Żywy ogień i 600 stopni w środku, a oni musieli tam wejść [ZDJĘCIA]
- Pierwsza powinność strażaka, to ratować ludzkie życie, druga powinność, to się szkolić, żeby wiedzieć, jak to zrobić - mówi Jan Smoleń, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Niskowej.
To właśnie tam przy siarczystym mrozie jedenaście ochotniczych jednostek z terenu powiatu nowosądeckiego ćwiczyło procedury wejścia do płonącego budynku i techniki poruszania się wewnątrz pożaru.
- Czasy, kiedy OSP gasiły stogi siana i stodoły to już przeszłość. Dziś nasze umiejętności nie odbiegają w niczym od tych służb profesjonalnych. Jesteśmy też wzywani do płonących budynków. Często jako pierwsi pojawiamy się na miejscu tragedii - tłumaczy Grzegorz Smoleń zastępca naczelnika OSP w Niskowej, koordynator szkolenia.
Ochotnicze Straże Pożarne mają coraz lepszy sprzęt i uczą się od najlepszych zawodowców.
Do Niskowej z Starogardu Gdańskiego przyjechał jeden z najlepszych w Polsce profesjonalistów z jedynym w kraju mobilnym trenażerem ogniowym.
- W środku pali się żywy ogień. Warunki są takie, jak podczas pożaru wewnątrz zamkniętych pomieszczeń. W takich sytuacjach warunki są ekstremalne. Pod stropem temperatura może osiągać nawet 600 stopni - wyjaśnia szkoleniowiec Dariusz Olsen.
Kilkunastu strażaków wchodzi do blaszanego kontenera. Ich ciała szczelnie zakrywa odporne na wysoką temperaturę ubranie, głowy ochraniają chełmy, a twarze skryte są za maskami. Oddychają powietrzem z butli.
Pomieszczenie szybko wypełnia się gryzącym dymem. Na suficie widać już języki ognia. W takich warunkach trzeba się czołgać lub przesuwać się na kolanach.
- Kiedy się klęczy, temperatura na wysokości głowy, jest znacznie niższa, ma „tylko” sto stopni - wyjaśnia Jan Smoleń.
Strażacy z ochotniczych jednostek, gaszenie płomieni ćwiczyli też z wykorzystaniem makiety trzykondygnacyjnego domu.
To już kolejne, specjalistyczne ćwiczenia organizowane przez jednostkę w Niskowej. Ledwie kilka miesięcy podczas widowiskowego szkolenia uczyli się tłumienia płonącego gazu.
[email protected] fot. JM