Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 19 marca. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety
06/04/2018 - 08:40

Miał być wstyd dla PiS. Przez sądeckiego agenta bezpieki wyszedł wstyd dla PO i posła Czerwińskiego?

Po tym, jak wyszło na jaw, że była premier Beata Szydło przyznała członkom swojego rządu wysokie finansowe nagrody, Platforma Obywatelska ruszyła w Polskę z "Konwojem wstydu" czyli mobilnymi wizerunkami polityków, którzy zainkasowali pieniądze. Konwój zajechał też do Nowego Sącza. Miał być wstyd dla PiS, a skończyło się na wstydzie dla sądeckiej PO, która ramię w ramie protestowała z tajnym współpracownikiem komunistycznej bezpieki opłacanym za donosy.

Jeżdżące po całym kraju "Konwoje wstydu" mają uświadomić Polaków o wysokości nagród przyznanych członkom rządu przez byłą premier Beatę Szydło. Łącznie ministrowie zainkasowali blisko 1,53 miliona złotych. Konwój zajechał też do Nowego Sącza. Przewodził mu poseł Andrzej Czerwiński, któremu towarzyszyli polityczni sojusznicy z zawiązanej przed wyborami samorządowymi koalicji. Obok byłego ministra skarbu w rządzie PO stanęli szefujący lokalnym strukturom działacze Nowoczesnej, KOD-u i SLD. Zorganizowano konferencję. Mówiono o „wstydzie” i żądaniu oddania pieniędzy z nagród.

Byliśmy świadkami w kampanii wyborczej, informowania obywateli o pokorze, o służbie publicznej, o dbaniu o majątek państwa i samorządów, a w ciągu najkrótszego z możliwych okresów pracy tego rządu, maski tych aktorów, którzy mówili te szczytne hasła pokazały prawdziwą twarz. Chciwości.. Rząd i ministrowie przyznali sobie zakulisowe nagrody przekraczające 40 proc. normalnego miesięcznego uposażenia -  przekonywał poseł Czerwiński, który punktował też lokalnych, rządowych  polityków

- Jeśli chodzi natomiast o naszych parlamentarzystów, którzy sprawowali funkcje ministerialne, a było ich dwóch: Wiesław Janczyk i Piotr Naimski – oni też nie pozostali z boku. Zainkasowali ponad 60 tys. złotych w nagrodach za 2017 rok - mówił parlamentarzysta.  

Wtórował mu Jacek Gwóźdź z Nowoczesnej

- W większości naszą partię tworzyły osoby spoza polityki, specjaliści, którzy chcieli coś zmienić w kraju. Głównym hasłem było ,,zorganizujmy Polskę lepiej za te same pieniądze".  Teraz widzimy jak te pieniądze są w niegospodarny sposób wydawane na premie i nagrody.

Ramię w ramię z działaczami Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i KOD-u, stał Stanisław Kaim, były sądecki radny i wiceprezydent miasta w latach 2003-2006, obecnie przewodniczący SLD w Nowym Sączu. Sojusznik to  dla sądeckiej PO raczej kłopotliwy.

- Sytuacja jest kuriozalna. Opłacany przez SB agent domaga zwrotu od polityków legalnie otrzymanych pieniędzy - napisał portal niezależna.pl, który przypomina, że Kaim, to odnotowany w archiwach IPN współpracownik komunistycznej bezpieki.

W 1980 roku rozpoczął współpracę z Służbą Bezpieczeństwa PRL. Początkowo, jako żołnierz służby zasadniczej był informatorem kontrwywiadu wojskowego  o pseudonimie  „Brzoza”. Po powrocie do cywila współpracował z SB jako TW „Staszek”. Następnie został przekwalifikowany na KO „Staszek”. Kontakty z SB trwały do 1990 roku - czytamy w niezależnej.pl

Odręczne zobowiązanie byłego wiceprezydenta Nowego Sącza o współpracy z SB oraz pokwitowania odbioru wynagrodzenia zachowały się w aktach IPN. Portal dotarł do tych dokumentów.

Przypomnijmy, że sprawa wyszła na jaw, kiedy w 2010 roku Kaim  złożył oświadczenie lustracyjne, gdy ubiegał się o mandat radnego. Instytut Pamięci Narodowej dokonał kwerendy w archiwach i okazało się, że są materiały o agenturalnej przeszłości sadeckiego samorządowca. 

- Choćbym miał iść do Strasburga, to udowodnię, że nie pracowałem dla Służby Bezpieczeństwa -  mówił wówczas Stanisław Kaim.

W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu odbył się jego proces lustracyjny. Ostatecznie na początku 2017 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie w prawomocnym wyroku orzekł, że Kaim jest kłamcą lustracyjnym i na cztery lata zakazał byłemu wiceprezydentowi Nowego Sącza pełnienia funkcji publicznych. Kaim cały czas utrzymywał, że jest niewinny. Skrywane dotąd w przepastnych archiwach  IPN dokumenty  teraz ujrzały światły dzienne.

czytaj też Stanisław Kaim kłamcą lustracyjnym. Wyrok prawomocny

- Nie będę tego komentował i to jest mój cały komentarz - mówi w wypowiedzi dla  Sądeczanina Kaim i szybko ucina telefoniczną rozmowę.

Co na temat kłopotliwego politycznego sojusznika mówi poseł Andrzej Czerwiński?

- Przed wyborami samorządowymi z ugrupowaniami politycznymi i stowarzyszeniami utworzyliśmy zjednoczoną opozycję. Lewica jest podmiotem, z którym zostało podpisane porozumienie. Inną parą kaloszy jest to, kogo sądeckie SLD wybrało sobie na przewodniczącego. To jest ich rzecz. Wybrali Kaima. Jaką ma przeszłość, to ma.  To nie zależy ode mnie ani  pozostałych stowarzyszeń, kto jest liderem lokalnej lewicy. Ale cała ta sprawa  powinna dać do zrozumienia samemu Kaimowi, który - tak przypuszczam - nie będzie występował o jakieś  eksponowane pozycje. A jego obecność na konferencji? Każda z grup ma prawo desygnowania swoich szefów - mówi Czerwiński.  

[email protected] fot, IM, niezależna.pl



 







Dziękujemy za przesłanie błędu