Lotnisko biznesowe – Łososina chce studium wykonalności
- Nie zasypujemy gruszek w popiele – gwarantuje wójt Łososiny Dolnej, Stanisław Golonka. – Tyle tylko, że budowa lotnisk nie jest ostatnio w modzie. W urzędzie marszałkowskim widać też nie. Chociaż sprawa ciągnie się od dwóch lat, nic nie jest przesądzone – zaznacza samorządowiec.
To pokłosie m.in. katastrofy w Radomiu, gdzie kosztem około 70 milionów złotych wybudowano lotnisko, z którego nikt nie chce korzystać i do którego trzeba ciągle dokładać. Być może dlatego, że bardzo blisko są kolejne cztery: w Łodzi, Lublinie, Modlinie i Warszawie.
– Tyle tylko, że my nie chcemy budować nowego lotniska i na pewno nie tej wielkości. Chcemy jedynie przebudowy istniejącego: dłuższego pasa startowego, pasa do kołowania, budynku administracyjnego i ogrodzenia z prawdziwego zdarzenia. Chcemy żeby mogły tu lądować małe samoloty na dwadzieścia, trzydzieści osób i tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach jakieś większe za specjalnym zezwoleniem. To nie będzie lotnisko, do którego trzeba będzie dokładać, bo nikogo na to nie stać a na pewno już naszego samorządu – wyjaśnia Golonka.
By raz na zawsze rozwiać wątpliwości związane z rozbudową obecnego lotniska, samorząd Łososiny Już prowadzi rozmowy z Politechniką Krakowską, której chce zlecić wykonanie studium wykonalności dla przedsięwzięcia.
A już w pierwszej publikacji na ten temat: Nie przyleci turysta, wyleci turystyka. Lotnisko realniejsze od Sądeczanki
szef Aeroklubu Podhalańskiego Roman Matyjewicz podkreślił, że: – Tu nie byłoby żadnych problemów uwłaszczeniowych. Wystarczyłoby zmienić status lotniska z lotniska na wyłączność na lotnisko użytku publicznego o ograniczonej certyfikacji. Takie lotnisko nie potrzebuje etatowej straży pożarnej i służby lotniska. Mogłyby sobie tu lądować samoloty z Litwy czy Gdańska.
Czekamy na komentarz z Urzędu Marszałkowskiego.
Ewa Stachura [email protected]
Fot. ilustracyjne: Krzysztof Stachura