Wysyp grzybów. Grzybiarze nie nadążają z ich zbieraniem
Na Sądecczyźnie jest wysyp grzybów, czemu sprzyja pogoda: ciepłe deszcze i słońce na przemian. Wypoczywający u rodziny w Nowym Sączu pan Paweł z Olkusza (na zdjęciu) potrzebował raptem dwóch godzin w lasach chełmieckich, aby zebrać kilkanaście kilogramów grzybów.
- Same prawdziwki, niektóre bardzo dorodne – mówi zadowolony grzybiarz z Olkusza, który w swoich stronach takim zbiorem nie może się pochwalić. W grzybobraniu towarzyszyła mu wierna jamniczka. Suczka wabi się Mamba.
– Ma nosa do grzybów. Co ja przeoczę, to Mamba znajdzie. Stoi przy grzybie, szczeka i merda ogonem – twierdzi właściciel czworonoga. Wyszli z lasu, gdy się już ściemniało, jak to widać na zdjęciu.
Nie trzeba daleko jeździć od Sącza i wspinać się po wertepach, aby trafić na borowiki, kozaki i rydze.
– Znam miejsca oddalone o piętnaście minut jazdy samochodem od Rynku, nie zdradzę gdzie, że człowiek wręcz potyka się o grzyby – mówi pani Danuta z Przetakówki. Prawie każdego poranka „wyskakuje” na grzyby i nigdy nie wraca z pustymi rękami.
– Nie pamiętam tak dobrego roku dla grzybiarzy – mówi zaradna sądeczanka, która ma już całą spiżarnię zapchaną grzybami: suszonymi, marynowanymi, gotowanymi.
- W tej chwili zapycham spiżarnie rodzinie. Szwagrowi na imieniny dałam kosz borowików, nawet litrowa butelka whisky tak by go nie ucieszyła – dodała nasza gospodyni.
Rynek Maślany w Nowym Sączu jest zawalony grzybami. Za parę złotych można kupić kobiałkę prawdziwków, w sam raz do ususzenia na Wigilię.
Grzyby sprzedawane są też przy ruchliwej szosie na Brzesko. Wiele dzieci w ten sposób zarabia na drobne, wakacyjne przyjemności.
(s), fot. Czytelnik
– Ma nosa do grzybów. Co ja przeoczę, to Mamba znajdzie. Stoi przy grzybie, szczeka i merda ogonem – twierdzi właściciel czworonoga. Wyszli z lasu, gdy się już ściemniało, jak to widać na zdjęciu.
Nie trzeba daleko jeździć od Sącza i wspinać się po wertepach, aby trafić na borowiki, kozaki i rydze.
– Znam miejsca oddalone o piętnaście minut jazdy samochodem od Rynku, nie zdradzę gdzie, że człowiek wręcz potyka się o grzyby – mówi pani Danuta z Przetakówki. Prawie każdego poranka „wyskakuje” na grzyby i nigdy nie wraca z pustymi rękami.
– Nie pamiętam tak dobrego roku dla grzybiarzy – mówi zaradna sądeczanka, która ma już całą spiżarnię zapchaną grzybami: suszonymi, marynowanymi, gotowanymi.
- W tej chwili zapycham spiżarnie rodzinie. Szwagrowi na imieniny dałam kosz borowików, nawet litrowa butelka whisky tak by go nie ucieszyła – dodała nasza gospodyni.
Rynek Maślany w Nowym Sączu jest zawalony grzybami. Za parę złotych można kupić kobiałkę prawdziwków, w sam raz do ususzenia na Wigilię.
Grzyby sprzedawane są też przy ruchliwej szosie na Brzesko. Wiele dzieci w ten sposób zarabia na drobne, wakacyjne przyjemności.
(s), fot. Czytelnik