Do końca mieli nadzieję, że lekarz się pomylił. Kiedy to opowiadają, chce się płakać
A przecież było tak dobrze
To było takie poczucie szczęścia, kiedy Anna i Łukasz Birgerowie dowiedzieli się że będą mieli dziecko, a potem przyszła kolejna wiadomość, że to chłopiec. Postanowili, że będzie miał na imię takie jak tata, Łukasz. Ciąża przebiegała niemal książkowo. I wszystko układało się tak dobrze, aż do dnia, kiedy podczas badań prenatalnych usłyszeli te straszne słowa lekarza. - A tu mamy drugą rączkę. Potem nastąpiła długa cisza. Potem padło kolejne zdanie: niestety nie widzę kości przedramienia.
Birgerowie byli wstrząśnięci. Jak to? Nie ma ich w ogóle? Lekarz odpowiedział, że są, ale szczątkowe. Potem było skierowanie na oddział patologii ciąży, aby potwierdzić diagnozę. Cały czas mieli nadzieję, że to pomyłka, bo przecież do tej pory było dobrze! Potem, przyszła kolejna zła wiadomość, szmery w małym serduszku.
Lekarz się nie pomylił
- Po porodzie usłyszałam upragniony płacz naszego synka, a zaraz słowa lekarza: jedna rączka jest krótsza. Wtedy już wiedziałam, że jednak się nie pomylili - opowiada z rozpaczą Anna Birger-Krajewska, która pochodzi z Zalesia w gminie Kamienica. - Pierwszą konsultację mieliśmy zaraz po porodzie z chirurgiem dziecięcym. Rozpoznanie: hipoplazja przedramienia prawego typu radial club hand oraz hipoplazja prawego kciuka. To rzadka wada wrodzona.
Taki przypadek zdarza się raz na sto tysięcy
Kiedy chłopczyk miał trzy miesiące przeszedł operację serca. Teraz rodzice walczą o jego rączkę. Jak tłumaczy Anna Birger Krajewska, wada stanowi zagrożenie dla całej postawy chłopczyka. - Krótsza rączka i zdeformowany nadgarstek powoduje, że nasz synek nie jest w stanie chwytać, podpierać się. Raczkowanie również będzie niemożliwe. Łukaszek już musi być rehabilitowany. Nasz grafik wypełniony jest po brzegi zajęciami, rehabilitacjami, terapią zajęciową. Wszystko, by zatrzymać asymetrię ciała i przykurcz mięśni oraz aby nie dopuścić do skrzywienia kręgosłupa!
Rodzice Łukasza rozpaczliwie zaczęli szukać pomocy
Szansa pojawiła się w Stanach Zjednoczonych, ale operacja jest bardzo kosztowna. - Sami nie jesteśmy w stanie zdobyć tych pieniędzy. Wada rączki Łukaszka nie jest jedynie kosmetyczną. Niesie za sobą olbrzymie konsekwencje. Chcemy je zatrzymać jak najszybciej, dlatego zwracamy się o pomoc. - Wierzymy, że z wami damy radę, a nasz synek będzie mógł lepiej żyć – mówią rodzice Łukasza. - Jeśli czytacie nasz apel – błagamy. Pomóżcie, udostępnijcie, wesprzyjcie... Każda złotówka przybliża nas do możliwości przeprowadzenia operacji.
czytaj też Omal ich nie zabił i zniknął bez śladu. Co się naprawdę wydarzyło w Łabowej
Brakuje 280 tysięcy
Jak dotąd udało się zebrać ponad 360 tysięcy złotych. Brakuje jeszcze ponad 280 tysięcy. Rodzice Łukasza nie tracą nadziei, że uda się zebrać całą sumę. ([email protected]) fot. siepomaga.pl