Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
14/07/2017 - 16:00

Arkadiusz Aleksander: Jak na nasze możliwości, te wzmocnienia to petarda!

Sandecja już w najbliższą niedzielę rozpocznie swoją wielką, historyczną przygodę w ekstraklasie. Przepytaliśmy więc dyrektora sportowego klubu. Arkadiusz Aleksander opowiedział "Sądeczaninowi" m.in. o obozie przygotowawczym, transferach, finansach i organizacji w klubie. Zapraszamy do lektury.

W którym momencie tak naprawdę w klubie zapanowała wiara w awans? Przed sezonem, czy później przed rundą wiosenną takich zapowiedzi nikt głośno nie wygłaszał. Drużyna jednak zrobiła swoje, włączyła się do wyścigu o ekstraklasę i dopiero wtedy pojawiły się głosy o możliwym sukcesie.

Arkadiusz Aleksander: Takim przełomem, dającym realny obraz walki o awans był wygrany mecz w Suwałkach. Pokonaliśmy Wigry na ich terenie, w ciężkim dla nas pod tym względem momencie i moim zdaniem, to był kluczowy akcent. Jak się przeanalizuje wyniki, co nastąpiło po tym meczu, to widać efekt. Poszliśmy mocno do przodu, graliśmy pewnie i zdobywaliśmy kolejne punkty notując zwycięstwa. Więc jeśli mam wyznaczyć punkt zwrotny, to właśnie tutaj. Wówczas wszyscy mocno dali wiarę temu, że mamy historyczny sukces na wyciągnięcie ręki.

Czyli kluczem do sukcesu okazało się przełamanie złej passy meczów wyjazdowych?

- Dokładnie tak. Na własnym boisku radziliśmy sobie bardzo dobrze, wiosną ciężko było z nami podjąć rywalizację w Nowym Sączu. To pozwoliło nam na umocnienie swojej pozycji w ligowej czołówce, ale bez gromadzenia punktów poza własnym terenem nie było mowy o pozycji lidera, czy wicelidera również dającej awans. Na szczęście wszystko potoczyło się według pozytywnego scenariusza.

W okresie od zakończenia poprzedniego sezonu, właściwie do drugiej połowy okresu przygotowań bardzo niewiele informacji było przekazywanych z klubu na zewnątrz. Wśród części kibiców widać już było pewien niepokój, a nawet obawę czy aby na pewno wszystko idzie zgodnie z planem. Co więcej pojawiały się plotki sugerujące, że tak naprawdę są poważne problemy organizacyjne.

- Trzeba sobie powiedzieć jasno, że tak naprawdę był to moment, aby zbudować wszystko od podstaw. Powstanie spółki akcyjnej, uzyskanie licencji na występy w ekstraklasie, zaplanowanie budżetu na nadchodzący sezon, staranie się o dodatkowe możliwości finansowania, generalnie bardzo dużo się działo. Do tego doszły przecież sprawy personalne, czy to wśród pracowników struktury klubu, czy wśród piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego.

Przedłużenie kontraktów z dotychczasowymi zawodnikami, rozmowy z potencjalnymi kandydatami do gry, a także przecież organizowaliśmy obóz przygotowawczy. Starano się działać rozsądnie, przeanalizować dokładnie każdy krok. Myślę, że praca w ciszy i bez rozgłosu nam pomogła, można było w pełni skupić się na działaniu.

Ogromna jest to zasługa  prezesa Grzegorza Haslika. Włożył w to ogrom zaangażowania, co było kluczowe. Nie można również zapomnieć o wsparciu obecnego dyrektora klubu Andrzeja Danka.

No właśnie. Jak w tak krótkim czasie udało się zorganizować tak profesjonalny obóz przygotowawczy?

- Okres przygotowań mieliśmy na bardzo wysokim poziomie. Obóz w Gniewinie to przecież najwyższa klasa europejska, sparingi również z wysokiej półki, bo przecież APOEL Nikozja to uczestnik eliminacji Ligi Mistrzów. Do tego mocne polskie drużyny Lechia Gdańsk, Cracovia, czy Arka Gdynia.

Bardzo fajny sprawdzian dla naszej drużyny. Działaliśmy w sposób przemyślany, trzeba ocenić ten czas bardzo pozytywnie i myślę, że efekty tego przyjdą w trakcie rozgrywek ekstraklasy. Kilka nocy było nieprzespanych, bo czasu bardzo mało, ale postawiliśmy na pracę zespołową. Udało się.

Przeprowadziliście dosyć zauważalne na polskim rynku transfery, pojawiły się znane nazwiska, bo są przecież byli mistrzowie Polski, jak krótko podsumowałbyś te ruchy personalne?

- Jestem bardzo zadowolony z transferów do drużyny. Chcieliśmy tych zawodników i cieszę się, że pomimo ofert z innych klubów, nawet mocniejszych, udało się ich przekonać i są dzisiaj w Sandecji. Cetnarski, Brzyski czy Mraz, to nazwiska o określonej w Polsce renomie i mam nadzieję spowoduje to wzrost jakości gry naszego zespołu. Jestem dobrej myśli przed zbliżającymi się meczami.

Czyli z finansami w klubie nie jest źle, skoro udało się wygrać rywalizację o takich piłkarzy?

- Trzeba sobie wprost powiedzieć, jak na nasze możliwości te wzmocnienia, to po prostu petarda! Na więcej nas nie stać, ale moim zdaniem i tak udało nam się zbudować zespół znacznie lepszy niż sugerowałoby to możliwości finansowe. Potwierdza to regułę, że jednak pieniądze nie są w piłce nożnej najważniejsze, a dla zawodników liczą się również inne rzeczy przy podpisywaniu kontraktów. W rozmowach uczciwie mówiliśmy na co możemy sobie pozwolić, czego zaoferować nie możemy i stawialiśmy za każdym razem sprawę całkowicie jasno.

Nie mieliśmy zamiaru obiecywać czegoś niemożliwego, budujemy nasz wiarygodny wizerunek, stawiamy na konkrety. Tutaj również należy podkreślić ciężka pracę prezesa Haslika, który zmaga się ze sprawami budżetu, płynności finansowej i buduje naszą stabilizację w tym temacie. Dzięki temu mogliśmy o transferach rozmawiać rzeczowo.

Jak z tymi transferami było naprawdę? Trener w mediach uskarżał się na liczebność swojej kadry, brak wzmocnień, wręcz apelował do was działaczy, abyście się wzięli do roboty w tym temacie. Chwilę później jednak otrzymał bardzo solidne wzmocnienia. Tak to było zaplanowane?

- Dokładnie tak chcieliśmy działać od początku. Prawdę mówiąc każdą złotówkę musimy oglądać dwukrotnie, mamy swoje ograniczenia w kwestii finansowej i nie mogliśmy na rynku transferowym działać bez rozwagi. Nie gramy na własnym stadionie, co prawda w Niecieczy mamy świetne warunki do pracy, ale musimy za to płacić.

Jest to wyraźnie odczuwalne w budżecie naszego klubu. Trzeba było poczekać, zbadać sytuację, rozeznać się w tym jacy zawodnicy są dostępni na rynku, poszukać kontaktów, sondować i prowadzić rozmowy.

Można było oczywiście już w pierwszym tygodniu rzucić się na kilku piłkarzy bez dokładnej analizy, sprowadzić ich do drużyny po czym martwić się co dalej będzie się działo. Czas pokazał jednak, że mieliśmy rację. Udało się wyłowić bardzo ciekawych graczy, o których już w tym wywiadzie rozmawialiśmy. Wcześniej nie byli oni dla nas dostępni.

Arkadiusz Aleksander

Wypowiadałeś się kiedyś na temat testów sportowych, jakich od zawodników mających dołączyć do zespołu wymaga trener. Okazało się, że nie w każdym przypadku to obowiązuje i jeśli mówimy w kontekście sprowadzonych Polaków, to nie są anonimy, ale już Krachunov to inna sytuacja. Sprowadziliście go z Cypru tylko po przejściu badań. To Twoja sprawka? Grałeś w tym kraju.

- Tak, zgadza się. Miałem przyjemność grać w piłkę na Cyprze, poznałem kilka osób i część kontaktów została mi do dzisiaj. Mam pewne rozeznanie, a nawet jeśli w jakiejś kwestii mi go brakuje, to zawsze mam do kogo zadzwonić i uzyskać rzetelną informację czy koleżeńską podpowiedź. Udało się sprowadzić piłkarza, który bardzo dobrze się prezentuje, z pewnych obserwacji wynika również, że powinniśmy mieć z niego dużo pożytku.

Co więcej, mam zamiar wykorzystać ponownie znajomości w tym kraju i chciałbym, aby drużyna w zimie poleciała tam na obóz przygotowawczy. Oczywiście to nie jest tak prosta sprawa, ale jeśli uda nam się stworzyć do tego rozsądną logistykę i organizacyjnie to poukładać, więc czemu nie?

Świetne miejsce do treningów, łatwo znaleźć dobrych sparingpartnerów. Co do zasług jednak, to po pierwsze nie jest moment aby podsumowywać nasze działania, czas weryfikacji dopiero nadejdzie.

Po drugie jesteśmy zespołem, to nie jest sport indywidualny. Każdy dołożył swoją cegiełkę do tego, jak wygląda zespół i co udało się zbudować. Wszyscy dołożyli do transferów cegiełkę: prezes Grzegorz Haslik, dyrektor Andrzej Danek, trener Radosław Mroczkowski.

Transfery przeprowadzone do klubu wyglądają pozytywnie, ale jednak ubytek Kamila Słabego wygląda już dosyć kontrowersyjnie. Bardzo dobry zawodnik, perspektywiczny, a odchodzi nie dość, że za mocno średnie pieniądze (ok. 400 000 zł - red.), to jeszcze do klubu chyba znacznie poniżej swojego potencjału?

- Od dłuższego czasu jesteśmy klubem, w którym można się wypromować. Na przełomie lat, właściwie odkąd znaleźliśmy się w pierwszej lidze, kilku zawodników zostało wytransferowanych od nas do ekstraklasy. Tym razem ofertę dostał Kamil, trener Mroczkowski wyraził zgodę na taki ruch, piłkarz porozumiał się z nowym pracodawcą i transakcja się dokonała. Tak to w piłce czasem bywa.

Skoro mowa o wychowankach. Bartek Szeliga, jest temat jego powrotu?

- Sandecja lubi stawiać na chłopaków swoich, z naszego regionu. Od lat nasza kadra w znacznym stopniu oparta jest właśnie o takich zawodników. Jeśli tylko nasz wychowanek, po przygodach w innych klubach ma zamiar do nas wrócić i dla obu stron będzie to korzystne, oczywiście jesteśmy chętni na taką współpracę. Popatrzmy na ostatni sezon. Tej nowosądeckiej krwi w drużynie, sztabie i strukturach klubu jest bardzo dużo. To buduje atmosferę.

Sprawdziło się to w szatni, jeden za drugiego skoczyłby w ogień, widać to było również na boisku i w dużej mierze dzięki temu osiągnęliśmy sukces. Charakter i wola walki, u siebie w domu, w swoim klubie przyniosła efekty. Odnośnie Bartka, to jeśli będzie sygnał, że może przenieść się z Piasta Gliwice do nas, znajdą się na to środki finansowe, to na pewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby trafił do Nowego Sącza.  

Do klubu dołączył Patrik Mraz. W komentarzach przelała się fala opinii na temat posiadania trzech lewych obrońców w drużynie, jak się domyślam macie na poukładanie ich jakiś inny pomysł?

- Patrik Mraz i Tomek Brzyski nie są na stałe przypisani do pozycji lewego obrońcy. Obaj mogą zagrać, co przecież niejednokrotnie udowodnili na boiskach naszej ekstraklasy, również jako skrzydłowi. Posiadają duże umiejętności techniczne, mają sporo doświadczenia, moim zdaniem dają trenerowi spore pole manewru przy przydzielaniu pozycji na murawie. Trzeba to wykorzystać, wyjść poza sztuczne szablony i jestem przekonany, że w naszej drużynie ma to sporą szanse powodzenia.

Rzecznik prasowy Marcin Rogowski sugerował w ostatniej wypowiedzi dla naszego portalu, że być może nie są to jeszcze wszystkie transfery, jakie Sandecja przeprowadzi w tym oknie transferowym?

- Okienko transferowe potrwa jeszcze do końca sierpnia. Kadrę mamy już zbilansowaną, odpowiednio mocną, aby rozpocznąć walkę w ekstraklasie. Nie oznacza to jednak, że wykluczamy jeszcze jakieś zmiany personalne, zobaczymy co czas pokaże. W obecnej chwili przystępujemy do ligi w takim zestawie osobowym, jeśli natomiast trafi nam się jakaś perełka, która będzie dla nas dostępna finansowo, to z pewnością taki temat jest warty zastanowienia. Nie spodziewajmy się jednak poważnej roszady, bo mowa tutaj jest o jakimś jednostkowym przypadku specjalnym.

Rozmawiał Michał Śmierciak ([email protected])







Dziękujemy za przesłanie błędu