Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 14 maja. Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja
14/10/2022 - 11:20

Zawsze uważałem, że kształcenie polega na tym, by uczyć prawa do własnego zdania

Rozpoczyna się rok szkolny w Akademii Weltona, elitarnej szkole średniej o wielkich osiągnięciach i...nader surowej dyscyplinie. W miejsce odchodzącego na emeryturę nauczyciela języka angielskiego, przychodzi nowy, John Keating: Bez względu na to, co jeszcze w życiu usłyszycie, pamiętajcie, że słowo i idea mają moc zdolną zmienić świat.

(...)
Nie obawiajcie się. Na pewno jeszcze pouczymy się na moich lekcjach tak, jak wymaga tego Akademia. Ale ze mną, jeśli tylko dobrze wykonam swoją robotę, nauczycie się znacznie więcej. Na przykład... nauczycie się smakować słowo. Bez względu na to, co jeszcze w życiu usłyszycie, pamiętajcie, że słowo i idea mają moc zdolną zmienić świat. Przed momentem użyłem zwrotu „hoi poili”. Czy ktoś wie, co on oznacza? Overstreet, rusz swoim stalowym hełmem.

W klasie rozległ się śmiech. Overstreet zmarszczył brwi w głębokim namyśle, ale nie potrafił odpowiedzieć na pytanie.

- A ty, Anderson? No, chłopie. Jesteś mężczyzną? Klasa znowu się roześmiała i wszyscy spojrzeli na Todda, który wyprostował się w skupieniu. Po chwili zaprzeczył gwałtownym ruchem głowy:
- Nie wiem. Meeks podniósł rękę do odpowiedzi.
- „Hoi poili”. Czy to nie znaczy „stado”? - Oczywiście, panie Meeks - odparł Keating.
- W języku greckim zwrot ten znaczy „stado”. Proszę jednak uważać, bowiem jeśli użyjecie zwrotu „hoi poili”, to w rzeczy samej powiecie: „to nasze stado”, co znaczy, że również sam mówiący do stada należy. Zatem, mówiąc: „hoi poili”, stwierdzamy po prostu, że wszyscy należymy do bezmyślnego stada.

Keating uśmiechnął się lekko i przeszedł na drugi koniec sali.
- Pan Pitts może powątpiewać w wartość dziewiętnastowiecznej literatury, twierdząc, że nie ma ona nic wspólnego ani ze szkołą biznesu, ani z akademią medyczną, ani z kancelarią adwokacką. Uważa zapewne, że powinniśmy wkuć doktora Pritcharda, nauczyć się metrum i metafor, by spokojnie zająć się realizowaniem bardziej poważnych życiowych planów. Pitts poprawił się na krześle.
- Kto? Ja? - zapytał, nie bardzo rozumiejąc. Keating plasnął otwarta dłonią w ścianę za plecami uczniów. Podskoczyli na swoich miejscach i jak na komendę odwrócili się w jego kierunku.
- Cóż - szepnął Keating. - Mówię wam, takie myślenie to absurd! Czytamy poezję, bo należymy do ludzkiego gatunku. A gatunek ludzki przepełniony jest namiętnościami! Oczywiście, medycyna, prawo, bankowość to dziedziny niezbędne, by utrzymać nas przy życiu. Ale poezja, miłość, piękno? To wartości, dla których żyjemy. (...)

Chłopcy siedzieli w milczeniu, zamyśleni. Keating rozejrzał się i z naciskiem powtórzył ostatnie zdanie: - „Że sztuka trwa i także ty dopisać możesz wers.”
Powoli wrócił do katedry. Wszystkie oczy wpatrywały się w jego rozjaśnioną twarz. Spojrzał uważnie na uczniów.
- Jaki będzie wasz ostatni wers? - zapytał z namysłem. W klasie było cicho.  (…)

Nagle Keating wskoczył na swoje biurko i powiódł okiem po klasie.
– Dlaczego tu stanąłem? – zapytał.
– Żeby być wyższym? – zasugerował Charlie.
– Stanąłem tu, by przypomnieć samemu sobie, iż ciągle powinniśmy zmuszać się do innego patrzenia na świat. Stąd wszystko wygląda inaczej. Zapewniam was. Jeśli nie wierzycie, stańcie tu sami. No, proszę. Wszyscy po kolei. – Keating zeskoczył na podłogę.
Chłopcy wstali i nieufnie podeszli do katedry, zaintrygowani kolejnym dziwnym pomysłem nauczyciela. Nie dali się długo namawiać. Jeden po drugim zaczęli wchodzić na biurko Keatinga. Każdy stał przez chwilę, rozglądał się z zainteresowaniem, po czym zeskakiwał, robiąc miejsce następnemu. Czasami na biurko wchodziło po kilku naraz. Jedynie Todd Anderson nie ruszał się z miejsca. W tym czasie Keating cierpliwie spacerował po klasie i przyglądał się chłopcom z uśmiechem.
– Jeśli jesteście czegoś bardzo pewni – powiedział, kiedy przed biurkiem czekało na swoją kolej dwóch ostatnich uczniów – to spróbujcie pomyśleć o tym z innego punktu widzenia, nawet jeśli wiecie, że to śmieszne albo głupie. Kiedy czytacie książkę, nie bierzcie pod uwagę tylko tego, co mówi autor, weźcie pod uwagę również to, co myślicie wy. Musicie starać się odnaleźć własny głos, chłopcy. Im dłużej będziecie zwlekać z rozpoczęciem tych poszukiwań, tym mniej możecie liczyć na to, że będą uwiecznione sukcesem. Thoreau powiedział tak: „Większość ludzi wiedzie życie w milczącej beznadziei”. Dlaczego tak strasznie siebie zubażać? Zaryzykujcie, postawcie stopę na ziemi nieznanej. (…)

Bezsprzecznie. John, podejmujesz duże ryzyko, zachęcając chłopców do tego, by stali się artystami. Kiedy zorientują się, że nie są ani Rembrandtami, ani Mozartami, ani Szekspirami, znienawidzą cię.
- Ależ George, wcale nie mają stać się artystami - zaoponował Keating.
- Nie pojąłeś istoty rzeczy. Zależy mi raczej na tym, by zostali wolnomyślicielami.
- Ach - zaśmiał się pod nosem McAllister. - Siedemnastoletni wolnomyśliciele?
- Nigdy nie podejrzewałem, że jesteś cynikiem - powiedział Keating, popijając kawę małymi łykami.
- Nie cynikiem, mój drogi - sprostował z naciskiem McAllister.
- Realistą! Pokaż mi serce nie opętane zwodniczymi marzeniami, a pokażę ci człowieka szczęśliwego! - McAllister przeżuwał kolejną porcję mięsa. (...)

Zawsze uważałem, że kształcenie polega na tym, by uczyć prawa do własnego zdania. (...)

Jest czas na śmiałość, tak jak i jest czas na rozwagę. Mądry człowiek rozumie to i potrafi odgadnąć, kiedy jest czas na co.
 

Stowarzyszenie umarłych poetów, Nancy Kleinbaum, Dom wydawniczy Rebis, 2007 r.







Dziękujemy za przesłanie błędu