Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 2 maja. Imieniny: Longiny, Toli, Zygmunta
16/01/2024 - 08:05

Afrosądeczanka z Konga. Czy serce Chance Lumambo już bije po lachowsku?

W jaki sposób Włoch i Anglik trafili do Nowego Sącza? Ugodziła ich strzała Amora wystrzelona przez urocze Laszki. Gruzina ściągnęła tutaj perspektywa dobrze prosperującego biznesu. Studentkę z Konga skusiła Wyższa Szkoła Biznesu. Tę cała czwórkę łączy jedno. Zachwycili się uroczym miastem w widłach Dunajca i Kamienicy.

Czytaj też Wielka mistyfikacja? Jaka jest prawda o miłości Dody i przystojniaka spod Łącka? [ZDJĘCIA]  

Englishman in Nowy Sącz

James Macfarlane  pochodzi z niewielkiego, angielskiego  miasteczka  Henley on Thames liczącego około dziesięć tysięcy mieszkańców. Swoje nazwisko zawdzięcza dziadkowi, lekarzowi, który był w połowie Szkotem.

- Nie poszedłem w ślady dziadka i nie zostałem lekarzem – opowiada James. - Studiowałem literaturę angielską i zostałem nauczycielem w szkole średniej. Zawsze lubiłem pracę z młodzieżą i poniekąd ta pasja sprawiła, że poznałem uroczą Polkę z Nowego Sącza.

 Jak to się stało? W ramach społecznego projektu realizowanego przez parafię protestancką w Henley  Macfarlane zajmował się młodymi ludźmi, którzy popadli w kłopoty. Mieli problemy z nauką, nie mogli znaleźć pracy, czy w ogóle zeszli na nienajlepszą drogę. Przy parafii  działała kawiarenka. To właśnie tam pracowała Bogusia, która po skończeniu w Polsce studiów na rok przyjechała do Anglii. Między innymi po to, żeby podszlifować język.

Czytaj też Ma wymiary XXL. Gabriela z Nowego Sącza robi zawrotną karierę jako modelka. O tym tylko w „Sądeczaninie” [ZDJĘCIA] 

Ugodziła go strzała Amora

- Szybko skradła mi serce i została moją żoną –  mówi James Macfarlane . -  W Anglii mieszkaliśmy dziesięć lat. Dosyć często jeździliśmy do Nowego Sącza. Urzekło mnie to położone w górach nieduże miasto. Poza tym, bardzo polubiłem dużą rodzinę żony: jej  rodziców, czterech braci i trzy siostry. Tak liczna familia u Anglików jest raczej niespotykana.  Ujęło mnie to, że wszyscy byli bardzo serdeczni i przyjęli mnie z otwartymi ramionami.

Po dekadzie spędzonej w Anglii zdecydowaliśmy z żoną, że zamieszkamy w Polsce, w Nowym Sączu. Potraktowałem to jako przygodę – dodaje Macfarlane.  - Ta przygoda zaczęła się od dwupokojowego mieszkania w bloku przy Alejach Batorego. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Ponieważ z natury mam raczej pogodne usposobienie, prawdę mówiąc niespecjalnie przeszkadzało mi to małe lokum i szybko się do tego przyzwyczaiłem. Teraz mieszkamy we własnym domu na osiedlu Zawada.

James dosyć szybko znalazł pracę. Jeszcze przed wyprowadzką do Polski, przyjechał do Nowego Sącza na rozmowę kwalifikacyjną w prywatnej szkole językowej. Zanim zaczął uczyć angielskiego, musiał skończyć w Krakowie odpowiedni kurs dla obcokrajowców uprawniający go do nauczania angielskiego. W szkole był zatrudniony przez rok, potem przez kilka lat miał własną firmę i dawał prywatne lekcje. Teraz pracuje w Akademii Nauk Społecznych i w Zespole Szkół Społecznych Splot.

Czytaj też Ksiądz, który chodzi do zła w Nowym Sączu. Zagląda w najczarniejsze zakamarki ludzkiej duszy

Łamanie języka na języku polskim

Co było dla Jamesa największym wyzwaniem? - Nauka języka polskiego, którego nie znałem ni w ząb – mówi ze śmiechem. Prawdę mówiąc wydawało mi się, że kiedy zamieszkam w Nowym Sączu, przyjdzie mi to łatwo. Ale myliłem się. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to taki trudny język. Słów uczyłem się z kontekstu, ale gramatyka to po prostu był koszmar!  Do tej pory nie jestem w stanie opanować odmiany przez przypadki. Angielski dog, czyli wasz  pies to zawsze jest dog. Odmieniany przez przypadki polski pies, jest jeden w kilku postaciach. I tak z każdym wyrazem! Dla Anglika to nie do pojęcia. Ciągle mam kłopoty z rodzajem męskim i żeńskim. Zamiast „on” mówię „ona”. Trudno też mi wymawiać polskie „r”, nie mówiąc już o wszystkich szeleszczących spółgłoskach. Ale idzie mi coraz lepiej. Całkiem dobrze wymawiam już Rytro – zapewnia Anglik.

- Podczas rodzinnych spotkań, mój teść ze znajomości języka polskiego daje mi trzy punkty w dziesięciostopniowej skali. (śmiech). Znacznie surowiej ocenia mnie trójka moich dzieci, które czasem sobie ze mnie żartują, że po dziesięciu latach mam problemy z wymową. Kiedyś mojej najmłodszej córce próbowałem czytać po polsku bajki, poprosiła, żebym nigdy więcej tego nie robił. Powiedziała, że wolałaby porozmawiać ze mną o obrazkach w książce po angielsku! (śmiech).

James Macfarlane przyznaje, że co jakiś czas zalicza zabawne wpadki. Jak mówi, nigdy nie zapomni tego, jak bardzo rozbawił kolegów i koleżanki w pokoju nauczycielskim.  - Na tablicy informacyjnej wisiała lista zastępstw za tych nauczycieli, którzy byli nieobecni.  A ja mówiłem, że muszę sprawdzić moje „przestępstwa”. To spotkało się z wybuchem śmiechu. Takich sytuacji jest więcej, ale się tym specjalnie nie przejmuję.  Na szczęście mam poczucie humoru i dystans do siebie.

Czytaj też Żona miliardera, właściciela krynickiego hotelu, cała w złocie. Cudne życie u boku starszego o pół wieku męża[ZDJĘCIA]

Co lubi u mieszkańców Nowego Sącza?

- Ludzie są tutaj naprawdę życzliwi, otwarci i gościnni, są też bardzo bezpośredni. Mówią to co myślą. Tym różnią się od bardziej stonowanych w sposobie bycia Anglików, co w Polsce określacie mianem „angielskiej flegmy”. Co nas jeszcze różni?  W Anglii przywiązuje się większą wagę do uprzejmości.  Przy każdej okazji mówi się „dziękuję”, „proszę”, a w Polsce niekoniecznie. W domu częściej mówię „sorry” niż moja żona – dodaje James i znowu się śmieje. Jak przyznaje, w relacjach z innymi Anglicy zwykle zachowują większy dystans, choć on sam  uważa siebie za bardzo otwartego.

A może Macfarlane po części stał się już  Polakiem, a właściwie sądeckim Lachem? - Po tylu latach mogę śmiało powiedzieć, że Nowy Sącz, przynajmniej teraz, stał się moim miejscem na ziemi – mówi James.

Afrosądeczanka z Konga

Wśród obcokrajowców, którzy mieszkają w Nowym Sączu, są  też przelotne ptaki, do których należy Chance Lumambo Kisindja, studentka Wyższej Szkoły Biznesu, która do Polski przyjechała z Kongo.

- Moje rodzinne miasto to Likasi, położone w prowincji Górna Katanga, w południowo-wschodniej części   Konga. Jest dużo większe od Nowego Sącza,  bo liczy ponad czterysta tysięcy mieszkańców.

Jakie drogi przywiodły Chance do Nowego Sącza? Dlaczego nasze miasto pokochał też Włoch Alessandro Di Giovanni, który ma własną restaurację i   Gruzin Zurabi Shekiladze, współwłaściciel piekarni?  Jakie są ich historie? Cały artykuł można przeczytać w internetowym wydaniu miesięcznika „Sądeczanin” KLIKNIJ  TUTAJ  oraz w  tradycyjnym, papierowym wydaniu periodyku. ([email protected])

Gdzie można kupić  miesięcznik "Sądeczanin"?

Nowy Sącz

  • Księgarnia-Antykwariat BESTSELLER, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 1
  • Firma Handlowa DANEK, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 45
  • MUSICBAN, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 15
  • Kiosk wielobranżowy, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 23
  • Spółdzielnia Ogrodnicza Ziemi Sądeckiego, Nowy Sącz, ul. Chopina 10
  • Sklep Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 22
  • ADeeM – Dariusz Migacz, ul. Lwowska 66A, Nowy Sącz

Poza miastem

  • Kamianna: Pasieka Barć Kamianna, Kamianna 17 (gmina Łabowa)
  • Brzezna: Sklep spożywczo-przemysłowy BEATRICZE, Brzezna (gmina Podegrodzie)
  • Łącko: Firma Handlowa PASOŃ, Łącko 214
  • Grybów: SHP SKŁADNICA GRYBÓW, ul, Rynek 1, Grybów
  • Stary Sącz: Kiosk TRAFIKA, ul. Rynek 12, Stary Sącz
  • Łacko: QSi Sport Leszek Pasoń

Przypominamy o ofercie prenumeraty naszego miesięcznika, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Po wykupieniu prenumeraty "Sądeczanina" co miesiąc na wskazany adres będziemy wysyłać za pośrednictwem poczty najnowsze wydanie periodyku. Więcej informacji: Bogusława Berdychowska - tel. 18 475 16 26, mail: [email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu