Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 13 maja. Imieniny: Agnieszki, Magdaleny, Serwacego
16/03/2019 - 00:10

Lekcja historii: redakcja "Sądeczanin Historia" odpowiada na zarzuty zarządu PTH

Redakcja kwartalnika "Sądeczanin Historia" odpowiada Leszkowi Zakrzewskiemu. Zakrzewski, w imieniu zarządu nowosądeckiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego zarzucił autorom kwartalnika m.in. „zafałszowywanie prawdy historycznej” i „pełne przekłamań sformułowania” w ostatnim numerze pisma.

W zdaniu „…autorzy winni pokusić się o zróżnicowanie pojęć narodowości i wyznania, które przecież nie są tożsame.” mgr inż. Leszek Zakrzewski po raz kolejny daje dowód recenzowania publikacji, której nie przeczytał. W tym kontekście warto przytoczyć jeszcze jeden fragment, który chyba nie wymaga już komentarza: „Czy ta kwestia została przez autorów kwartalnika „Sądeczanin Historia” sprecyzowana? A jeśli jakimś cudem tak [podkreślenie redakcji], to czy wkład osoby wyznania mojżeszowego narodowości polskiej „przypada” według autorów na Polaka czy Żyda?”.

Autor listu wysuwając kolejne oskarżenie: „Jednak zdecydowaną manipulacją jest określenie rdzennej ludności polskiej, będącej gospodarzem tej ziemi od czasów sprzed chrystianizacji, mianem „grupy etnicznej stanowiącej największy procent mieszkańców Sądecczyzny”, nie sprecyzował, czy manipulacją jest używanie jako synonimu narodu terminu grupa etniczna (co podpowiadają słowniki synonimów), czy też twierdzenie, że Polacy stanowili największy procent mieszkańców Sądecczyzny. Zresztą w dalszej części listu ujawnia, że pojęcie grupa etniczna błędnie utożsamia z terminami mniejszość narodowa/mniejszość etniczna.

Zaskakuje również całkowicie ahistoryczne podejście do rozumienia i używania słowa naród w kontekście wcześniejszych epok. Dokonuje prostej ekstrapolacji jego dzisiejszego znaczenia na okresy, w których było terminem nieznanym i nieużywanym ze względu na inne czynniki określania się grup społecznych (kolejny dowód niezaznajomienia się z krytykowanym wydawnictwem, w którym kwestia ta jest omówiona na stronach 7-9). Jest to rażąca banalizacja mającego swoją dziejową dynamikę skomplikowanego procesu historyczno-kulturowego. Co można powiedzieć o sile polskiej wspólnoty narodowej na terenie Galicji w okresie rabacji (vide wspomnienia hr. Stadnickiego, mówiące o Łemkach, gotowych bronić swojego hrabiego przed chłopskimi hordami)? Jaka była narodowość XVII-wiecznego szlachcica z terenów Białorusi, który u siebie był Rusinem, na sejmie w Warszawie Litwinem, a w innym kraju polskim szlachcicem?

W dalszych częściach listu w coraz mocniejszych słowach stawiane są redaktorom i wydawcy zarzuty o rzeczy, które jak już zostało to wyżej wykazane, są wyłącznie insynuacjami autora listu („Bez względu na celowe przekłamanie i wydźwięk, który ma sugerować, że nacja polska miała marginalny wpływ na kulturę naszego mikroregionu…”).

Następnie mgr inż. Leszek Zakrzewski wytyka autorom „brak umiejętności warsztatowych”, „subiektywizację omawianych nacji” i „mienienie się profesjonalistami”. Rozumiemy, że w subiektywnej opinii autora listu ukończone przez wszystkich członków redakcji studia magisterskie z historii, odbyte przez trzech z nich czteroletnie studia doktoranckie, w dwóch przypadkach zwieńczone pozytywną obroną pracy doktorskiej, a także niemały już dorobek wydawniczy i organizacyjny nie są gwarancją umiejętności warsztatowych i obiektywnego przedstawiania faktów.

Ale udowadnianie braku profesjonalizmu i obiektywizmu zarzutem o opisywanie „jedynie pozytywnego wpływu grup etnicznych na rozwój Sądecczyzny”, w sytuacji, gdy w artykule Łukasza Połomskiego i Artura Franczaka o Zagładzie Żydów opisana jest negatywna rola policji żydowskiej w nowosądeckim getcie, w artykule Sławomira Wróblewskiego szeroko omówiona jest kolaboracja sądeckich Niemców z okupacyjną władzą niemiecką w latach 1939-1945, a w tekstach Moniki Szewczyk i Sylwestra Rękasa zarysowane są problemy z asymilacją Romów i Łemków, zakrawa na kpinę, której podsumowaniem mogą być słowa samego mgra inż. Leszka Zakrzewskiego kończące ten akapit: „Historyk, który wybiórczo dobiera fakty i stwierdzenia do uprzednio założonej narracji jest słabym badaczem dziejów.”

Jeszcze mocniejszy jest zarzut o wpisywanie się przez autorów w nurt „modnego ostatnio i promowanego w świecie przypisywania ludności polskiej odpowiedzialności za zagładę ludności żydowskiej.” Dość osobliwą formą przypisywania ludności polskiej odpowiedzialności za zagładę ludności żydowskiej jest konsekwentne używanie nazwy Niemcy w stosunku do autorów i realizatorów Holokaustu oraz wymienienie na stronach 47-53 dwudziestu pięciu przypadków pomocy udzielonej Żydom przez Polaków.

Autor listu stwierdza: Nie jest prawdą stwierdzenie, że „Sądecki sztetl” to projekt upamiętniający wielokulturową Sądecczyznę…”. W latach 2011-2019 „Sądecki Sztetl” zrealizował szereg działań upamiętniających historię Nowego Sącza: 100-lecie niepodległości (spacery, wykłady i spotkania) – 2018 r.; 130. rocznica utworzenia Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” – 2017 r.; coroczne uczczenie pamięci Polaków pomordowanych przez Niemców podczas egzekucji w Biegonicach (w 2016 r. także wykłady); wspólnie z Fundacją Nomina Rosae – wystawa o życiu codziennym nowosądeczan w okresie okupacji niemieckiej – 2017 r.; coroczne upamiętnienie Ofiar KL Auschwitz związane z zapalaniem zniczy na symbolicznym grobie więźniów na Cmentarzu Komunalnym; wykłady w ramach cyklu „Historie sądeckie” nt. zbrodni katyńskiej, Milenium Chrztu Polski, rycerstwa na ziemi sądeckiej, historii ruchu ludowego i inne. Pomijamy liczne artykuły na temat dziejów Nowego Sącza publikowane w regionalnej prasie i portalach internetowych.

Przywołana w liście definicja słowa „sztetl” (w brzmieniu identycznym jak na portalu Wikipedia) stanowi spore uproszczenie. Specyfikę sztetli można lepiej zrozumieć sięgając po fachowe publikacje, np. E. Hoffman, Sztetl. Świat Żydów Polskich, (Warszawa 2001) oraz Y. Petrovsky – Shtern, Sztetl. Rozkwit i upadek żydowskich miasteczek na Kresach Wschodnich, (Kraków 2014). Przywołując choćby definicję zawartą w Polskim Słowniku Judaistycznym (Warszawa 2003, s. 654) otrzymujemy informację, że sztetl to „określenie małego skupiska miejskiego, głównie na terenach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, potem w strefie osiadłości, Królestwie Polskim, Galicji, a także Rusi Zakarpackiej, Bukowiny, Słowacji, w którym społeczność żydowska stanowiła większość mieszkańców ORAZ WYTWORZYŁA UNIKATOWY SPOŁECZNO – KULTURALNY WZORZEC ŻYCIA INDYWIDUALNEGO I ZBIOROWEGO”.

 W kontekście zarzutu o wpisywanie się przez autorów w nurt „modnego ostatnio i promowanego w świecie przypisywania ludności polskiej odpowiedzialności za zagładę ludności żydowskiej” należy podkreślić, że to „Sądecki Sztetl” upamiętnia i promuje sądeckich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, realizując w ten sposób, bardzo obecnie potrzebną, polską politykę historyczną ukazującą polskie bohaterstwo. W kontekście kolejnego zarzutu o brak zaangażowania „Sądeckiego Sztetla” w obchody wydarzeń historycznych na Sądecczyźnie, można zadać pytanie, w jaki sposób nowosądecki oddział PTH włączył się w odkłamywanie twierdzeń o Polskim udziale w Holokauście, przypominając np. o Sądeczanach pomagających i ratujących Żydów z Zagłady? Działania „Sądeckiego Sztetla” w pozytywnym świetle ukazują wielowiekową tolerancyjną koegzystencję różnych narodowości na naszym terenie, wystawiając tym samym wspaniałe świadectwo Polakom, co w toczonych obecnie dyskusjach o odwiecznej polskiej ksenofobii jest działaniem niezwykle pożądanym.

W podsumowaniu listu po raz kolejny powtórzona jest projekcja jego autora (lub autorów, gdyż pojawia się liczba mnoga) na temat tez, które nie znajdują żadnego potwierdzenia w faktach, o czym nie można mieć pojęcia bez zapoznania się z treścią krytykowanego wydawnictwa.

Nasze zdumienie wywołały nie tylko obalone powyżej nieprawdziwe zarzuty, ale także ton listu, ujawniający brak sympatii nie tylko do redaktorów kwartalnika, ale również do tematu, jakiemu został on poświęcony. Nie będziemy próbowali nazywać postaw i idei ukrytych w zacytowanym niżej fragmencie, ale trudno je czytać bez pewnej dozy zakłopotania i zaniepokojenia:

„Mieszkańcy Sądecczyzny nie byli żadną tam grupą etniczną, ale stanowili NARÓD. Odwiecznie dumny i godny NARÓD polski, który gdyby był jakąś jedną z wielu grupą nie przetrwałby zaborów, likwidacji państwa, licznych wojen, w których zajadle walczył, a potem okupacji niemieckiej i sowieckiej. Żaden świadomy swojego miejsca na ziemi Polak nie zgodzi się, aby przyrównać go do mniejszości narodowych czy etnicznych. To MY, Polacy, jesteśmy na NASZYCH ziemiach autochtonami. To pozostałe przywoływane narodowości były i są u nas gośćmi. Nigdy na odwrót!”

Takiemu podejściu do sprawy wielokulturowości i widzeniu wzajemnych relacji między narodem, stanowiącym na danym obszarze większość, a współistniejącymi z nim narodowymi, etnicznymi i kulturowymi mniejszościami, przeciwstawiamy przyświecające nam idee, które moglibyśmy streścić za pomocą słów św. Jana Pawła II, wypowiedzianych w Warszawie 9 czerwca 1991 r. do przedstawicieli wspólnoty żydowskiej:

„Dziś wydaje się rzeczą wielkiej wagi, abyśmy z jednej i drugiej strony starali się dostrzec, ocalić i ożywić to dobro, jakie działo się między nami, a przecież przez całe stulecia działo się go wiele. I abyśmy szukali pojednania i przyjaźni pomimo zła, bo również zła było wiele w naszych dziejach. Niestety, i dobro, i zło, jakie się działo między nami, zostało przytłoczone przez to niepojęte w swojej zgrozie ludobójstwo, którego ofiarą padł naród żydowski. Tyle przynajmniej można powiedzieć, że nie mająca precedensu zbrodnia zabijania całego narodu przeraziła chrześcijańską Europę i zmobilizowała ją do naprawiania krzywd, jakie przez wieki były wyrządzane Żydom i które nieraz były wpisane w struktury myślenia i obyczaju. Po dwóch tysiącach lat przerwy Żydzi uzyskali wreszcie swoje własne państwo. Narody cywilizacji chrześcijańskiej podjęły żmudną pracę wykorzeniania ze swojej mentalności wszelkich niesprawiedliwych uprzedzeń wobec Żydów oraz innych przejawów antysemityzmu. 

Dzisiaj, po przeszło dwudziestu pięciu latach od Soboru Watykańskiego II, nadszedł czas (…) do podejmowania coraz to nowych wysiłków wszystkich Kościołów lokalnych, w tym także polskiego, dla przezwyciężenia krzywdzących stereotypów, schematów i pokutujących jeszcze tu i ówdzie wzajemnych uprzedzeń... Jednym z ważniejszych zadań Kościoła jest wychowanie młodego pokolenia w duchu wzajemnego szacunku, w świadomości naszych wspólnych korzeni i naszych zadań we współczesnym świecie, ale i poznawania własnej odrębności i tożsamości”.

Udzielając odpowiedzi na list pragniemy jeszcze przywołać sytuację, jaka miała miejsce podczas spotkania promującego kwartalnik, jakie odbyło się w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej 25 lutego br. i zgromadziło licznych miłośników historii, m.in. środowisko sądeckich muzealników i bibliotekarzy oraz młodzież szkolną. Występujący w imieniu PTH (co zostało wyraźnie zaznaczone na początku wypowiedzi) jeden z członków organizacji, swoim napastliwym zachowaniem podczas zadawania pytań w dyskusji (które zresztą całkowicie odbiegały od meritum spotkania) przerwał promocję wydawnictwa, uniemożliwił udzielenie odpowiedzi i zmusił organizatorów do przedwczesnego zakończenia debaty.

Choć nie był to ani pierwszy, ani jedyny incydent w wykonaniu tego człowieka, jednak po raz pierwszy zdarzyło się, by swoim zachowaniem rozbił spotkanie. Takie zachowanie, niemieszczące się w żadnych standardach, nie jest chyba pożądaną formą realizowania statutowych celów Polskiego Towarzystwa Historycznego, gdyż miast promować i popularyzować historię wywołuje konsternację i zażenowanie. Było to szczególnie gorszące ze względu na obecność młodzieży.

Na koniec zastanawia, jaki cel przyświecał autorom listu. W sądeckim środowisku historycznym jest to wydarzenie bez precedensu. Można go co najwyżej porównać do słynnej recenzji książki Jerzego Gizy „Nowosądecka lista katyńska” autorstwa Jana Szkaradka, opublikowanej w XX tomie „Rocznika Sądeckiego”. Paradoksalnie, za podsumowanie naszego stanowiska mogą posłużyć słowa zaczerpnięte z… komentowanego tutaj listu Prezesa nowosądeckiego oddziału PTH: „Taki sposób ujmowania tematu jest niedopuszczalny i nie jest rzetelnym przedstawianiem historii regionu i społeczności zamieszkującej Sądecczyznę, a celową manipulacją, o niejasnych intencjach. (…) Rodzi się (…) wątpliwość, jaki pożytek może płynąć z propagowania tego typu nieprawdziwych tez…”.

Redakcja kwartalnika „Sądeczanin Historia”

Łukasz Połomski
Jakub Bulzak
Sylwester Rękas
Sławomir Wróblewski







Dziękujemy za przesłanie błędu