Czy wybuchnie ekologiczna bomba w nieczynnej rafinerii? Mieszkańcy Gorlic są przerażeni
Kiedy żrąc kwas wylał się ze zbiorników i dostał się do oczyszczalni ścieków, ekologicznej katastrofie dzięki szybkiej i sprawnej akcji zapobiegli strażacy. Jednak mieszkańcy Gorlic boją się, że gromadzone na terenie byłej rafinerii odpady, to tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć.
To dlatego wyszli protestować na ulicę. Zorganizowali manifestację przed gorlickim magistratem. Chcą, żeby dzierżawca terenu po byłej rafinerii pozbył się odpadów.
Wedle zapewnień burmistrza Gorli, Rafała Kukli, który wyszedł do manifestantów, sprawą bada prokuratura, choć - jak zaznaczył - nie o wszystkim może mówić publicznie.
Niebezpiecznymi odpadami po byłej rafinerii zainteresowały się także służby wojewody. Małopolski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska, Paweł Ciećko zapewnia, że współpraca z prokuraturą przebiega bardzo sprawnie.
-W tej chwili nie przewiduje się zagrożenia, które w sposób istotny mogłoby wpłynąć na bezpieczeństwo w regionie. Służby czuwają nad bezpieczeństwem mieszkańców. W miejscu powstania wycieku zostały zabezpieczone zbiorniki, nie stwierdzono dalszego zagrożenia, które wymagałoby podjęcia działań w trybie pilnym. W najbliższym czasie planowane jest kolejne spotkanie w celu monitorowania przebiegu sprawy i analizy realizacji podjętych działań. - czytamy w specjalnym komunikacie wystosowanym przez służby wojewody.
Przypomnijmy, że sprawa niebezpiecznych odpadów w gorlickiej rafinerii ciągnie się od czerwca. To wtedy okazało się, że na terenie zakładu znajduje się ponad sto ton substancji chemicznych składowanych na powierzchni kilku hektarów, zaledwie trzy kilometry od centrum Gorlic.
(ami) fot. UM Gorlice