Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
17/01/2023 - 15:45

Polityczne gierki, czyli bankier, jurysta i naczelnik. Zgadniesz, kto jest kim?

- Ciekawe i wyraziste różnice zdań zarysowały się ostatnio w obozie władzy na tle pytania o to, jak dalej prowadzić polską politykę europejską – pisze Jan Rokita w felietonie dla miesięcznika „Sądeczanin”.

Polscy rządzący odgrywają na scenie politycznej różne role. Ostatnio postacie pierwszoplanowe prezentują się jako bankier, jurysta i naczelnik. Kto jest kim? O tym pisze Jan Rokita, polityk i publicysta, w styczniowym numerze miesięcznika „Sądeczanin”:

- Ostatnio jesteśmy świadkami poważnego „europejskiego” zwarcia na samych szczytach rządzącej w Polsce prawicy. Poróżniły się bowiem ze sobą trzy kluczowe ośrodki władzy. I to właśnie ich starcie zablokowało krótko przed Bożym Narodzeniem uchwalenie ustawy, wynegocjowanej przez polską dyplomację z Komisją Europejską.

Jak wiemy, ustawa ta, przynajmniej w teorii, miałaby otworzyć gabinetowi Morawieckiego możliwość dostępu do pierwszych unijnych funduszów, pochodzących ze sławetnego programu EU Next Generation, czyli pocovidowego długu, jaki Unia zaciągnęła, aby wspomóc odbudowę europejskich gospodarek. Podkreślmy tutaj dwie rzeczy.

„Miałaby otworzyć” – to nie znaczy, że z pewnością by otworzyła. A gdyby nawet faktycznie otworzyła, to i tak nie załatwiałoby to normalnego dostępu Polski do unijnego budżetu, który (jak wiemy) został całościowo zablokowany, pod pretekstem, że Polska generalnie nie spełnia traktatowego wymogu bycia państwem „poprawnie” demokratycznym. Pisałem o tym szczegółowo na łamach miesięcznika dwa miesiące temu.

Rzućmy więc okiem na ową istotną rozbieżność, jak pojawiła się w trójkącie rząd-partia-prezydent. Symbolicznie mówiąc, rząd przyjął tu postawę „bankiera”. Szczególnie jasno możemy się o tym przekonać, słuchając argumentów i apeli, jakie w dość emocjonalnym tonie kierował ostatnio na wszystkie strony premier Morawiecki.  

Obwieszcza on w nich, ni mniej nie więcej, jak to, iż „miarą suwerenności państwa polskiego” jest dziś uzyskanie wypłat unijnych pieniędzy. Jeśli zatem rząd dostanie pieniądze z budżetu Brukseli – to Polska będzie suwerenna, a jeśli ich nie dostanie – to ma się rozumieć samo przez się, iż suwerenność utraci.

Wiara, że suwerenność przekłada się wprost na pieniądze – to typowy pogląd bankierów z Wall Street czy City, którzy wiedzą z praktyki, że wielkimi pieniędzmi można budować, albo obalać suwerenne państwa. Niewykluczone, że Morawiecki też został wyuczony takiej logiki, kiedy był prezesem hiszpańskiego banku.

Ale można też traktować argument Morawieckiego, jako celową propagandową przesadę, tak typową dla języka dzisiejszej polityki. A wtedy, tłumacząc tę propagandę na ludzki język, trzeba by premiera rozumieć tak oto: po pierwsze - idzie fala gospodarczej recesji, więc muszę czymś zasypać dziurę w budżecie; po drugie – nie ma ważniejszej rzeczy, jak utrzymanie się u władzy, a do tego też potrzebuję tych pieniędzy. Tak czy owak, konkluzja Morawieckiego jest jasna: unijne pieniądze albo śmierć!

W kontrze do takiej logiki „bankiera” znalazła się logika „jurysty”… - wskazuje dalej Rokita. Dalszą część felietonu można przeczytać w styczniowym wydaniu miesięcznika „Sądeczanin”. Czasopismo regionalne dostępne jest w tradycyjnej formie w sądeckich kioskach i księgarniach oraz w e-wydaniu.

(oprac. [email protected], fot. Pixabay, FE 2021, JM, Adrian Maraś)







Dziękujemy za przesłanie błędu