Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 23 maja. Imieniny: Leoncjusza, Michała, Renaty
25/04/2014 - 07:00

Sprawa Glimaru: Wyroki dla Krzysztofa Rutkowskiego i Leszka J.

Wczoraj (24 kwietnia) w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu zapadł wyrok w głośnej sprawie siłowego zajęcia Rafinerii Nafty Glimar w Gorlicach w styczniu 2012 roku. Znany detektyw Krzysztof Rutkowski, uczestniczący w tej akcji, został skazany na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na dwuletni okres próby. Leszek J., dyrektor jego Biura Detektywistycznego Security Service, usłyszał wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na dwa lata. Wyrok jest nieprawomocny.
Detektyw Rutkowski nie przyjechał do Nowego Sącza na ogłoszenie wyroku. Stawił się natomiast Leszek J., drugi z oskarżonych. Dzisiaj sądowy finał znalazła głośna sprawa siłowego zajęcia przed dwoma laty terenu gorlickiej rafinerii. 10 stycznia 2012 roku około stu ludzi, m.in. w kominiarkach, kaskach i z tarczami podjechało autobusem z napisem „Rutkowski Patrol” i samochodami osobowymi pod rafinerię. Większość wysiadła, sforsowała bramę i obsadziła zakład. Część ludzi, którzy weszli siłowo na teren Glimaru, reprezentowało firmę wynajętą do wykonania tego zadania przez Biuro Rutkowski i firmy, którym to zadanie zostało zlecone. Doszło do starcia ze strzegącą obiektu grupą ochroniarzy z firmy Karabela. Podczas tej akcji, jak ustalili śledczy, wobec sześciu pracowników Karabeli miała być stosowana przemoc, a wobec jednego, nieznana osoba miała użyć miotacza gazu. Wejście na teren Glimaru zlecił detektywowi Krzysztofowi Rutkowskiemu i jego ludziom poprzedni właściciel tejże firmy, będący w sporze o własność zakładu. Rafinerii strzegło wówczas 8 ochroniarzy z firmy Karabela, lojalnych wobec nowej spółki, którą poprzedni właściciel Glimaru miał obwiniać o podstępne przejęcie w 2011 roku zakładu. Jak już pisaliśmy, sama transakcja z właścicielem dawnego Glimaru, formalnie miała nie zostać sfinalizowana. Między stronami trwał spór. Nowy zarządca wynajął zewnętrzną firmę ochroniarską do zabezpieczenia zakładu, która otrzymała dyspozycję, by nie wpuszczać na teren poprzedniego właściciela. Prokuraturę Rejonową w Gorlicach zawiadomiło o sprawie kierownictwo firmy ochroniarskiej Karabela.
Proces przed Sądem Rejonowym w Nowym Sączu toczył się od sierpnia 2013 roku. Krzysztof Rutkowski (wyraził on zgodę na publikację jego pełnych danych osobowych i wizerunku oraz nazw prowadzonych przez siebie firm) został oskarżony o szczegółowe opracowanie akcji przejęcia zakładu. Dyrektor jego biura Leszek J. usłyszał natomiast zarzut kierowania akcją, która doprowadziła do zmuszania do określonego zachowania i naruszenia "miru domowego".
- Bezspornym w tej sprawie było to, że 10 stycznia 2012 roku, na teren Rafinerii Nafty Glimar w Gorlicach wkroczyła grupa około stu osób, chociaż liczba wkraczających nie została w tym postępowaniu skonkretyzowana – rozpoczęła sędzia Anna Serwin-Bajan. – To była bardzo krótka akcja. Trwała dosłownie sekundy. Sąd musiał ustalić, co się tam wówczas działo, jak przebiegały działania związane z przejęciem rafinerii, jakie środki zostały zastosowane wobec przebywających tam pracowników ochrony firmy Karabela, a przede wszystkim ustalić, czy to, co się tam wydarzyło, było zgodne z prawem.
Postępowanie dowodowe zarówno na etapie przygotowawczym, jak i prowadzone przed sądem wykazało, że w stosunku do pracowników firmy Karabela była stosowana przemoc fizyczna. Potwierdzili to w trakcie procesu poszkodowani świadkowie. Wobec jednego z pracowników, który został zaatakowany przez kilku mężczyzn, użyto gazu.
- Z przeprowadzonego postępowania wynika również, że wszyscy napastnicy, którzy weszli na teren rafinerii byli wulgarni, agresywni i grozili znajdującym się tam osobom. To, co się tam stało, w żadnym wypadku nie można określić działaniem zgodnym z prawem - argumentowała sędzia. – Oskarżony Rutkowski od początku utrzymywał, że była to misja pokojowa, że celem ludzi, którzy weszli na teren rafinerii było zapewnienie bezpieczeństwa. Działania, jakie były prowadzone w stosunku do pracowników firmy Karabela w żadnym wypadku nie były misją pokojową gwarantującą bezpieczeństwo. Wejście na teren rafinerii polegało na przepchnięciu bramy i wtargnięciu grupy agresywnych, gwałtownych ludzi, którzy następnie stosowali przemoc wobec osób broniących zakładu. Takie działania nie znajdują uzasadnienia w Ustawie o Ochronie Osób i Mienia.
Sąd podczas kilkumiesięcznego procesu musiał ustalić przede wszystkim, kto kierował działaniami?, kto wydawał polecenia podczas akcji?, kto ją zorganizował, przeprowadzał i kto ponosi za nią odpowiedzialność?. Obu oskarżonym, co podkreślił wczoraj sąd, zarzucono „sprawstwo kierownicze”, w więc przestępstwo polegające na wydawaniu poleceń innym osobom.
Sąd skupiając się na ustaleniu, kto kierował akcją na terenie rafinerii przeanalizował sporo materiału dowodowego. Świadkowie, którzy zeznawali na procesie, przyznawali, że widzieli Krzysztofa Rutkowskiego z radiostacją na nasłuchu, niektórzy widzieli, że wydawał on polecenia. Świadkowie widzieli również podczas akcji drugiego oskarżonego, Leszka J., który polecił zaprzestać przetrzymywania pracowników Karabeli. Niektórzy świadkowie zeznali, że był on „dowódcą” tej realizacji.
- Z tych zeznań wynika rola obydwu oskarżonych – argumentowała sędzia Anna Serwin-Bajan. – Znalazło to także potwierdzenie w tym, co mówiły osoby współpracujące z Krzysztofem Rutkowskim i Leszkiem J.
Wczoraj w sądzie można było usłyszeć, ze zleceniodawcą działań na terenie rafinerii był poprzedni właściciel Glimaru. To on podpisywał umowy z biurami Krzysztofa Rutkowskiego, ale w szczegóły przebiegu całej akcji nie był wtajemniczany. Osoby, które ją wykonywały, zdaniem zleceniodawcy, podlegały obu oskarżonym. To oni wydawali polecenia. Tymczasem według wersji przedstawionej przez Rutkowskiego gospodarzem odprawy, przed samą akcją, był właśnie jej zleceniodawca. Sąd uznał te wyjaśnienia znanego detektywa, jako działania obronne.
- Krzysztof Rutkowski na rozprawie przedstawił taką wersję, że on i Leszek J. udali się na teren rafinerii, gdzie znajdowała się grupa osób zorganizowana przez inne agencje, która pojawiła się wówczas tam, nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego – podkreślała sędzia. – Rutkowski twierdził, że nie organizował tej akcji. Jego zdaniem osobami tymi kierowała inna agencja ochroniarska. Tymczasem te osoby podlegały oskarżonym Krzysztofowi Rutkowskiemu i Leszkowi J. Świadkowie wskazywali na rolę obu oskarżonych, jako tych, którzy prowadzili odprawę przed akcją, określali zadania. Podczas procesu mogliśmy usłyszeć, że obaj oskarżeni byli osobami, które wydawały polecenia zarówno przez krótkofalówki, jak i na terenie rafinerii.
Była partnerka Rutkowskiego, która razem ze znanym detektywem znajdowała się w Gorlicach w dniu, gdy doszło do siłowego zajęcia Rafinerii Nafty Glimar zeznała, że odprawę przed akcją na parkingu stacji benzynowej przeprowadzali obaj oskarżeni i wskazała, że to detektyw wydał polecenie wejścia na teren rafinerii przez radiostację, a w dalszej kolejności działania koordynował Leszek J. Kobieta przyznała w trakcie procesu, że Rutkowski i J. ”zarządzali” nimi wspólnie.
- Ten świadek mówił także, odnosząc się do roli oskarżonych podczas działań, że pomiędzy nimi nie było dominacji – stwierdziła sędzia. – Stąd można wyciągnąć wniosek, że Leszek J. nie był pracownikiem Rutkowskiego wykonującym jego polecenia. Na podstawie wszystkich zgromadzonych w tej sprawie dowodów można stwierdzić, że pomiędzy oskarżonymi doszło do podziału ról, gdzie aktywniejszą osobą był Rutkowski, do momentu wejścia na teren rafinerii. Potem Rutkowski zajął się rozmowami z oboma właścicielami rafinerii i mediami. Strona techniczną przejęcia rafinerii zajął się natomiast Leszek J.
Sędzia odniosła się także do wyjaśnień samych oskarżonych zarówno złożonych w postępowaniu przygotowawczym, jak i tych podczas procesu.
- Te z postępowania przygotowawczego można ocenić, jako wyjaśniania wzajemnie się oskarżające – mówiła sędzia. – Oskarżeni na zmianę podkreślali dominującą role drugiego z oskarżonych, jednocześnie umniejszając swoją rolę w tych działaniach. Te wyjaśnienia sąd uznał za wiarygodne. Leszek J. powiedział: „Krzysztof Rutkowski wydawał polecenia bezpośrednio i przez radiostację, wydał polecenie „Wchodzimy”, był odpowiedzialny za akcję i nią kierował. J. wskazał też oczywiście na czynności, które on podejmował. Na rozprawie J. wycofał się z tego wskazania Rutkowskiego, jako osoby, która kierowała działaniami, decydującymi o przejęciu rafinerii. Sąd ocenił takie postępowanie, jako wykreowanie wspólnej wersji.
Sąd stwierdził wczoraj, że osobami, które dowodziły akcją na terenie rafinerii, które ją przeprowadziły, byli bez wątpienia obaj oskarżeni. Na każdym etapie działań byli jednolitymi partnerami, uzupełniali się w przeprowadzonych działaniach.
Sędzia odniosła się też do sytuacji dotyczącej prawa własności Rafinerii Glimar w tamtym okresie. Krzysztof Rutkowski podczas procesu mówił, że przy podejmowaniu decyzji o przeprowadzeniu akcji istotnym było postanowienie sądu (jakim dysponował klient detektywa – przyp. red.). Na rozprawie jedną z istotnych kwestii, na której się skupiono było to, czy orzeczenie sądu miało formę wykonalności. Oskarżyciel jasno i wyraźnie sprecyzował, że postanowienie sądu miało datę 11 stycznia, a akcja przeprowadzona była dzień wcześniej.
- W tamtych czasach wystarczyło się zwrócić się o klauzulę wykonalności dla podmiotu uprawnionego, któremu sąd udzielił zabezpieczenia i udać się, ale nie na policję, nie do podmiotu prywatnego, któremu płaci się pieniądze, nie do biura doradczego, ani do biura detektywistycznego. Należało się udać do komornika – zaznaczyła sędzia. – W państwie polskim organem uprawnionym do egzekucji orzeczeń sądowych jest komornik. Organem egzekucyjnym w Polsce nie jest oskarżony Krzysztof Rutkowski, jego biura, ani Leszek J. W tej sprawie organom państwa powołanym do egzekucji postanowień sądowych nikt nie dał szansy zadziałania. Nie ma zgody na to, aby organ prywatny mógł pełnić rolę nie tylko organu egzekucyjnego, ale rolę sądu rozstrzygającego spory prawne pomiędzy różnymi podmiotami.
Sąd wymierzając oskarżonym kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem ich wykonywania na okres próby łagodniej potraktował oskarżonego Leszka J. Skazał go na karę 6 miesięcy pozbawienia wolności w „zawiasach” na 2 lata. Orzekł także karę grzywny w wysokości 1.400 złotych. Pod uwagę wziął jego niekaralność i postępowanie podczas działań na terenie rafinerii.
Krzysztof Rutkowski został skazany na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na dwuletni okres próby. Musi też zapłacić grzywnę w wysokości 5 tys. złotych. Wyrok jest nieprawomocny
- Wyrok skazujący i wymiar kary jest zgodny z tym, co wnosiło oskarżenie – powiedział naszemu portalowi prokurator Sławomir Korbelak. – Najważniejsze jest to, że sąd podzielił nasze stanowisko zaprezentowane w mowie oskarżającej.
Leszek J. po wyjściu z sali sądowej przyznał, że szanuje wyrok, jaki dzisiaj zapadł przed sądeckim sądem. Powiedział, że zastanowi się, czy nie złoży w tej sprawie apelacji.
- Nie wykluczam takiego rozwiązania – stwierdził.

(MACH)
Fot. (MACH), JEC








Dziękujemy za przesłanie błędu