Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 26 kwietnia. Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda
22/07/2014 - 09:50

Sadownicy w opałach. Skupowi interwencyjnemu minister mówi nie

Sadownicy, którzy liczyli na to, ze ich katastrofalna sytuację związana z niskimi cenami owoców rozwiąże resort rolnictwa uruchamiając skup interwencyjny usłyszeli od ministra rolnictwa, że takich wariant nie wchodzi w grę.
Sawicki tłumaczy, że nie ma worka pieniędzmi. Sadownicy, także ci z Sądecczyzny alarmują, że grozi im bankructwo. Józef Sułkowski, wiceprezes do spraw handlu Spółdzielni Ogrodniczej Ziemi Sądeckiej przyznaje, że interwencyjny skup owoców byłby kołem ratunkowym dla producentów owoców i pomógłby przetrwać rolnikom ten fatalny dla nich rok, ale w praktyce jest po prostu nierealny.

-Skup interwencyjny byłby możliwy gdyby funkcjonowały przetwórnie państwowe. W Polsce natomiast są to w większości przetwórnie prywatne i do tego zdominowane przez zagraniczny kapitał. Ktoś musiałby dać na to pieniądze.

Jerzy Sułkowski zauważa, że skup interwencyjny i tak na dłuższa metę nie rozwiązałby problemów sadowników. Bo jeśli magazyny przetwórni będą zapchane, to ceny w przyszłym roku znowu będą znowu niskie. Jest to więc mechanizmem błędnego koła.
Właśnie pełnymi magazynami tłumaczą się przetwórcy, którzy skupują owoce po rekordowo niskich cenach.
Ale w kolejce do sadowników ustawiają się kolejne kłopoty. Niska cena skupu jabłek. Na Sądecczyźnie właśnie rozpoczął się skup jabłek przemysłowych, tak zwanych „przerywek”.

Jak informuje Krzysztof Gądek dyrektor handlowy Producentów Owoców i Warzyw „Owoc Łącki” za 1 kg jabłek przemysłowych firma płaci obecnie 20gr.

Tymczasem koszt produkcji tego rodzaju jabłek sadownicy szacują na 40-45 groszy. Znowu więc czekają ich straty.

Jerzy Sułkowski uważa, że problem ze skupem jabłek rozwiązałby się, gdyby nie produkowano z nich zalęgającego w magazynach wielkich firm przetwórczych koncentratu, a na przykład spirytus.

- Tak było na przykład w latach 80 tych, kiedy znaczna część jabłek szła do gorzelni i była przerabiana na spirytus niekoniecznie dla celów konsumpcyjnych. Przede wszystkim spirytus przemysłowy.

Ale minister Sawicki radzi sadownikom, aby tworzyli związki producenckie. W te sposób jest możliwość uzyskania 10 procentowego dofinansowania z UE - argumentuje.

-Grupa producentów to na pewno lepsze rozwiązanie niż działanie w pojedynkę, pod warunkiem jednak, że 100 proc. udziałów będzie należeć do lokalnych sadowników, a nie do obcego kapitału, który jak najwięcej będzie chciał wyciągnąć dla siebie. Grupa producencka ma mniejsze koszty dystrybucji, przechowywania i sortowania owoców. Może też negocjować lepsze warunki sprzedaży. Zawsze w lepszej pozycji znajduje się ten, kto ma do dyspozycji potężną ilość towaru. Na pewno dziś trzeba iść w kierunku działania na duża skalę - komentuje ministerialne rady Jerzy Sułkowski.

Czytaj też Sądeckich sadowników i plantatorów czarnej porzeczki czeka chudy rok. Winna aura i...urodzaj


(mika)
 fot.sxc.hu






Dziękujemy za przesłanie błędu