Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 8 maja. Imieniny: Kornela, Lizy, Stanisława
09/12/2015 - 21:30

Ponad tysiąc paczek i kilkadziesiąt tysięcy dobrych ludzi

O hojności mieszkańców Sądecczyzny, uczynnych wolontariuszach i ludziach, którzy potrzebują naszej pomocy rozmawiamy z Grzegorzem Wasilukiem, koordynatorem akcji „Serce-Sercu”. W tym roku Fundacja Sądecka już po raz dwudziesty zachęca do dobroczynności i podzielenia się przedświątecznymi zakupami z potrzebującymi. Naszych wolontariuszy znajdziecie w dziesiątkach sklepów.

Z jakimi sklepami współpracuje Fundacja Sądecka w przy organizacji akcji charytatywnej „Serce-Sercu”?

Współpracują z nami zarówno sklepy sieci ogólnopolskich jak i te mniejsze. Z bardziej rozpoznawalnych marek są to: Biedronka, PSS Społem, Eko, Tesco, Delikatesy Centrum, Carrefour, Leclerc czy Intermarche.

Co najczęściej ląduje w koszyku wolontariuszy i jak dużo jest darów?

Mąka, makaron, cukier, olej, konserwy, słodycze... Co ciekawe można zauważyć trendy: jak zbierają dziewczyny, to dostają więcej słodyczy, jak chłopaki, to w koszyku lądują konserwy. Jeśli chodzi o ilości ofiarowanych produktów – tutaj wielkość sklepu nie przekłada się na zbiory, bo czasem w sklepie osiedlowym zapełni się pięć koszyków, a w sklepie wielkopowierzchniowym, trzy. To nam dobitnie mówi, że o potencjale danego miejsca decydują ludzie, ich serce a nie powierzchnia placówki.

Zdarzają się niecodzienne przypadki hojności?

Tak, jak na przykład w Rafie, gdzie podjechała osoba i zostawiła pełny koszyk zakupów. W wózku były najpotrzebniejsze rzeczy, bardzo przemyślanie dobrane, uzupełniające się z długim terminem przydatności do spożycia. Rafa znana jest z tego, że zakupy robią w niej wymagający klienci, o wyższej średniej zarobków, a co za tym idzie bardzo praktyczni, także w obdarowywaniu.

W Eko na Barbackiego, gdzie, notabene mój sąsiad z Wólek, pan Jerzy kupił około stu makaronów i przekazał na naszą akcję. Choć wiem, że ludzie niechętni są do publicznych, pod nazwiskiem podziękowań, to uczulałem wolontariuszy, żeby w takich przypadkach chociaż spytali o imię takich osób. Moglibyśmy wtedy ująć ich w jakimś komunikacie na stronie Sądeczanina, podziękować im za wyjątkową hojność. Generalnie, bez podziału na tych co dają więcej lub mniej, wszystkim darczyńcom należą się największe podziękowania, bo to ich pieniądze i ich ofiarność buduje tę akcję. Najważniejsze osoby w naszej akcji są najbardziej anonimową i cichą grupą, często niedocenianą. My organizacyjnie jesteśmy tylko odpowiedzialni za przekazanie tych darów. Dlatego korzystając z okazji serdecznie im dziękuję.

Co się później dzieje z taką żywnością?

Ze sklepów przewozimy ją do magazynu, który udostępnia nam Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa. Tam produkty są segregowane na suche, mokre, słodycze, konserwy, te, które trzeba wstawić do chłodni. Potem robione są paczki wg klucza „wszystkiego po trochu” – czyli staramy się, aby każda paczka zawierała pełen przekrój zebranych darów.

Skąd wiadomo do kogo paczki mają akurat trafić?

Fundacja współpracuje z Kasami Wzajemnej Pomocy, ze Stowarzyszeniem Sołtysów Ziemi Sądeckiej, gminnymi ośrodkami pomocy społecznej, Caritasem, z koordynatorami wolontariatu ze szkół – najczęściej są to pedagodzy. Fundacja również posiada własną wiedzę o zdolnych dzieciach, których rodziny są w trudnej sytuacji materialnej, ponieważ od lat prowadzimy Fundusz Stypendialny imienia Braci Potoczków, specjalny program właśnie dla nich. Jak więc widać, źródeł pozyskiwania takiej wiedzy jest dużo. Wszystkie wymienione wyżej podmioty i osoby doskonale orientują się w sytuacji rodzin na terenie ich działania. To od nich uzyskujemy informację, ile paczek potrzebują, aby wesprzeć te w trudnej sytuacji i to właśnie im powierzamy misje przekazania paczek.

Czy trudno w młodzieży zaszczepić chęć pomagania innym?

Nie trzeba im nic zaszczepiać. Z roku na rok jest ich coraz więcej. Niektóre dzieciaki uczestniczą w akcjach już po raz czwarty, czy piaty raz. To bardzo cenne, zwłaszcza, że robią to z dużym zaangażowanie. Kiedy wchodzę do sklepu jestem od razu obdarzany uśmiechem i miłym przywitaniem wolontariuszy, nie wiedzą, że pracuje w Fundacji, więc mam okazję przekonać się jak zaangażowani są w akcję i mogę powiedzieć, że to bardzo budujące doświadczenie. Nawet przedstawiciele handlowi zostawiają im swoje gadżety do promocji. Wiedzą, że nie mają za zadanie postać i rozdać ulotki, ale zebrać produkty spożywcze dla potrzebujących, dla tych których święta nie będą może takie radosne jak nich. W niektórych domach nie ma nawet trzech potraw na wigilii.

Wokół Fundacji Sądeckiej udało się zbudować silne zaplecze młodych, chętnych do pomocy osób...

Wolontariusze, którzy biorą udział w tej akcji to osoby, które zazwyczaj nie pierwszy raz współpracują z nami. Wiemy, że ci młodzi ludzie to przyszłość naszego regionu i warto w nich inwestować. To, że angażują się na poziomie tysiąca osób w Sączu i w powiecie, to świadczy o tym, że chcą tez coś zrobić dla innych. Dlatego staramy się dać im również pewną ofertę, z której mogą sami skorzystać, że wymienię choćby stypendia Funduszu im. Braci Potoczków, czy konkursy historyczne jak „Mój Region – Moja Duma”. Zależy nam na dostrzeganiu i nagradzaniu ich aktywność dla Małej Ojczyzny, swoich rówieśników i potrzebujących.

Jak zachęcić ludzi do wrzucenia czegoś do koszyka „Serce-Sercu”?

Zmienia nam się trochę pokolenie. Odchodzą ci, co pamiętają czasy wojny i wczesny PRL, tamtą biedę. Ich w ogóle nie trzeba zachęcać, oni wiedzą co to znaczy nie mieć czegoś na święta, dlatego bez zbytniego namawiania dzielą się tym co mogą. Urosło nam już nowe pokolenie, które nie pamięta czasów komuny, urodziło się już w wolnej Polsce. Do nich zazwyczaj przemawia obraz, media, wyjątkowość przekazu. Nam nie wypada i nie chcemy nakłaniać do ofiarności poprzez dosłowność obrazu - bo trudna sytuacja materialna to strefa bardzo intymna.

To jak ich przekonać?

Tylko działając na wyobraźnię, a do tego nikt nie nadaje się lepiej niż wolontariusze. To ich słowa i przekonanie , że to co robią jest ważne, potrzebne i pomocne, działa na innych najlepiej. Sprawdzają się tutaj w stu procentach, co widać po efektach ich pracy. Co więcej, poza takim od serca zaangażowaniem są też są wolontariusze bardzo praktyczni – jak na przykład Daria Smaga z Zespołu Szkół nr 1 im .KEN tzw. Gastronoma – która przekazując mi dary poprosiła o pozostawienie ich części w koszyku, „bo to przyciąga ludzi i chętniej wrzucają”. Jasno widać, że to wolontariusze są kluczem, i za to osobne podziękowania się im należą.

Rozmawiał Janusz Bobrek
Fot. JB







Dziękujemy za przesłanie błędu