Ekstremalny chłopak Dody. Nie uwierzycie co wyprawia jej ukochany Darek spod Nowego Sącza [WIDEO] [ZDJĘCIA]
Ostatnimi czasy na łamy mediów trafia za sprawą słynnej Dody, z którą związał się ponad pół roku temu. Tym razem zrobiło się o nim głośno z powodu jego nietuzinkowego, realizowanego od czterech lat marzenia. Dariuszowi Pachut, nie tylko ratownik medyczny i płetwonurek, działa w Klubie Alpinistycznym przy Beskidzkiej Grupie GOPR.
Najbardziej kręci go canyoning
Wysokie góry to jego życiowa pasja, ale najbardziej go kręci ekstremalny canyoning. To połączenie wspinaczki, trekkingu, skoków i nurkowania. Polega na pokonaniu pewnej, wyznaczonej trasy. Z reguły należy przejść wzdłuż rwącej rzeki. Stąd odniesienie nazwy do kanionu, w którym płynie rzeka. Po drodze trzeba stawić czoło różnym przeszkodom - jaskiniom, wodospadom, ciasnym przesmykom i wąwozom.
Skąd wziął się szalony pomysł, żeby zdobyć najwyższe wodospady świata, na co nikt jeszcze nigdy się nie poważył? - Na jednym z wyjazdów canyoningowych padło pytanie jaki jest najwyższy wodospad na świecie – mówił w rozmowie z „Sądeczaninem” Dariusz Pachut. - Odpowiedź była oczywista, że to Salto Angel w Wenezueli. Ale ja rzuciłem hasło: „panowie musimy z niego zjechać na linach”.
Nie usłyszał pan od kolegów, że jest pana szalony?
Nie. Powiedzieli, że jadą a ze mną – odpowiadał ze śmiechem. - Powiedzieli, że jadą a ze mną.
Ci śmiałkowie, to poza Dariuszem Pachutem, kolejny nasz krajan, Miłosz Forczek, który pochodzi z Gorlic, Dimitri Wika i Paweł Jankowski. Na wyprawę pojechał z nimi fotograf i filmowiec z Zakopanego Jan Wierzejski, który eksremalne wyczyny dokumentował.
Postanowili zjechać na linach z dziesięciu najwyższych wodospadów świata
A potem szybko urodził się pomysł zdobycia dziesięciu najwyższych wodospadów świata, z których każdy ma blisko kilometr wysokości. Jest Korona Ziemi, Korona Himalajów, ale nikt jeszcze nie wymyślił Korony Wodospadów. Przedsięwzięcie, które zyskało nazwę Slide Challenge, zakłada zdobycie wszystkich kaskad. Swój pierwszy wodospadowy szczyt, ten najwyższy na świecie, Salto Angel w Wenezueli, zdobyli blisko cztery lata temu.
Przygotowania do wyprawy - opowiadał Pachut – trwały pól roku. – Przedsięwzięcie było trudne pod względem logistycznym. Należało zgromadzić odpowiedni specjalistyczny sprzęt i oprócz tego zdobyć pieniądze na samą wyprawę. Sprzęt zasponsorowała nam firma zajmująca się jego produkcją. Gorzej było z zebraniem pieniędzy. Potrzebowaliśmy 80 tysięcy złotych. Jednak nikt w nasz pomysł, który pewnie „normalnym” ludziom wydawał się szalony, nie chciał zainwestować. Ostatecznie udało się, choć niektórzy z nas musieli się zapożyczyć, inni wydali na to swoje oszczędności.
czytaj też Katarzyna Zielińska już nie robi tego od półtora roku. Powiedziała to mediom [ZDJĘCIA]
Pomógł góralski charakter Darka
-To, że ta wyprawa doszło do skutku, to w dużej mierze zasługa Darka Pachuta - mówił rzecznik prasowy Slide Challenge Piotr Garstka. - Ta wyprawa pewnie nie doszłaby do skutku, gdyby nie on. – Zaważył na tym jego góralski charakter. Ten typowy dla górali upór i determinacja w dążeniu do celu. Cały czas powtarzał, że to się musi udać. Cały czas gnał w realizacji tego przedsięwzięcia do przodu. A my razem z nim.
Udało się. Żeby dostać się na szczyt najwyższego wodospadu świata, przez sześć dni musieli przedzierać się przez dżunglę. Spali w hamakach i namiotach.
- Prowadzili nas Indianie, którzy grali na fletach, żeby nas duchy ich pradziadów wpuściły bezpiecznie do dżungli. A potem przyszedł najbardziej ekstremalny etap wyprawy. Zjazd na linach wzdłuż liczącej blisko kilometr kaskady.
- Schodziliśmy odcinkami przez dwa dni, z noclegiem na małej, skalnej półce. Każdy z nas zjeżdżał z plecakiem ważącym około dwudziestu kilogramów, a do tego jeszcze sprzęt biwakowy ważący kolejne dwadzieścia kilo, plus liny. Przyznaję, że na takiej wysokości odczuwa się lęk, ale profesjonalne podejście do takiego wyzwania, pozwala zrobić to bezpiecznie. Nasz zespół składa się między innymi z ratowników górskich.
Zjazd na linach to niejedyny ekstremalny wyczyn. Maksimum adrenaliny zaserwował sobie Paweł Jankowski, który jako jedyny z pięcioosobowego zespołu skoczył z wodospadu ze spadochronem.
Jeszcze tyle wodospadów do zdobycia…
Niemal zaraz po powrocie z wyprawy śmiałkowie zaczęli się szykować się do zdobycia kolejnych wodospadów. Jak dotąd, poza Salto Angel, udało się stanąć na szczycie kaskady Tugela w RPA, który liczy 948 metrów oraz Skorga w Norwegii o wysokości 875 metrów. Teraz udało się zjechać na linach z wodospadu Yumbilla w Peru, z wysokości 896 metrów.
Było ciężko, pogoda dramat, ale podjęliśmy wyzwanie i się udało! - napisał w mediach społecznościowych Dariusz Pachut.
Jakie wodospady pozostały jeszcze śmiałkom do zdobycia? Na liście jest jeszcze Cataratas las Tres Hermanas (Peru, 914 m), Oloʻupena (USA, 900 m), James Bruce Falls (Kanada, 840 m) i Browne Falls (Nowa Zelandia, 836 m).
Dotarcie do każdego z nich wymaga innej techniki. W Nowej Zelandii trzeba będzie wylądować na wodzie i kajakami dostać się do wodospadu – mówił w rozmowie z Sądeczaninem Dariusz Pachut.
Przy Dodzie iskry się sypią
Czy te ektremalne pasje góral spod Łacka sprawiły, że tak bliska jego sercu stała się słynące ze swego temperamentu Doda, który uchodzi za skandalistkę?
W życiu spotkasz tylko jedna osobę, z którą lecą iskry od samego początku. Wymowne spojrzenie, aluzje i gra gestów. Cała reszta to jak odpalanie pustej zapalniczki…– napisał Dariusz Pachut na swoim profilu na Facebooku pod wspólnymi zdjęciami z ukochaną. ([email protected]) Fot. film Jan Wierzejski, Instagram