Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
24/11/2021 - 09:00

Kwarantanny, chorzy nauczyciele… Jak dają radę w sądeckim „Elektryku”

Bywa, że komórka odzywa się późnym wieczorem. Albo w nocy. Dzwoni nauczyciel, uczeń albo któryś z rodziców. I słychać to hiobowe zdanie o zakażeniu koronawirusem, co oznacza, kolejną dezorganizację szkolnego ładu. Odkąd czwarta fala zarazy przypuściła atak, musi się z tym zmagać Walenty Szarek, dyrektor „Elektryka”, jednej z największych sądeckich szkół. uczniów. Jak on i jego współpracownicy dają radę w tej koszmarnej pandemicznej rzeczywistości?

Czwarta fala pandemii przybiera na sile. Koszmarna koronawirusowa rzeczywistość, która zdaje się nie mieć końca, demoluje funkcjonowanie szkół. Muszą się w tym wszystkim odnaleźć dyrektorzy sądeckich szkól. Mierzy się z tym  także dyrektor słynnego „Elektryka” Walenty Szarek.

- Sytuacja jest dynamiczna i właściwie każdego dnia mamy inne dane o zakażeniach.  Generalnie od początku roku szkolnego zdiagnozowano wirusa u pięciu nauczycieli oraz ośmiu uczniów, których w szkole jest blisko tysiąc. Jeśli dodać do tego ponad setkę pracowników to i tak nie są to chyba duże liczby – mówi Walenty Szarek.

Czytaj też Trzy zarazy naraz atakują Nowy Sącz. I nie wiadomo, która z nich jest najgorsza 

Jaka jest aktualna sytuacja na pandemicznym froncie walki w sądeckim „Elektryku”?  Covid dopadł jednego ucznia i dwóch nauczycieli.  Skutek?  Cztery klasy z powodu kwarantanny są na nauczaniu zdalnym, a jedna klasa ma zajęcia w trybie hybrydowym. Czwórka nastolatków uczy się zdalnie, pozostała część klasy stacjonarnie.

Jak tłumaczy Szarek, kiedy koronawirusem zarazi się uczeń, skala dezorganizacji jest mniejsza, bo wyklucza on bowiem tylko swoją klasę, na którą sanepid nakłada kwarantannę. Nie podlegają jej tylko zaszczepieni uczniowie, ale też uczą się wtedy zdalnie. Jeśli wyłączyć z tego weekend, zwykle trwa to tydzień,

- Sytuacja jest dla nas o wiele trudniejsza, jeśli zakażony jest nauczyciel. Wtedy wszystko zależy od tego, z iloma klasami miał zajęcia. Teoretycznie w naszej szkole jeden nauczyciel może „uziemić” nawet siedem klas. Do tej pory skrajnym przypadkiem było pięć oddziałów i oby na tej liczbie się zakończyło.

Kiedy choroba dotyka nauczycieli albo kwarantanną objęci są ci niezaszczepieni, nie mogą prowadzić zajęć.  Szczególnie jest to dotkliwe, kiedy są to jedyni specjaliści w danej dziedzinie i nie ma możliwości ich zastąpienia. Dwóch czy trzech nieobecnych nauczycieli to nie jest jeszcze kłopot, ale na tę sytuację nakłada się jeszcze absencja z powodu zwykłych przeziębień, opieki nad dziećmi, bo przecież nasi pracownicy to także rodzice, a z powodu kwarantanny zamyka się też przedszkola czy żłobki.  I nagle robi się z tego kilkunastu brakujących nauczycieli. Oczywiście praprzyczyna zdecydowanej większości takich sytuacji tkwi  w pandemii –  mówi dyrektor.

Jak dodaje, wszystkie przypadki zakażeń wśród młodzieży i załogi były rozłożone w czasie. W okresie półtora miesiąca odsetek uczniów odbywających naukę zdalnie nie przekroczył dziesięciu procent,  poza jednym tygodniem, kiedy ponad dwadzieścia procent uczyło się na odległość.   

Tamą dla szerzącej się zarazy miały być szczepienia, ale jak przyznaje Szarek trudno oszacować jaki procent młodzieży preparat przyjęło. -  Do końca tego nie wiemy, bo nie mamy prawa o to pytać.  Jedni wychowawcy, co pewnie wynika po prostu z rozmów z uczniami, mają takie bliskie prawdy informacje o swoich klasach, inni tego nie wiedzą, bo tego tematu nie podejmują. Tak więc moja sumaryczna wiedza jest niepełna.  Szacuję, że to może być trzydzieści, czterdzieści procent uczniów. To wariant optymistyczny.Wiem natomiast, jak jest pod tym względem z nauczycielami. Dwiema dawkami zaszczepiło się 90 procent załogi, z tego w ostatni czwartek trzydzieści osób przyjęło trzecią dawkę.

Czytaj też Darmowa szczepionka przeciwko grypie dla wszystkich dorosłych. Jak się zapisać?

Jak dyrektor  daje radę w takiej sytuacji kierować szkołą? To jednak ekstremalna sytuacja. - Mam ogromną pomoc ze strony wicedyrektorów. Nieustanne mieszanie w bieżących zastępstwach oraz wszystkie procedury związane z wprowadzaniem danych uczniów do specjalnego formularza Sanepidu to niezwykle czasochłonna robota. Praktycznie każdego dnia przeznaczamy na to wiele godzin. Zupełnie niespodziewanie doszło nam wiele nowych, czasochłonnych obowiązków. Bywa, że część tej pracy bierzemy do domu, bo w szkole niczego nam w zamian nie ubyło i najzwyczajniej nie jesteśmy się w stanie z tym wyrobić – mówi Walenty Szarek.

Robi się z tego praca na okrągło, bo po pracy dyrektor i jego współpracownicy nie wyłączają telefonów. Bywa, że komórka odzywa się wieczorem, albo późno w nocy. Dzwoni nauczyciel, uczeń albo któryś z rodziców. I słychać to hiobowe zdanie o zakażeniu koronawirusem. I znowu jest z tego kolejna kwarantanna dla jednej albo kilku klas, co znowu wywraca szkolny porządek.

Czytaj też Najpierw wlepiali kary w sądeckich autobusach, teraz nie popuszczą w sklepach  

Jednak jak mówi dyrektor „Elektryka”, te telefony o egzotycznych porach, choć uciążliwe,  dowodzą też odpowiedzialności nauczycieli, rodziców i uczniów, którzy te koronawirusowe informacje przekazują niezwłocznie po otrzymaniu decyzji sanepidu.  - Wtedy, niezależnie od sytuacji w jakiej ta wiadomość nas zastała, musimy jak najszybciej dopełnić wszystkich formalności. Przez pierwsze dni, kiedy to się zaczęło, to było takie swoiste przecieranie szlaków. Każdy następny przypadek staje się już bardziej rutynową czynnością,  ale mimo wszystko jest to niesamowicie czasochłonne.

Pytanie, jak ta sytuacja, która dezorganizuje pracę szkoły,  odbija się na wynikach nauczania. Klasówki, sprawdziany zajęcia w pracowniach, kończy się semestr, uczniowie jak zawsze chcą poprawiać stopnie…

- Jak to się odbije na wynikach, będziemy wiedzieć najwcześniej za kilka miesięcy. We wrześniu wszyscy cieszyliśmy się z każdego dnia nauczania stacjonarnego, bo mieliśmy w pamięci to, jaki był początek ubiegłego roku szkolnego, kiedy po kilku tygodniach wszystko zostało zamknięte i pracowaliśmy zdalnie.  Wszyscy mieli świadomość tego, że przyjdzie czwarta fala pandemii z mniejszą czy większą siłą rażenia, dlatego szkoła robi wszystko, żeby nauczanie stacjonarne było jak najbardziej najefektywniej. Nawet w jakiejś katastrofalnej sytuacji mamy podstawę do klasyfikacji. Oczywiście nie jestem w stanie przewidzieć co będzie jutro, pojutrze, za tydzień czy dwa, bo nie wiadomo jaka będzie skala zakażeń.

Jak podkreśla Walenty Szarek, pozostawienie do tej pory dyrektorom decyzji o sposobie funkcjonowania i brak odgórnych decyzji o ewentualnym zamykaniu szkół to optymalne rozwiązanie przy wszystkich jego niedoskonałościach.- Reasumując, destabilizacja, o której mówimy nie powinna w jakiś bardzo istotny sposób wpłynąć na efektywność kształcenia w „Elektryku”. Na razie dajemy radę. ([email protected]) fot.jm







Dziękujemy za przesłanie błędu