to, że rynek pracy liczącego osiemdziesiąt tysięcy mieszkańców Nowego Sącza z koronakryzysu wyszedł obronną ręką.
- Na koniec maja w naszych rejestrach mieliśmy 1825 osób bez pracy, o sto mniej w porównaniu z końcem kwietnia. Mamy kolejny, czwarty miesiąc spadku bezrobocia. To naprawdę dobra informacja. W maju z ewidencji Sądeckiego Urzędu Pracy zostało wyrejestrowanych 305 osób, spośród których 154 zrobiło to we własnym zakresie. Przeczytaj też Sądeckie Dako to już eksportowy tygrys. Teraz zarzuca handlowe sieci za oceanem
Jak podkreśla Gliński taka tendencja dowodzi, że pracownicy wracają do tych firm, w których wcześniej byli zatrudnieni i stracili pracę ze względu na przestoje w sezonie zimowym, albo są na tyle mobilni, że sami już bez problemu potrafią pracę znaleźć.
Jak to wygląda od strony firm, które za pośrednictwem urzędu oferują zatrudnienie?
- W tym przypadku jesteśmy jeszcze daleko od wyników, jakie notowaliśmy przed pandemią. W miesiącach wiosennych czy późnowiosennych, standardem było 200-250 ofert pracy, w zeszłym roku to było raptem około 90. Teraz jest ich około 120. Widać więc progres, natomiast jeszcze nie możemy mówić, że rynek się odblokował i ofert szybko przybywa. Na pewno widać w firmach pewne ożywienie. Na razie firmy, które ludzi do pracy w urzędzie szukają jest mniej, bo sięgają po tych których już zatrudniali – dodaje Gliński.
Wśród tych, którzy oferty zgłaszają są przede wszystkim branże dotknięte przez pandemię czyli gastronomia, handel i usługi, ale nie brak też firm z branży technicznej i produkcyjnej, którym pandemia nie zaszkodziła. Obok sprzedawców, kelnerów, pomocy kuchennych, poszukiwani są też spawacze, ślusarze, stolarze, monterzy czy lakiernicy.
Na jakie zarobki można liczyć? - Spośród ofert jakie trafiają do urzędu pracy w dziewięciu na dziesięć przypadków oscylują wokół minimalnego wynagrodzenia, jako podstawa, plus premie uznaniowe – mówi szef SUP. - Te zarobki, ale tak jest w Nowym Sączu, odbiegają w porównaniu z tymi oferowanymi w większych miastach.
Największy problem ze znalezieniem ludzi do pracy ma branża gastronomiczna. - Przez pandemię – tłumaczy Gliński - pojawił się nowy trend w zatrudnianiu. Ci, którzy pracę tracili, odchodzili do branży kurierskiej czy sprzedaży internetowej, gdzie ofert pracy w pandemii było dużo. Teraz do dawnej pracy nie chcą już wracać.
Tuż przed pandemią, kiedy gospodarcze wskaźniki pięły się w górę ekonomiści mówili, że w Polsce mamy już rynek pracownika. Teraz do takiej tendencji jeszcze nam daleko, także w Nowym Sączu.
Dopóki przedsiębiorcy nie będą mieli pewności, że nie wystąpi kolejna fala pandemii i znowu będą musieli zamykać biznes, rynek pracownika nie wróci. Można przypuszczać, zakładając, że dzięki szczepieniom koronawirus się skończy, być może stanie się tak w przyszłym roku. A jak się ma branża sadownicza? Dobrze na tym zarobią? Nadchodzi biznesowa rewolucja do sądeckich sadowników
Na razie mamy do czynienia z krótkim, sezonowym etapem poprawy sytuacji na rynku pracy. W tej sytuacji ciężko jest wysnuwać daleko idące wnioski – mówi Jarosław Gliński. Te informacje za tydzień miesiąc czy trzy mogą się zmienić. ([email protected])