To już pewne. Będzie podwójna emerytura dla wdów i wdowców. Od kiedy i jaka będzie jej wysokość?
Jeszcze przed wyborami poparcie dla nowych rozwiązań deklarował lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk. - Nie mam z tym żadnego problemu. Ja wiem, że nie można zostawić, szczególnie u schyłku życia, ludzi nagle w takim dramacie. To nie są jakieś gigantyczne koszty, to jest coś, co państwo polskie będzie w stanie znieść. Także będziemy współpracować tutaj także z Lewicą – mówił Tusk, cytowany przez biznesinfo.pl.
Czytaj też Ta ulga podatkowa w PIT-ach 2024 pozwoli sporo zaoszczędzić. Nie wszyscy o niej wiedzą
Kiedy obietnice staną się faktem?
To było blisko pięć miesięcy temu. Teraz Tusk jest szefem rządu. Czy sprawy posuwają się do przodu? Szefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk potwierdziła w Polsat News, że renta wdowia jest w planach ministerstwa, a odpowiednie departamenty i instytucje mają nad zmianami w przepisach intensywnie pracować. Jak zaznaczyła Dziemianowicz-Bąk po ewentualnym podjęciu przez parlament decyzji o wprowadzeniu podwójnej emerytury dla owdowiałego współmałżonka, resort skłania się do wprowadzenia takiego rozwiązania w "modelu kroczącym" czyli "nie od razu w takim wymiarze, w jakim chcielibyśmy docelowo, ale tak, żeby z roku na rok takie świadczenie się zwiększało" - wyjaśniła minister.
Jest już bliżej niż dalej? Pierwsze czytanie projektu ustawy jest pierwszym punktem najbliższego posiedzenia Sejmu, który zbierze się za pięć dni. Nowa ustawa zostanie najprawdopodobniej uchwalona w pierwszym kwartale tego roku.
Tak jest teraz
Po śmierci współmałżonka nie można odziedziczyć jego emerytury. Wolno jedynie zdecydować czy chce się dostawać swoje świadczenie, czy też 85 proc. dotychczasowej emerytury nieżyjącego męża czy żony. To tak zwana renta rodzinna. Najczęściej korzystają z niej kobiety, które statystycznie żyją dłużej. Ponieważ zazwyczaj rezygnują z pracy na czas wychowywania dzieci, zwykle mają niższe świadczenia.
Od lat polscy emeryci wskazują, że takie rozwiązanie jest krzywdzące, a po śmierci współmałżonka trudno związać koniec z końcem. Są kraje europejskie, gdzie wdowa, czy wdowiec mogą łączyć dwa świadczenia. Tak jest na przykład na Litwie. W Czechach można pobierać swoją emeryturę i 50 proc. emerytury zmarłego małżonka. W Niemczech i we Włoszech także można pobierać oba świadczenia, choć obowiązują limity, po przekroczeniu których jedno jest zmniejszane. Posłowie Lewicy chcą, żeby takie rozwiązanie zostało wprowadzone w Polsce. Przygotowali projekt ustawy rozwiązującej te kwestie.
Czytaj też Znowu chcą podwyżki opłat na autostradzie A4. Tak nas trzepnie po kieszeniach nowy taryfikator
Co się zmieni?
Projekt zakłada, że wdowa lub wdowiec mogliby zachować swoje świadczenie i powiększyć je o 50 procent renty rodzinnej po zmarłym małżonku lub pobierać rentę rodzinną po zmarłym małżonku i 50 procent swojego świadczenia.
Ci, którzy nabyli prawo do renty rodzinnej oraz emerytury lub renty z ZUS, z KRUS, wojskowej lub policyjnej, będą mogli wybrać korzystniejsze dla siebie świadczenie plus 50 proc. świadczenia, z którego rezygnują.
Ile będzie wynosić wdowia renta?
Projekt mówi też o tym, że renta wdowia nie może być wyższa niż trzykrotność przeciętnej emerytury, która według danych ZUS wynosi obecnie 2545 zł. Według tej stawki maksymalna wysokość wdowiej renty to 7635 zł. Po waloryzacji w marcu 2024 roku, której wskaźnik jest prognozowany na 12,3 proc. kwota ta wzrośnie do blisko 8 500 zł.
Co na to ekonomiści
Za wprowadzeniem nowych rozwiązań opowiadają się też eksperci. Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego w rozmowie z dziennikiem „Fakt” przyznał, że generalnie jest za nowymi przepisami, jednak apeluje o to, żeby na cały system spojrzeć szerzej. - Należy dobrze przemyśleć zakres podmiotowy uprawnionych do tego świadczenia oraz wziąć pod uwagę cały system rentowy. Być może to dobry moment, aby zreformować renty, w tym także renty rodzinne i renty socjalne – stwierdził Kolek.
Wedle szacunków, z nowego świadczenia skorzysta od 1,3 do 1,5 mln wdów i wdowców. Jak wyliczyła Lewica kosztowałoby to około 14 mld złotych rocznie. ([email protected]) fot. jm