Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
28/09/2021 - 09:15

Lokalni hotelarze ciągle są w szoku. Co czeka ich w czwartej fali pandemii?

Kiedy wiosną ubiegłego roku rząd ogłosił, że z powodu narastającej fali pandemii do odwołania zamraża turystyczną branżę, żyjący z tego biznesu przedsiębiorcy przeżyli prawdziwy szok. Jak z perspektywy dwudziestu miesięcy oceniają tamte decyzje? Czy można było zrobić coś inaczej? A może decyzje były słuszne i inaczej się nie dało? Na te pytania odpowiadali uczestnicy Salonu Przemysłu Turystycznego, konferencji zorganizowanej w Piwnicznej.

Zdaniem uczestniczącego w dyskusji Jarosława Handzla z Sądeckiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej odpowiedź na tak postawione pytania jest trudna.

- Te decyzje można rozpatrywać z punktu widzenia rządu, który musiał zadbać o bezpieczeństwo całego społeczeństwaCzy całkowite zamrożenie turystycznej branży było dobre? Określiłbym te działania jako emocjonalne, dyktowane daną chwilą. A przecież pewne rzeczy można było przewidzieć na podstawie analizy bieżących liczb i statystyk – zauważył.

Czytaj też Jakim cudem nasz turystyczny hit dla wierzących stał się hitem… niewierzących

Na rządowych decyzjach suchej nitki nie zostawił Jacek Legendziewicz, prezes Jordan Group, małopolskiego przedsiębiorstwa turystycznego skupiającego transport, hotele i restauracje.

- Kiedy wiosną ubiegłego roku z dnia na dzień rząd podjął decyzję o zamrożeniu naszej branży przeżyliśmy prawdziwy szok i nadal nie możemy się z niego pozbierać. Czternastego marca mieliśmy w hotelach obłożenie na poziomie 70-80 procent,  a następnego dnia, zero. Wydarzyło się coś, czego się nikt nie spodziewał. Gdybym był na to przygotowany i wiedział, że to nastąpi, na pewno byłoby inaczej.

Zdaniem Legendziewicza potem narastał coraz większy bałagan i tak jest nadal. - Mamy niezrozumiałe decyzje i przepisy, które są trudne do przestrzegania. Przykład? Obecnie 75 proc. hotelowych gości musi być zaszczepionych,  a ja nie mam prawa tego sprawdzać.

Piotr Łysoń, dyrektor departamentu Badań Społecznych i Warunków Życia Głównego Urzędu Statystycznego zwracał uwagę, że rząd musiał opracować swoistego rodzaju prototyp bezpieczeństwa, coś czego nikt wcześniej nie robił. - Poniesienie strat finansowych przez przedsiębiorców było kwestią drugorzędną wobec ratowania ludzkiego życia. Dziś wiemy dużo więcej,  niż wiedzieliśmy półtora roku temu. To jest trochę tak, jakby zadać dowódcy wojsk pytanie przed bitwą, a  po bitwie wymagać, żeby udzielił tej samej odpowiedzi. Przecież po bitwie wie, co się wydarzyło, wcześniej mógł snuć jedynie jakieś przypuszczenia.

Zdaniem Łysonia od rządu można było oczekiwać dłuższego horyzontu czasowego przy podejmowaniu decyzji, większej stabilności i większej przewidywalności, co z punktu prowadzenia biznesu jest najważniejsze. – Nie chodzi tu o bardzo długi okres, ale przynajmniej kilka tygodni albo parę miesięcy – mówił analityk.

 Piotr Lutek, prezes spółki Synergia związanej z Warszawskim Uniwersytet Medycznym zajmującej się komercjalizacją wyników badań prowadzonych na uczelni, wskazywała na konieczność stosowania  przez biznes metod scenariuszowych.

- To nie jest tak, że pandemia czy wirus trafił się znikąd. Na podstawie opracowań medycznych, można było wcześniej zakładać, że taka sytuacja się zdarzy. Wirusy z tej grupy nie są niczym nowym. Można było przewidzieć, że z dziesiątków czy setek wirusów wykluje się w końcu wyjątkowo zaraźliwy. Pytanie zatem, gdzie w takim razie były scenariusze, takie, które zakładają sytuację optymistyczną, normalną i pesymistyczną. To umożliwiłoby przygotowanie  planu działań.

Jaki scenariusz dla turystycznego biznesu  pisze pandemia?  Zdaniem Lutka spowodowała w sektorze turystyki trwałe zmiany. - Jeden z moich przyjaciół, były partner zarządzający największej doradczej firmy na świecie, w zaoszczędził 80 proc.  wydatków na przeloty i hotele, bo teraz z klientami kontaktuje się online. Jeśli ktoś posmakował możliwości takiej pracy, to przy tym pozostanie. Straty, jakie odnotowują hotele to już stała tendencja. I to stanowi podstawę do  opracowania nowego scenariusza i tego jak mamy dalej prowadzić biznes, kiedy jego kawał, na trwałe już odpadł. Dziś widzimy, że ludzie, dla zdrowia psychicznego muszą zmieniać miejsca pobytu, regenerować się, odpoczywać. Turystyk, z czasem się ustabilizuje. Ale w turystyce biznesowej będzie już inaczej – mówił Piotr Lutek.   

Czytaj też Wszystkie fanaberie burmistrza Golby w Muszynie. I to jeszcze nie koniec

Zdaniem analityka, hotelową bazę budowaną pod kątem wyjazdów biznesowych, można szybko i w prosty sposób przemodelować.  Być może należałoby się przestawić na lecznictwo postcovidowe.  Jednak do tego – podkreślał -  potrzebna jest burza mózgów i zaangażowanie w takie przedsięwzięcie zarówno biznesu jak i samorządów.  

- Gwarantuję, że nasza branża już to robiła i jest przygotowana na to, co ma robić zamiast konferencji i podróży służbowych. Pytanie, co zrobi rząd wobec narastającej fali pandemii? Jaki ma scenariusz?  – pytał Jacek Legendziewicz, prezes Jordan Group.

Piotr Łysoń z GUS ubolewał nad dominującą w polskim planowaniu zasadę „jakoś to będzie”. Jak mówił, kolejne scenariusze muszą być maksymalnie przewidywalne i pisane na krótszy horyzont czasowy. 

Co z tym rządowym scenariuszem? W związku z czwartą falą pandemii ministerstwo rozwoju rozważa powrót niektórych obostrzeń mówiła na antenie Polskiego Radia 24 wiceszefowa resortu Olga Semeniuk  i zastrzegła, że ewentualne ograniczenia będą wprowadzane regionalne, a limity nie będą dotyczyły osób zaszczepionych.

- Jesteśmy przygotowani do modelu regionalizacji i wyłączania poszczególnych gałęzi gospodarki. Protokoły bezpieczeństwa mamy zaktualizowane i gotowe do wdrożenia. Czekamy również na różnego rodzaju uwagi, tak więc będziemy je na bieżąco aktualizować – zapewniała Semeniuk.   

- W  poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski, poinformował, że na razie nie planuje zmian w restrykcjach. ([email protected]) fot.jm







Dziękujemy za przesłanie błędu