Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
06/12/2023 - 08:15

Zmarznięty, zostawiony na pastwę losu. Znalazł się jednak człowiek o złotym sercu

Zima na dobre zagościła na Sądecczyźnie. Śniegu jest tak dużo, że nie tylko ludzie, ale także zwierzęta napotykają na przeszkody i mają problemy z poruszaniem się. W wielkich tarapatach znalazł się bezdomny pies, który utknął w wielkiej śnieżnej zaspie w Małej Wsi. Zmarznięte, głodne i przestraszone zwierzę nie mogło się samodzielnie wydostać. Z pewnością ta historia miałaby smutne zakończenie gdyby nie reakcja jednego z naszych czytelników. Jego postawa jest godna uznania i pochwały.

Wszystko wydarzyło się w minioną niedzielę. Mieszkaniec Małej Wsi - wioski położonej w gminie Chełmiec - przy ulicy Fiołkowej zauważył dużego psa, który utknął w zaspie. Zwierzę było zmarznięte, głodne i przestraszone. Nie mogło się samodzielnie wydostać ze śnieżnej pułapki. Mężczyzna natychmiast ruszył mu na ratunek. Wyciągnął czworonoga ze śniegu, ale ten chwilę później znów utknął w kolejnej zaspie. 

Mężczyzna chwycił więc za telefon i próbował poprosić o pomoc straż gminną w Chełmcu, aby ta zabrała zwierzę, w przeciwnym razie było ono skazane na pewną śmierć. Niestety, okazało się, że w niedzielę strażnicy gminni nie pracują. Zadzwonił więc po straż miejską w Nowym Sączu, ale i tym razem nie uzyskał pomocy, bo - jak usłyszał w słuchawce - gmina Chełmiec wykracza poza teren działania straży miejskiej, a funkcjonariusze nie mogą przekroczyć granicy miasta. 

- Następnie zadzwoniłem pod numer alarmowy 112 i poprosiłem o pomoc policję. Dyspozytor poinformował mnie, że zgłoszenie zostało przyjęte. To była godzina ósma czterdzieści. Mijały godziny, a policjanci nie pojawiali się, dlatego w międzyczasie dzwoniłem jeszcze do schroniska w Wielogłowach, ale dowiedziałem się jedynie tyle, że jeśli nie mają zlecenia, to nie mogą interweniować. Dzwoniłem również do przychodni weterynaryjnej, ale tam z kolei nikt nie odbierał telefonu - opowiada nasz Czytelnik. 


Zwierzę z każdą kolejną godziną stawało się coraz słabsze. Doszło do tego, że w pewnym momencie przestało się ruszać. Wówczas nasz Czytelnik znów udał się w jego kierunku, złapał je i zabrał do swojego domu, aby je ogrzać. 

- Po trzech godzinach od zgłoszenia na miejscu pojawili się policjanci. Opowiedziałem im o całym zdarzeniu. Następnie udali się do przychodni, z którą gmina Chełmiec ma podpisaną umową i po tej interwencji przyjechali pracownicy przychodni, którzy zabrali psa. W sumie, jak później obliczyłem, to wykonałem aż dwadzieścia dwa połączenia telefoniczne, aby uratować to biedne zwierzę. Jestem wstrząśnięty tym, że cały ten system tak powoli działa. Pies zdążyłby się wykończyć, zanim dotarłaby do niego pomoc - żali się nasz Czytelnik. 

Takie sytuacja jak ta, która miała miejsce w Małej Wsi, często się zdarzają. Często jadąc samochodem widzimy zwierzęta domowe albo dzikie, które potrzebują pomocy. Co w takiej sytuacji robić? O to zapytaliśmy pracownika jednej z sądeckich przychodni weterynaryjnych. 

- Jeżeli spotkamy dzikie albo bezdomne zwierzę, którego życie jest zagrożone, powinniśmy szybko powiadomić odpowiednie służby, które powinny natychmiast zainterweniować. Jeżeli do tego zdarzenia doszło na terenie miasta, wówczas powinniśmy się skontaktować ze strażą miejską, a jeśli doszło do niego poza miastem, wtedy powinniśmy zadzwonić do urzędu gminy. Pracownik powiadomi przychodnię, z którą gmina ma podpisaną umowę i zabiorą zwierzę - wyjaśnia nasz rozmówca. 


- Jeśli jednak spotkamy zwierzę w porze, w której urząd jest już nieczynny, wówczas zadzwońmy na policję. Funkcjonariusze mają obowiązek przyjechać na miejsce, a następnie powiadomić lekarza weterynarii, z którym gmina albo miasto ma podpisaną umowę - tłumaczy. 

Jeśli widzimy potrąconego kota, psa, sarnę albo jakiekolwiek inne zwierzę, nie bójmy się zadzwonić po pomoc - apeluje. 

[email protected] Fot. Czytelnik







Dziękujemy za przesłanie błędu