Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
17/05/2021 - 08:40

Tu każdy może sięgnąć nieba! Aeroklub Podhalański ma już 65 lat

W tym roku Aeroklub Podhalański w Nowym Sączu, gospodarz jedynego na Sądecczyźnie lotniska w Łososinie Dolnej, obchodzić będzie swoje 65 urodziny. To najlepszy moment, by podsumować to co udało się tutaj osiągnąć i to, co trzeba zrobić, by lotnisko nadal się rozwijało. Wiemy też, co gospodarze lotniska chcieliby dostać w prezencie urodzinowym. I tu Was pewnie zaskoczymy, bo związane jest to z osobami niepełnosprawnymi.

Aeroklub Podhalański - mimo pandemii - dożył 65 lat! Mają tu jedno życzenie

By porozmawiać o przeszłości i przyszłości spotkaliśmy się Bogdanem Stachurą - prezesem aeroklubu i Krzysztofem Witkiem – dyrektorem lotniska.

Zacznijmy od kilku słów o samych początkach działalności Aeroklubu Podhalańskiego. – Pierwsza szkoła lotnicza w naszym regionie była na Rachowie w Tęgoborzy, ale to jeszcze nie był aeroklub, ale były za to pierwsze loty szybowcowe. Jeszcze wtedy nie było jeziora i lotnicy lądowali tam, gdzie teraz jest woda. Potem cała szkoła przeniosła się wyżej na Jodłowiec, bo umiejętności pilotów rosły. To ta górka, którą widzimy z lotniska po drugiej stronie drogi – wspomina Krzysztof Witek.

- Potem powstały samoloty i zmieniły się metody startu i utworzono lotnisko w Kurowie koło tej drogi do Nowego Sącza. Ale Dunajec był nieprzewidywalny, często podlewał teren i szukano nowego miejsca a ostatecznie wybrano Łososinę Dolną. I ta historia będzie już miała 65 lat w tym roku – obrazuje nasz rozmówca.

- Ale trzeba zaznaczyć, że to lotnisko zbudowało wojsko. Było to już po wojnie i zrobiono to w tak krótkim terminie, że dziś to się chyba by już nie udało – dodaje Bogdan Stachura.
Dziś to miejsce ma funkcję przede wszystkim szkoleniową. A wtedy? – Dawniej było to lotnisko wojskowe, ale aeroklub też wtedy podlegał pod wojsko. To było takie przedszkole dla pilotów wojskowych. Jak się tu wyszkoliło, dajmy na to 50 szybowników, to dalsze szkolenie odbywało się już pod wymogi wojska. Przeprowadzano tu wszystkie niezbędne badania i tak dalej. No właśnie takie to było przedszkole dla wojska – wyjaśnia prezes. I tak naprawdę do roku 1988 wszyscy, którzy kończyli tu szkolenie obligatoryjnie trafiali do służby wojskowej.

Jak to wygląda dziś? Aeroklub też nadal zajmuje się szkoleniem a dodatkowo, by utrzymać się na właściwym poziomie, proponuje loty widokowe i co roku uczestniczy w akcji szczepienia lisów o czym pisaliśmy już szczegółowo w publikacji Niczym piloci bombowców precyzyjnie szczepią lisy z samolotów! To majstersztyk

- Jednak nasza główna działalność to szkolenia samolotowe i szybowcowe. Te pierwsze kroki, które pokonują ludzie, którzy chcą latać, to pokonują właśnie u nas. Niektórzy kończą to już pracą zawodową – zaznacza Witek. – Jest bardzo dużo pilotów zawodowych, którzy zaczynali u nas – zaznacza Stachura. – Mamy już nawet trzy dziewczyny, które szkoliły się tutaj. Tu zaczynała Dominika Chyclak, Agnieszka Uchman i Marysia Stawiarska, córka wójta gminy Chełmiec.

- Dominka ma dziś etat w Locie, ale jak wszyscy młodzi piloci dzisiaj ma przerwę. Jest zawieszona – i tak Stachura przechodzi do największej, obecnej bolączki środowiska czyli ograniczeń w lotach związanych z epidemią COVID-19.

 – Pandemia wstrząsnęła rynkiem lotniczym strasznie. Bardzo dużo pilotów straciło przez pandemię pracę, są w zawieszeniu. I czekają czy będzie jakieś zlecenie, czy też nie. Przez to kolejni nie chcą się szkolić, bo to są bardzo duże pieniądze. Dużo ludzi było już przy samej końcówce szkolenia i po prostu je przerwali. Czekają z kontynuacją aż rynek się otworzy. Utrzymanie uprawnień też jest bardzo kosztowne – obrazuje pan Krzysztof nie kryjąc nawet, że ma to bezpośrednie przełożenie na sytuację aeroklubu. Nie ma szkoleń, nie ma lwiej części dochodów.

Ale w aeroklubie, ani na lotnisku nie mają zamiaru się poddawać. Chcą się rozwijać i już mają w zanadrzu nowe oferty. – Chcemy ściągnąć tu jak najwięcej ludzi i po to między innymi budujemy trzy nowe hangary, bo w tych naszych już się nie mieścimy ze sprzętem a jednocześnie niemal codziennie mamy telefony z pytaniami od właścicieli ultralekkich samolotów, czy nie ma u nas miejsca na ich przechowywanie – tłumaczy Stachura.

- Rozszerzyliśmy też naszą dzielność o możliwość wykonywania lotów widokowych na szybowcach. Legalnie. W tamtym roku była nagonka, na takich wożących ludzi z łąki. A by prowadzić loty widokowe na szybowcu trzeba mieć odpowiedni certyfikat, spełnić bardzo konkretne wymogi żeby było to naprawdę bezpieczne. My takie wymogi już spełniamy – nie kryje satysfakcji dyrektor lotniska.

Z tego co usłyszeliśmy od Bogdana Stachury i Krzysztofa Witka wynika jednoznacznie, że do szczęścia potrzeba tu dziś jedynie końca pandemii i powrotu do funkcjonowania rynku lotniczego do czasów sprzed tego kryzysu. Zaskoczymy Was zatem, gdy powiemy, że lotnicy mają jeszcze jedno życzenie. I to takie, które uszczęśliwi nie ich, ale osoby niepełnosprawne. O co chodzi?

Aeroklub Podhalański - mimo pandemii - dożył 65 lat! Mają tu jedno życzenie

- Dwa razy do roku Stowarzyszenie Klika z Krakowa organizuje u nas spotkania dla wszystkich swoich podopiecznych. To są wszystko – choć w różnym stopniu – osoby niepełnosprawne. I właśnie u nas te osoby spełniają swoje marzenia, latają szybowcem lub samolotem, na wszystkim, na czym pozwalają im latać ich ograniczenia. Dla wielu z nich jest to czasem jedyna taka okazja w życiu. Bardzo to wszyscy przeżywają, zresztą my też, bo to naprawdę niesamowita sprawa. Nie sposób nawet opisać radości tych ludzi  – nie kryje emocji też Witek.

Jest tylko jedno „ale”, które zawsze przy tej okazji spędza sen z powiek gospodarzom lotniska. W siedzibie aeroklubu nie ma sanitariatów dostosowanych do potrzeb niepełnosprawnych, a co najgorsze węzeł sanitarny w budynku nie nadaje się do przeróbki, bo nie ma tu też odpowiednich ciągów komunikacyjnych. Jest tylko jedno rozwiązanie – aeroklub chce kupić specjalny kontener sanitarny, dzięki któremu wszyscy niepełnosprawni będą mogli korzystać z toalety samodzielnie, w sposób naprawdę cywilizowany.

- Tyle, że taki jeden kontener, już z całym niezbędnym wyposażeniem kosztuje 25 tysięcy złotych. W obecnej sytuacji nie stać nas na taki wydatek i nie ukrywamy, że liczymy na pomoc z zewnątrz, bo Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych też nam nie pomoże – mówi Stachura.

25 tysięcy złotych w odniesieniu do celu, to niewielki wydatek i jesteśmy przekonani, że wiedząc już komu akcja jest dedykowana, czyje potrzeby ma zaspokoić, któryś z rekinów biznesu, których przecież na Sądecczyźnie nie brakuje, aeroklubowi pomoże. W końcu ile jest takich miejsc w Polsce, w których osoby niepełnosprawne mogą naprawdę sięgnąć nieba? ([email protected] Fot.: ES i archiwum Aeroklubu Podhalańskiego)

Aeroklub Podhalański - mimo pandemii - dożył 65 lat!




W tym roku Aeroklub Podhalański w Nowym Sączu, gospodarz jedynego na Sądecczyźnie lotniska w Łososinie Dolnej obchodzić będzie swoje 65 urodziny. To najlepszy moment, by podsumować to co udało się tutaj osiągnąć i to, co trzeba zrobić, by lotnisko nadal się rozwijało. Wiemy też, co gospodarze lotniska chcieliby dostać w prezencie urodzinowym. I tu Was pewnie zaskoczymy, bo związane jest to z osobami niepełnosprawnymi. (Fot.: ES i archiwum aeroklubu)






Dziękujemy za przesłanie błędu