Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 6 maja. Imieniny: Beniny, Filipa, Judyty
18/05/2023 - 08:20

Najnowsza książka Leszka Mazana “Wy jesteście Szwejk?”. Poczytajcie

Prezentujemy fragment najnowszej książki Leszka Mazana “Wy jesteście Szwejk?”, która ukazała się pod koniec kwietnia 2023 roku nakładem wydawnictwa Anabasis.

Niechże pan raczy spocząć, panie Mazan, akurat mamy tu wolne krzesełko - jak mawiał pan prokurator krajowego sądu w Pradze, gdy przyprowadzano mu na przesłuchanie wielokrotnego mordercę Valesza. Czy my się znamy?  

Wiele lat ze słyszenia i lektury, potem dotarłem do pana przez mojego znajomego, wnuka Jarosława -  Richarda Haszka, z którym się pan od czasu do czasu kontaktuje.

Cóż, nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

My nazywamy go w Polsce Wielkim Wnukiem. Natomiast pański wygląd zgadza się z opisem sporządzonym zimą 1915 roku na posterunku żandarmerii w Pisku: Zatrzymany jest wzrostu niewysokiego, krępawy, twarz i nos ma proporcjonalne, oczy niebieskie, znaków szczególnych brak. Ale, tak bym miał absolutną pewność. Czy rzeczywiście pan jest tym sławnym Józefem Szwejkiem z Królewskich Vinohradów, który żył w bojaźni bożej i któremu raz do roku puchły nogi?

Przypuszczam, że nim jestem, bo ojcem moim był Szwejk, a matką pani Szwejkowa. Nie mogę im zrobić przykrości i wypierać się swojego nazwiska. 

W Polsce nosi je z dumą aż 229 osób. Czy należy to kojarzyć z pana pobytem u nas?

Niewykluczone, choć większość czasu spędziłem u was w kryminałach, ale jak mówią na Morawie: Jak pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści. W niemczyźnie austriackiej Schwaige znaczy pastwisko lub szałas alpejski, a gdy kapral ryczy na żołnierza: Schweigen !!! – to znaczy, że ma on stulić pysk, milczeć. Muszę się zaraz pochwalić, że po raz pierwszy nasze nazwisko pojawiło się w aktach tajnej policji austriackiej w roku 1752 za sprawą niejakiego Józefa Macieja Szwejka, który obraził się o coś na cesarzową Marię Teresę i poinformował ją pisemnie, że nie weźmie udziału w wojnie siedmioletniej. 

Czy to właśnie po nim odziedziczył pan wstręt do jakiejkolwiek wojny? 

Ten wstręt moja rodzina przekazywała sobie z pokolenia na pokolenie. Był naszą wizytówką niczym u Habsburgów wydatna dolna warga. Chcę jednak zastrzec, że chociaż wojna jest idiotycznym wynalazkiem, ja całe życie byłem zdyscyplinowanym cesarskim żołnierzem, wypełniającym dokładnie wszystkie rozkazy panów oficerów, a moim największym marzeniem była śmierć na polu bitwy. Oczywiście za Cesarza i Jego Rodzinę.

To dlaczego na murze koszar Mariańskich w Czeskich Budziejowicach napisał pan: My o wojnę nie dbamy, my na wojnę nasramy? 

Miało to oznaczać pogardę dla przeciwnika już prawie pokonanego. Komisję  śledczą, która zjechała do Budziejowic interesowały jednak nie tyle motywy, ile owo „nasranie”. Traktowali je jako zdradzenie przeze mnie tajemnicy wojskowej i kazali bez końca pisać: Serb, serwatka, srebro, sroka, cherubin, rubin, chołota…

Rozumiem, że kierowały panem zawsze najszlachetniejsze pobudki, ale proszę mi wytłumaczyć, jak tak lojalny i – jak pan twierdzi - zdyscyplinowany żołnierz mógł stanąć do apelu bez dwudziestu guzików przy mundurze?

Rzeczywiście, paru mi brakło, ale proszę pamiętać, że austriacki mundur szeregowca liczył ich wszystkich aż pięćdziesiąt, w tym najważniejszych, przy kalesonach czternaście, w tym cztery w rozporku. Najważniejszych, bo od nich zależała nieraz szybkość ewakuacji z pola walki. Ja akurat te miałem w porządku, ale pana kaprala interesowały wyłącznie mundur i płaszcz.

Ja pierwszą znajomość z panem, panie Szwejku, zawdzięczam mojemu dziadkowi, który był starym austriackim frajtrem wojsk kolejowych i czytał mi na okrągło pana Przygody. Miałem wtedy sześć lat, byłem słuchaczem przedszkola sióstr felicjanek w Nowym Sączu i zdarzało mi się wychowawczyni mojej, siostrze Benignie, powtarzać kawałki z dziadkowego czytania. Pamiętam jak opowiedziałem jej o morskiej dziewicy, pokazywanej w gabinecie osobliwości pana Mestka z ulicy Havliczka na Vinohradach, nagiej niewieście z wetkniętym w odpowiednie miejsce ogonem ryby.

Tak, rzeczywiście tak było. Ogon był wspaniały. Jakżeż się to siostrze Benignie podobało ?

Odtańczyła taniec Indian, pobiegła do spowiedzi i sugerowała matce przełożonej relegowanie gorszyciela z przedszkola.

Pana, frajtra dziadka czy dziewicy?

No, spuśćmy na to zasłonę miłosierdzia. Mówię o tym, by udowodnić, że pana znam od dziecka -  jak miliony moich rodaków - jako genialnego idiotę z urzędu, arcymistrza w wykorzystywaniu możliwości, jaką daje status matołka. W Polsce darzą pana ogromnym szacunkiem, wielu próbuje naśladować. . I dlatego chciałbym przede wszystkim zapytać, co pan myśli o…

Może pana rozczaruję, ale ja w ogóle nie myślę.

Och… Jakże mi przykro… Czy to też dziedziczne?

To pozostałość po służbie wojskowej, w czasie której codziennie wbijano nam do głowy, że żołnierzowi pod groźbą najsurowszych kar dyscyplinarnych nie wolno myśleć, robi to za niego jego przełożony.   […]

Tytuł pierwszego opowiadania Haszka z panem w roli głównej brzmi właśnie Idiota w kompanii.

Myślę, że Haszek siadając wtedy do pisania, nie wybrał jeszcze imienia dla swego bohatera. Miał dwadzieścia osiem lat, gdy pewnego majowego wieczoru 1911 roku wrócił do domu z posiedzenia swej Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa) jak zwykle, nazwijmy to, ogromnie zmęczony, ale miał jeszcze tyle siły woli, że w paru słowach zanotował pomysł, który go stale prześladował. Nie napisał wiele: w jednym kałamarzu był atrament, w drugim zaś rum, a on najczęściej maczał pióro  - i chyba nie tylko pióro - w tym bliższym sercu i gardłu. Zabazgraną kartkę zmiął i wyrzucił do śmieci. Rano zaczął dziką awanturę: co się stało z pomysłem, który nawet na trzeźwo uważał za genialny, a który zupełnie wyleciał mu z głowy. Świstek znalazła w koszu małżonka, pani Jarmila. U góry kartki figurował podkreślony tytuł: IDIOTA W KOMPANII. Potem szło tak: Sam kazał się przeegzaminować, żeby dowieść, że jest zdatny do służby jako porządny żołnierz… Dalej był kawałek pijackiego bełkotu.

Tym żołnierzem był pan?

Okazało się, że tak.  […]







Dziękujemy za przesłanie błędu