Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Poniedziałek, 1 lipca. Imieniny: Bogusza, Haliny, Mariana
12/12/2013 - 11:00

Józefowi Oleksemu do sztambucha. PRL nie była demokratyczna

Nieco intrygujący tytuł, „Lubię szyk” rozmowy Agnieszki Wołk-Łaniewskiej z Józefem Oleksym zamieszczonym w Dzienniku Trybuna z dnia 6-8 września br. sprawił, że szukałem jego rozwinięcia w tekście, ale nie znalazłem.
Słowo „szyk” kojarzy mi się z budzącym zachwyt ubiorem modelki albo ze sferą militarną, np. z szykiem hufców bojowych. Duże, kolorowe zdjęcie z jakiegoś pochodu zamieszczone nad tytułem wywiadu nie przypomina mi jednak ani tego, co ogląda się na wybiegu pokazu mody, ani równego szeregu np. szwadronu kawalerii; zdjęcie wydaje się być znacznie bliższe sienkiewiczowskiemu zawołaniu: „Kupą mości panowie! Kupą!”.
         *
Pani redaktor rozpoczyna rozmowę od zwrócenia uwagi na pewną rubrykę Dziennika Trybuna, z której, jak zaznacza, pismo jest szczególnie dumne. Rubryka nazywa się „Gdyby nie PRL” i zapraszani są do niej czytelnicy oraz przyjaciele pisma, aby podzielili się wspomnieniami o Polsce Ludowej.
W wywiadzie daje się dostrzec dwa wyraźne wątki.
Pierwszym jest przybliżenie postaci bohatera wywiadu; przedstawienie pewnej normalności czy zwykłości tego nie zupełnie zwykłego kiedyś chłopca. Pokazanie jego domu rodzinnego; trudnych, niełatwych czasów, na jakie przypadło jego dzieciństwo. Trudności te jednak, wynikające przede wszystkim z powszechnego niedostatku, nie powstrzymały młodego, ambitnego, ale również zdolnego i pracowitego chłopca przed uzyskaniem wyższego wykształcenia, w tym ukończenia elitarnego Wydziału Handlu Zagranicznego SGPiS. Już w czasie studiów rozpoczął swoją przyszłą karierę: najpierw działacza studenckiego, później zajmując coraz wyższe stanowiska w aparacie partyjno-państwowym sięgnął pozycji prawdziwego męża stanu. Karierę swoją wieńczył stanowiskami marszałka sejmu (dwukrotnie) i stanowiskiem najwyższej władzy wykonawczej, czyli premiera rządu.
Wzruszające są słowa i szacunek, z jakimi bohater wywiadu, opowiadając o rodzinnym domu, przedstawia swoją matkę, niekwestionowaną głowę rodziny. Całkowita rezygnacja z tzw. własnego życia, ambicja i ogromny, niemal heroiczny wysiłek dla dobra rodziny. Zapewnienie wykształcenia i tym samym innej, lepszej przyszłości dzieciom było udziałem wielu ówczesnych matek. Jednak dostrzeganie tego z pozycji dziecka nie było już tak częste; dowodzi to wrażliwości i charakteru młodego Józka, i zapewne pozostawiło trwały rys w jego osobowości. Ten przykład obrazu matki jest mi szczególnie bliski, bo bardzo pokrywa się z pamięcią mojej matki - kobiety, która, będąc jeszcze dzieckiem, po skończeniu czwartej klasy szkoły podstawowej, w wieku zaledwie dwunastu lat musiała opuścić wiejską chatę i iść na służbę do nieco lepiej sytuowanych miejskich domów. Ten tak trudny i wczesny start życiowy nie złamał jej. Nigdy nie było jej dane ponownie podjąć naukę. Wiedzę o życiu zdobywała ciężką pracą i gorzkimi własnymi doświadczeniami. Była dobitnym dowodem jak bez formalnego wykształcenia można być mądrym, wrażliwym i zacnym człowiekiem zyskując zasłużony autorytet w szerokich kręgach rodzinnych. To w dużym stopniu za jej staraniem wszystkie jej dzieci podjęły studia, co w latach sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych nie było jeszcze powszechną normą.
Drugim, bez wątpienia zasadniczym wątkiem publikacji jest pokazanie na konkretnym przykładzie dobrych stron minionego systemu. W szczególności możliwości i szans, jakie Polska Ludowa otwierała przed zdolną, biedną młodzieżą. Pokazanie jak chłopcu z biednej rodziny dane było rozwinąć skrzydła i dokonać niewyobrażalnej wprost kariery, a to wszystko, nie byłoby możliwe „gdyby nie PRL”.
Tak rozumiane przesłanie wywiadu (mam na myśli drugi wątek) zostało przedstawione, delikatnie mówiąc, mało przekonywująco.
Już pierwsza wypowiedź Józefa Oleksego: „Ja chętnie dobrze mówię o Polsce Ludowej. Nie sposób przecenić tego, co zawdzięczam tamtemu systemowi. Wszyscy tak mówią…” nawet u pani redaktor spotyka się z pewnym dystansem, bo dopowiada ona: „Oj, nie wszyscy, nie wszyscy…”.
Ja też nie mogę pozostawić tej wypowiedzi bez uwag. Pomijam niepoważne: „Wszyscy tak mówią”. Uwagę chciałbym zwrócić na charakterystyczne zdanie: „Nie sposób przecenić tego, co zawdzięczam temu systemowi."
Zdanie to dotyka podstawowego dylematu SLD. Z jednej strony partia ta stara się przedstawić jako prawdziwie nowoczesna, demokratyczna formacja polityczna, a z drugiej - zachować silne ideowe więzi i sentyment do minionego systemu, pełnić rolę strażniczki dobrego imienia PRL. W moim pojęciu tych ról pogodzić się nie da. Nie można równocześnie sławić PRL i wyznawać prawdziwie demokratyczne zasady. Może tego dokonać jedynie ktoś o wybitnie elastycznym umyśle, wierny tzw. demokracji socjalistycznej, która z normalną demokracją ma związek, powiedzmy, iluzoryczny. Zastanawiające, że w kręgach tego odłamu lewicy sprzeczność między tymi rolami jest w ogóle niedostrzegana.
Obecny ład polityczny w naszym państwie zdaje się być w pełni akceptowany przez środowisko SLD. A nawet więcej, za każdym razem, kiedy partie o solidarnościowym rodowodzie przedstawiają obecną demokrację jako swoje wywalczone zwycięstwo i dzieło, natychmiast z kręgów SLD słychać głosy, że ówcześni rządzący w przełomowym momencie współdziałali w budowie nowego ładu i część chwały im również się należy. Można by zatem przypuszczać, że przypisywanie sobie, przez ówczesną stronę rządową, tych zasług jest równoznaczne ze zmianą poglądów i ostateczną negatywną oceną minionego systemu. Bo gdyby system poprzedni był lepszym, to czym miałyby być uzasadniane zasługi za współdziałanie w jego obalaniu i budowanie nowego?
A jeśli obalony system naprawdę był dobrym, to nie ma co się chwalić udziałem w jego obalaniu, tylko otwarcie dążyć do odbudowy tego co było. Tego jednak SLD nie czyni; wydaje się w pełni respektować nowy system, swobodnie się w nim porusza i chwali go, a równocześnie sławi miniony...

Cały artykuł Romana Butschera, kolegi szkolnego Józefa Oleksego w grudniowym numerze miesięcznika „Sądeczanin”.

(s), fot. Leś.
Na zdjęciu: Józef Oleksy i Roman Butscher
--
Autor (rocznik 1946), jest absolwentem I LO im. Jana Długosza w Nowym Sączu i Politechniki Krakowskiej (Wydział Budownictwa Lądowego). Prowadzi własną działalność gospodarczą.







Dziękujemy za przesłanie błędu