Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
24/12/2023 - 07:20

Zawieszony między życiem a śmiercią. Potworna tragedia dotknęła znanego lokalnego przedsiębiorcę

Dla Wojtka to miał być kolejny, normalny dzień w pracy, pełen obowiązków w tak lubianej przez mieszkańców Limanowej kawiarni, Charlotte Cafe. Ale los chciał inaczej. Wojtek nagle źle się poczuł, potem wszystko działo się już za szybko. Teraz od ponad roku jest między życiem a śmiercią. Jego bliscy się nie poddają

To miał być zwyczajny dzień

Ta kawiarnia przy ulicy Leśnej w Limanowej, którą od lat prowadził z żoną Agnieszką,  zawsze była dla Wojtka oczkiem w głowie. To właśnie tam można go było spotkać najczęściej, zawsze uśmiechniętego i witającego serdecznie każdego, kto chciał odpocząć, spotkać się ze znajomymi  czy napić się kawy.

To miał być dla Wojtka Adamczyka kolejny normalny dzień pracy. Nagle źle się poczuł, potem wszystko działo się już za szybko… Wylew krwi do mózgu i stan bardzo ciężki, a w kolejnych dniach rozległy udar krwotoczny i duży obrzęk mózgu – z takimi obrażeniami trafił do szpitala. 

Od pierwszych godzin walki o życie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. „Trzeba czekać…” – tak brzmiał najczęstszy komunikat od lekarzy. Nikt jednak nie odpowiadał, na co i jak długo…

Czytaj też Zareagowali błyskawicznie. Trzeba ich było zmusić, żeby przestali to robić! [ZDJĘCIA]

Wszyscy o niego walczyli

- Kolejne dni oczekiwania na jakąkolwiek poprawę, nieustannie nie przynosiły dobrych wieści, zwłaszcza takich, na które czekali wszyscy. Wojtek cały czas gorączkował, zachorował też na zapalenie płuc, dlatego decyzję o wybudzeniu trzeba było odłożyć w czasie – opowiadają jego najbliżsi. - Wojtek walczył, walczyli o niego też lekarze i walczyła najbliższa rodzina. W końcu, gdy jego stan się polepszył, zdecydowaliśmy się na wybudzenie i znów jedyne, co słyszeliśmy, to dobrze już znane: „Trzeba czekać…” 

Czytaj też Justyna Kowalczyk po prostu nie dała rady. Zalała się łzami

Zawieszony pomiędzy życiem a śmiercią

Stan Wojtka jest stabilny, ale niestety, nie ma kontaktu z rzeczywistością. Nadal się nie wybudził… Aby wrócić do normalności, musi być poddany długotrwałej i bardzo kosztownej rehabilitacji. To jedyny sposób, by mógł na nowo stworzyć swój świat. Niestety koszty są na tyle duże, że nie jesteśmy w stanie pokryć ich z własnej kieszeni –   błagali i o pomoc jego najbliżsi, którzy założyli internetową zbiorek pieniędzy. 

Od tamtych dramatycznych wydarzeń minął ponad rok. Wojtek jest zawieszony między życiem a śmiercią. Jego żona walczy o niego z determinacją razem z fizjoterapeutami.

Postępy przychodzą powoli, jednak to daje nam nadzieję, że jego organizm jest silny i  zdolny do spektakularnej poprawy – mówi Agnieszka Adamczyk, żona przedsiębiorcy. - Mój mąż codziennie jest poddawany specjalistycznym rehabilitacjom. Każdego dnia, przez wiele godzin sztab ludzi walczy o jego zdrowie. Choć Wojtek daje nam tak niewiele znaków, wiemy, że on też stara się ze wszystkich sił. Chce do nas wrócić, by być z nami i śmiać się jak dawniej – dodaje z determinacją.  

Obecnie Wojtek spędza całe dnie na wózku, jest bardziej przytomny, oddycha samodzielnie. Jest codziennie pionizowany, a jego parametry życiowe są bardzo stabilne – opowiada Agnieszka.  -  Co tydzień dostrzegam drobną poprawę, również jeśli chodzi o kontakt z Wojtkiem, który w dalszym ciągu jest bardzo ograniczony. Wiem, że on mnie słyszy, czuje naszą obecność i wsparcie. Są pewne symptomy, które dają mi nadzieję, że usłyszę jeszcze kiedyś mojego męża i że on wie, że jestem przy nim – dodaje.

Czytaj też Co zrobiła sądecka celebrytka? I znowu głośno o Majce Jeżowskiej na całą Polskę [ZDJĘCIA] 

- Chcemy kontynuować rehabilitację najdłużej jak to możliwe i zachować Wojciecha w jak najlepszej formie, bo tylko w taki sposób ma szanse, na jakikolwiek powrót do mnie i do wszystkich, którzy na niego czekają– mówi Agnieszka Adamczyk.

Bliscy walczą o Wojtka z  całych sił, ale rehabilitacja jest bardzo kosztowna, stąd rozpaczliwe błaganie o pomoc w kontynuowaniu zbiórki pieniędzy. 

Czytaj też Tak się choruje na krakena: to było potworne, dosłownie ścięło mnie z nóg  

Kochani przyjaciele, rodzino, znajomi i całkiem nam nieznani – dziękujemy Wam. Nasze serca przepełnia wdzięczność za każdą pomoc i za każde dobre słowo. Choć z trudem odnajdujemy się w tym nowym dla nas świecie, dziękujemy Bogu za ludzi, którymi nas otoczył. Prosimy, nie odwracajcie się od nas. Pomóżcie nam wygrać tę walkę! – czytamy na siepomaga.pl ([email protected])







Dziękujemy za przesłanie błędu