Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 13 maja. Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego
27/05/2022 - 14:20

Książka dla dzieci: Tato, popłyńmy na wyspę

Znana i lubiana na świecie seria książek o rodzinie Różyczków jest idealną lekturą dla niemogących usiedzieć w miejscu kilkulatków oraz ich zabieganych, ale zawsze skorych do zabawy z pociechami rodziców. Markus Majaluoma jest popularnym skandynawskim pisarzem i ilustratorem książek, w których z humorem portretuje życie współczesnej rodziny.

Gdy pewnego dnia pan Paweł Różyczko wrócił z pracy do domu, miał rozczochrane włosy i rozchełstaną marynarkę, a z teczki wystawały mu papiery oraz zapasowe skarpetki. Wyglądał więc dokładnie tak jak zwykle.

– Uff, ale miałem dzień! – westchnął.

Osunął się na najbliższy fotel, przymknął oczy i zaczął myśleć o samych miłych rzeczach. Ach, cisza... spokój...

Nagle wzdrygnął się. Zobaczył przed sobą trzy dobrze znane buzie trojga osobników ustawionych według wzrostu.

– Co się stało, słoneczka? Sterczycie tu, jak gdyby was prąd poraził – powiedział.

– Czekamy na ciebie od godziny – oświadczył Olaf, dziecko najstarsze. –

Obiecałeś, że gdzieś nas dzisiaj zabierzesz.

– Obiecałeś, bo mówiłeś – dodał Konstanty, dziecko średnie.

– Tatuś obiecał wcolaj wiecolem – dokończyła Anna Maria, dziecko najmłodsze. Anna Maria była tak mała, że nie potrafiła jeszcze wymówić „cz” ani „r”.

– Och… – tata zaczął się wić w fotelu. – Gdzież ja bym śmiał zapomnieć o czymś takim… Tak się tylko zastanawiam… Spojrzał w okno. Może gdzieś mignie czarna chmura...

– Zastanawiam się tylko, czy nie nadchodzi burza! – dokończył.

Dzieci odwróciły się do okna.

Niebo było błękitne, świeciło słońce.

– W czasie burzy właśnie najfajniej być na dworze – stwierdził Olaf.

– Można się wspiąć na drzewo, a drzewo może pęknąć! – zawołał Konstanty.

– Pęk-pąk – pisnęła Anna Maria, zaczęła skakać i przewróciła się na podłogę.

– No już, już. Uspokójcie się! – przerwał tata. – A co powiecie na to, żebyśmy się wybrali do portu i zobaczyli wodowanie jachtów? Macie ochotę?

– Hurraa! – wykrzyknął Olaf.

– Mamy najlepszego tatę na świecie! – zawtórował mu Konstanty.

A Anna Maria z wrażenia jeszcze dwa razy upadła na podłogę.

W rodzinie Różyczków rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Tata wyjął dla dzieci kalosze i czapki. Dla siebie przygotował lornetkę, żeglarską torbę z mapą i czapkę kapitańską z błyszczącą kotwicą.

– Zobaczcie, dzieciaki! – zawołał. – To kotwica z dwudziestoczterokaratowego złota!

Ale nikt go nie słyszał ani nie widział, tak bardzo wszyscy się spieszyli.

Olaf wyciągał z regału duże książki i upychał je do plecaka.

– W książkach mogą być obrazki z łodziami – wyjaśnił Konstantemu.

Konstanty poszedł po siatkę na motyle, łopaty, wiadra i sześć kamieni ogrodowych.

Anna Maria wpychała do wózka zegar wahadłowy.

– Chwila, chwila – powstrzymał ją tata. – Po co nam te wszystkie graty?

Akurat zegara na pewno ze sobą nie weźmiemy. Co to, to nie!

Anna Maria teatralnie upadła na podłogę i wybuchnęła płaczem.

– No, ale tato, ona bardzo by chciała zabrać ze sobą zegar – zaprotestował Olaf.

– Zegar jest dla Anny Marii bardzo ważny – potwierdził Konstanty.

– Matko jedyna! – westchnął tata. – No dobrze. Weźmy go. Dopiero by się ludzie zdziwili, gdybyśmy nie mieli ze sobą zegara wahadłowego!

Pan Rurka, sąsiad z naprzeciwka, który niejedno już zza swego płotu widział, przycinał właśnie żywopłot, gdy tata i dzieci znaleźli się za bramką.

– Witam Różyczków! – zawołał. – Wyprowadzacie się?

– Nie, chcemy tylko wyskoczyć na wieczorny spacer do portu – odpowiedział tata.

Pan Rurka omiótł spojrzeniem grube książki, kamienie ogrodowe, a na końcu piękny zegar wahadłowy.

– Czy na pewno o niczym nie zapomnieliście? – spytał.

– Myślę, że na początek nam wystarczy – odparł tata.

TATO, POPŁYŃMY NA WYSPĘ, Wydawnictwo BONA







Dziękujemy za przesłanie błędu