Czy po zwolnieniu dyrektora sądeckiego pogotowia szykuje się sądowa wojna?
- Kiedy komentowałem informację o moim dyscyplinarnym zwolnieniu, nie znałem uzasadnienia decyzji zarządu starostwa - mówi w rozmowie z "Sądeczaninem" były już dyrektor sądeckiego pogotowia Józef Zygmunt.- Uważam, że te zarzuty są bezzasadne.
Czytaj też Spadła głowa dyrektora sądeckiego pogotowia. Za co poleciał Zygmunt?
Przypomnijmy, że członkowie nowego, wybranego po wyborach samorządowych zarządu powiatu zarzucają Zygmuntowi doprowadzenie - jak napisano w e-mailu do redakcjo "Sądeczanina" - do katastrofalnej sytuacji finansowej w pogotowiu, i naruszenie przepisów finansowych - tłumaczyła Maria Olszowska z biura prasowego starostwa i wyjaśniała, że chodzi o ustawę o finansach publicznych, ustawę o rachunkowości oraz wewnętrzne regulacje jednostki dotyczące zarządzania finansami.
Co konkretnie znalazło się na liście zarzutów?
- Dyrektor nie wykonał zaleceń pokontrolnych z 2017 roku, nie zrealizował planu inwestycyjnego na 2017 roku – nie zakupił karetki pogotowia, co może wpłynąć niekorzystnie na bezpieczeństwo mieszkańców Sądecczyzny i stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów - czytamy w wyjaśnieniu przesłanym do redakcji Sądeczanina. - Nieprawidłowości pojawiły się także w organizacji pracy administracji jednostki. Wszystko to doprowadziło to bardzo złej sytuacji w Sądeckim Pogotowiu Ratunkowym.
Jak pisze Maria Olszowska, strata finansowa – od stycznia do października 2018 roku - wynosi ponad 1 milion 100 tysięcy złotych. Natomiast strata wynikająca z niezapłacenia ZUS od wynagrodzeń ratowników - ponad 1,5 miliona złotych.
Jak do tych zarzutów odnosi się Józef Zygmunt?
- Strata, którą zanotowało Sądeckie Pogotowie Ratunkowe w bieżącym roku to wynika z braku pokrycia finansowego dla trzyosobowych załóg. Koszt trzeciego ratownika, w skali roku, we wszystkich załogach to właśnie około 1mln 200 tys. złotych - pisze w przesłanym oświadczeniu Zygmunt i tłumaczy dlaczego nie zmniejszył do dwóch ratowników obsługi karetek pogotowia, choć były takie zalecenia.
- Wynikało to z oczekiwania na obiecaną ustawę o ratownictwie medycznym, która przewiduje trzyosobową załogę oraz z umowy ze związkami zawodowymi. Poza tym konieczne byłoby dostosowanie, chodzi o wyposażenie i szkolenie, wymiany trzyosobowych załóg na dwuosobowe- tłumaczy zwolniony dyrektor pogotowia.
Czytaj też Mniej ratowników w karetkach. Związkowcy alarmują, dyrektor uspokaja
Zygmunt dodaje, że trzykrotnie wydał zarządzenie dotyczące zmniejszenia obsady karetek, ale pod naciskiem środowisk społecznych i politycznych zarządzenia anulował.
- Tuż po wyborach skutecznie wprowadziłem, poprzedzając dokładną analizą, 50 proc. załóg dwuosobowych. I ta zmiana już spowodowała, że każdy następny miesiąc był zbilansowany, a w przeciągu jednego roku, najdłużej dwóch lat, odrobilibyśmy stratę. Perspektywę finansową przedstawiłem na piśmie i została wdrożona od listopada.
Zygmunt tłumaczy też, dlaczego nie kupił nowej karetki. Jak wyjaśnia, trzeba było wyposażyć ambulanse w urządzenia do masażu serca, tymczasem koszt jednego urządzenia to 60 tys. złotych. Odpiera też zarzuty dotyczące zaległości wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Niezapłacony ZUS to koszt sytuacji jaką już zastałem w pogotowiu. Chodzi o godziny, którzy nasi pracownicy przepracowali, aby godnie żyć. Był to proces powszechny we wszystkich jednostkach ochrony zdrowia. Pogotowie oddało tę sprawę do sądu. O możliwość takiej formy pracy ratowników apelowali ówcześni radni powiatu nowosądeckiego.
Jak pisze w oświadczeniu Zygmunt, w ciągi blisko dziesięciu lat w kierowanej przez niego placówce udało się wiele zmienić na lepsze.
- Udało się rozbudował sieć podstacji o ponad 100 procent - powstało sześć nowych podstacji. Wyremontowałem bazę główną w Krynicy i odnowiłem wszystkie podstacje. Praktycznie wymieniłem system SWD, wprowadziłem powszechny program edukacyjny „Sądecki Ratownik” sprowadziłem też do opracowania dokumentacji powstania i historii sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. Podejmowałem też wiele innych inicjatyw. Najważniejsze, przez te wszystkie lata, ani razu nie wpłynęła skarga na działalność Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, wręcz przeciwnie, spotkałem się z wyrazami uznania i wdzięczności. Przez wszystkie te lata otrzymywałem za swoją działalność nagrody, poparte pozytywną opinią Rady Społecznej.
W swoim oświadczeniu - pisze Józef Zygmunt - informowałem zarząd starostwa na bieżąco, co miesiąc, o sytuacji finansowej zakładu oraz o planach zrównoważenia finansów w najbliższym okresie. Tylko pan Koral ufundował ambulans, natomiast nigdy inny podmiot nie przyszedł z taką pomocą. W tym roku najbogatsze pogotowie w Krakowie otrzymało aż siedem ambulansów od państwa.
Pogotowie Ratunkowe to najbardziej wrażliwa służba ratownicza i dlatego wszelkie zmiany należy wprowadzać z ostrożnością i rozwagą. I to było moim celem. Błędów nie popełnia ten kto nic nie robi. Praca dyrektora pogotowia to praca w ciągłym stresie, a to niestety odbija się także na zdrowiu. W tym czasie przeszedłem rozległy zawał i inne schorzenia.
Szanując prawo do oceny mojej pracy przez zarząd ubolewam, że nie mnie nie wysłuchał i nie dał mi szansy na to, żebym mógł wyjaśnić okoliczności i motywacje moich decyzji. Jakie będą dalsze losy Józefa Zygmunta, który przebywa na zwolnieniu lekarskim?
- Na pewno odwołam się do sądu pracy - mówi były już dyrektor sadeckiego pogotowia ratunkowego.
[email protected] fot. archiwum