Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 15 maja. Imieniny: Dionizego, Nadziei, Zofii
02/12/2012 - 11:51

Przełamać stereotypy. Kryminalna historia z Trójcą

Sen czy rzeczywistość? Bujna wyobraźnia czy autentyczne doświadczenie? A co jeśli to naprawdę list od Boga? Tylko dlaczego chce się spotkać właśnie tam?!
„Chata”, od momentu ukazania się, jest niezmiernie popularna: jak informuje okładka, sprzedano już ponad 6 mln egzemplarzy tej ksiązki. Tytuł może wiele nam nie powie, ale już jego druga część owszem: „Gdzie tragedia zderza się z wiecznością”. A zatem – będzie o ludzkim doświadczeniu, o tym, co najgłębsze, najbardziej dotkliwe, ale i uwalniające.
Głównym bohaterem, którego historię opowiada jego dobry kolega, Will, jest przeciętny, 56-letni Amerykanin, Mackenzie Allen Philips, w skrócie – Mack. Nie miał łatwego dzieciństwa: ojciec alkoholik znęcał się nad żoną i dziećmi, aż wreszcie, gdy Mack miał 13 lat, po prostu nie wytrzymał i odszedł. Po latach tułaczki dojrzał do powrotu, założył rodzinę i wiódł spokojne życie, prowadząc interesy z domowego biura. Jak większość mieszkańców miasteczka, bywał w lokalnym protestanckim kościele i uważał się za całkiem religijnego. Jego dumą są wspaniała żona, Nan, pielęgniarka, i piątka uroczych, w połowie dorosłych już dzieci.
Tak było do czasu, aż 7 lat temu, w życie Philipsów wkroczył Wielki Smutek: niespodziewana rodzinna tragedia wstrząsnęła fundamentami ich domu, a Mack, mimo, że próbował wziąć się w garść, nie potrafił się pogodzić ze śmiercią Missy.
Historia, o której czytamy, wydarzyła się jednak nieco później, bo 3 lata temu. Niespodziewane zaproszenie znalezione w skrzynce na listy nie zapowiadało TEGO. „Zdarza się, że postanawiamy uwierzyć w coś, co normalnie uznalibyśmy za całkowicie irracjonalne. To nie oznacza, że naprawdę jest irracjonalne, tylko że z pewnością nie jest racjonalne. Może istnieje nadracjonalność: coś, co wykracza poza normalne definicje faktu albo logikę opartą na danych i ma sens tylko wtedy, jeśli zobaczy się większy obraz rzeczywistości. Może właśnie tam jest miejsce dla wiary” – wyznaje Mack i jedzie na spotkanie z tajemniczym nadawcą. Jakie będzie jego zdziwienie, gdy zamiast najgorszego, którego się spodziewał, pozna starą murzynkę Elousię, młodego mężczyznę o wschodnich rysach i wszędobylską Azjatkę o wdzięcznym imieniu Sarayu.
To pewnie jedna z najbardziej nieprawdopodobnych, najpiękniejszych historii spotkania człowieka z Bogiem, o jakiej możemy przeczytać we współczesnej prozie. O TAKIM Bogu raczej się nie słyszy, a nasze wyobrażenia, na przykład Boga Ojca, trącą banałem… Tymczasem, „Chata” burzy nam taki Jego obraz niemal całkowicie: Bóg jest bardzo blisko, wyjątkowo mnie lubi, kocha śmiać się do łez! Jest Tajemnicą, to prawda, ale – „Kto chciałby wielbić Boga, którego bez trudu można zrozumieć?”.
Książkę czyta się jak dobry kryminał. Wartka akcja i nagłe jej zwroty podczas nie dają się oderwać od kolejnych stron. Mimo lekkiego stylu i typowo powieściowego charakteru, „Chata” jest też lekturą nieco wymagającą: jej zadaniem nie jest bowiem jedynie umiejętne opowiedzenie jednej z wielu historii; to rzecz o cierpieniu, żądzy zemsty, pragnieniu bycia kochanym, zmaganiu z własną przeszłością.
Nie jest łatwo wrócić w swoim życiu do miejsca, które najbardziej boli. Ale tak to już jest: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” – mówi św. Paweł (Rz 5,21); często, najkrótsza droga do Boga wiedzie dokładnie z tego miejsca w którym jesteś, z tego miejsca jaki jesteś! I dobrze jest się czasem odważyć na szczerą modlitwę i – jak Mack – w pewnym momencie zawołać: „Gdzie jesteś? Myślałem, że chcesz się ze mną spotkać. Jestem tu, Boże. A ty? Nigdzie nie można Cię znaleźć! Nie było Cię nigdy, kiedy Cię potrzebowałem. Ani wtedy, gdy byłem małym chłopcem, ani wtedy, gdy straciłem Missy. Teraz też jesteś nieobecny! Ładny z Ciebie Tata!”

William P. Young, Chata, Wydawnictwo Nowa Proza, Warszawa 2009.

Anna Wojna






Dziękujemy za przesłanie błędu