Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 30 kwietnia. Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana
24/12/2021 - 07:45

Kinga Maczuga kocha zwierzęta, potrafi z nimi rozmawiać nie tylko w wigilię!

Pasją 16-letniej Kingi Maczugi są konie i inne zwierzęta, z którymi potrafi się porozumiewać, nie tylko w wigilię. Dziewczyna mieszka w Łosiach koło Gorlic, przy domu prowadzi gospodarstwo, w którym ma m.in: kury znoszące zielone jajka. Nastolatka zamierza zostać weterynarzem. Jest mistrzynią Polski w skokach w kategorii koni huculskich.


Podobno w wigilię zwierzęta przemawiają ludzkim głosem. Słyszysz, co mówią, bo wydaje się, że tak i to nie tylko w święta…
- Wiadomo, nie jest to mowa poprzez język. Zwierzęta rozumiem przez to, że pokazują mi pewne gesty. Na przykład odwracając się przodem i podchodząc koń przekazuje, że jest mną zainteresowany. Natomiast koń odwracając się do mnie tyłem, sygnalizuje „nie podchodź teraz”, „muszę sobie pomyśleć”, lub „jestem obrażony na ciebie”. Jestem w stanie z nim w ten sposób rozmawiać. Nie tylko z resztą z końmi, ale z innymi moimi zwierzętami. One swoim zachowaniem przekazują mi emocje i uczucia, które odczytuję. 

Wykonujesz akrobacje, długo je ćwiczysz? 
- To samo przychodzi, jeśli mnie coś to ciekawi, staram się to z koniem wyćwiczyć. Wszystko zależy od tego, jak szybko zwierzę załapie ćwiczenie. Zazwyczaj jest to chwila, raz uda się nam wykonać, więc powtarzamy, powtarzamy. To praca dość monotonna, ale z czasem, gdy wejdzie w nawyk, jest to bardzo łatwe i bardzo szybkie do zrobienia.

Konie to twoja miłość, od jak dawna…
- W sumie jeżdżę na koniach od dwunastu lat, mam teraz szesnaście. Na poważnie trenuję od pięciu lat, od momentu zapisania się do klubu jeździeckiego. Zaczęłam mając cztery lata. 

Chcesz zostać weterynarzem….
- Jestem uczennicą drugiej klasy technikum weterynaryjnego w Trzcianie. Ale była to bardzo, bardzo, spontaniczna decyzja. Podjęłam ją w ostatniej, możliwej chwili. Jeszcze kilka lat temu nie myślałam o tym, że będę weterynarzem. Złożyłam podania do szkół na totalnie trzy różne kierunki, tj. strażak, cukiernik i właśnie na technika weterynarii.

Trenowałaś w klubie jeździeckim, teraz masz własnego konia…
- Najpierw chciałam się nauczyć umiejętności zajmowania się koniem w klubie jeździeckim. Potem stwierdziłam, że jestem już gotowa na posiadanie własnego zwierzęcia. W Regietowie są aukcje, stąd go mam, to była bardzo przemyślana decyzja.Lennika znałam wcześniej, zanim go kupiłam wiedziałam, jaki jest to koń z charakteru. Wiedziałam, że pomoże mi dalej się rozwijać.

To stu procentowy hucuł, z rodowodem 90 procent mojej jazdy mam wyjeżdżonych na hucułach.


Co to za rasa?
- To nieduże konie. Chociaż niektórzy twierdzą, że są wredne, nie jest to prawdą. Przy odpowiednim podejściu, spokoju i przemyślanych decyzjach, potrafią się odwdzięczyć i są bardzo miłe. Na pewno charakteryzują się wytrzymałością. Są wszechstronne uzdolnione, każdą pracę potrafią wykonywać. I w kuligach, zaprzęgach, w skokach, na ścieżkach huculskich, gdzie są różne przeszkody.

W Beskidach jest śnieg, mróz i lód…
- One są przystosowane do każdych warunków, do przebywania dwadzieścia cztery godziny na dobę na pastwisku. Deszcz, wiatr, śnieg czy gorące lato, potrafią się do tego przystosować. Zmieniają swoją okrywę włosową, która latem jest bardzo krótka, a zimą w zależności od temperatury, jest bardzo gruba i długa, tak że  ani śnieg, mróz czy niskie temperatury nie są im straszne.

Konie to nie jedyne zwierzęta na twoim gospodarstwie…
- Mam kozy rasy burskiej, hodowlę kur araukana, które charakteryzują się ciekawą budową ciała, bo nie mają ogona i znoszą zielone jajka. Poza tym mam króliki rasy belgijski olbrzym, których waga sięga nawet 14 kg. Na gospodarstwie są też gołębie pocztowe i garłacze pomorskie. To takie mini zoo przydomowe.

Sama się tym wszystkim zajmujesz?
- Tak, wszystko przy zwierzętach robię sama. Wiadomo, że jeśli trzeba przywieżć więcej siana, pomaga mi w tym tata. Ale żadna praca nie jest mi straszna. Rano wstaję, wyprowadzam zwierzęta na pastwisko, karmię. Zajmuję się koniem, trenuję z nim, a wieczorem zamykam zwierzęta w ich pomieszczeniach.

Jak należy obchodzić koniem, aby słuchał jeźdźca?
- Przede wszystkim wydawać zrozumiałe sygnały, nie piętnaście na raz, ale jeden wyraźny. Jadąc przez parkur skokowy muszę być skupiona i pewna. Muszę opanować emocje, gdyż niepokój i zawahanie jeźdźca przechodzi na konia, który przestaje słuchać. Stąd się biorą upadki.

Największe twoje osiągnięcia jeżdzieckie to...
- Na początku największym moim osiągnięciem było zgranie się z koniem, co wiązało się ze startami w coraz to lepszych zawodach jeżdzieckich. W tym roku zdobyłam tytuł mistrzyni Polski w skokach, w kategorii koni rasy huculskiej. Taki sam tytuł wywalczyłam też w ścieżce huculskiej sportowej. 


Gdzie trenujesz?
- Obecnie w Łosiach, gdzie mieszkam, koło stajni mam wszystko przystosowane do treningów. Ale staram się też wyjeżdżać do okolicznych stadnin, aby przyzwyczaić konia do tego, że nie tylko w domu  trenujemy, ale również w innych miejscach.

Jakie masz plany na nowy rok?
- Po kontuzji, którą miałam trzy miesiące temu chcę wyzdrowieć. A jeśli się to uda, to będę startować w zawodach.

Czego się życzy jeźdźcom?
- Połamania bata. 

A więc, połamania bata…Dziękuję za rozmowę. Małgorzata Kareńska fot. archiwum Kingi Maczugi







Dziękujemy za przesłanie błędu