Mieszkańcy Piątkowej: "To jest tragedia. Jak po wojnie" [FILM, ZDJĘCIA]
Wczoraj, gdy zaczęło grzmieć, a niebo rozświetlały błyskawice, mieszkańcy osiedla wiedzieli doskonale, co będzie się działo. Przerabiali taki scenariusz już wielokrotnie. Ale powtórki z powodzi błyskawicznej się nie spodziewali.
- Mnie późnym wieczorem obudziła ściana deszczu. Szum wody był przeraźliwy. Błyskawicznie poderwałem się z łóżka i wybiegłem przed dom – relacjonuje Sadeczaninowi Kazimierz Stanek. – Woda płynęła od Łęgu ulicą, ale też spływała w kierunku naszych domów z wyżej położonych terenów. Całkiem nas zatopiło. Siła wody była taka, że skrzywiło mi solidną bramę – żali się nasz rozmówca. – Sąsiada to już drugi raz w odstępie kilku dni zalało. Sprzątaliśmy u niego do piątej rano. Tragedia, jak po wojnie.
Jak mówi nasz rozmówca przy ul. Piątkowskiej ludzie mieszkają, ale… jak na szpilkach. Jak zaczyna mocno padać, nie ma spania.
Piotr Borkowski jest mieszkańcem osiedla Piątkowa, którego posesja znajduje się przy ul. Miodowej. Dosłownie kilkaset metrów od ogrodzenia jego posesji płynie potok Łęgówka. Także i teraz została dotknięta przez kataklizm.
- Najpierw przyszła ogromna ulewa, a potem błyskawicznie mogliśmy odczuć to, że podniosły się wody gruntowe, bo ziemia nie jest w stanie już wchłaniać wody - opowiada pan Piotr. - Z tyłu domu, od góry szła woda i zalewała go od tyłu, a za chwilę wylała Łęgówka. Naprawdę dopust. Tutaj, ulicą Miodową płynęło gdzieś 25 cm wody. Woda wdarła się mi do piwnicy. Ściany są zawilgocone i znowu czeka minie skuwanie tynku.
Pan Piotr przyznaje, że w takiej sytuacji opadają ręce. – W domu, po niedzielnej nawałnicy miałem już wysprzątane. I znów wszystko trzeba zaczynać od nowa – dodaje. – Jak zaczyna padać, proszę mi wierzyć nikt tutaj nie śpi.
[email protected], fot. Iga Michalec.