Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 14 maja. Imieniny: Bonifacego, Julity, Macieja
01/02/2021 - 07:35

Życie po politycznym życiu. Gdzie się podziała była poseł Elżbieta Zielińska?

Uchodziła za jedną z najbardziej urodziwych parlamentarzystek. W nieoficjalnych, kuluarowych rankingach typowana była nawet na miss Sejmu, do którego weszła z list Kukiz’15. Niektórzy wróżyli jej polityczną karierę, ale z ugrupowaniem się rozstała. Jej start w ostatnich wyborach, razem z PiS, zakończył się niepowodzeniem. Jak wygląda jej życie po politycznym życiu?

Z byłą posłanką Elżbietą Zielińską, rozmawia Jagienka Michalik

Po ostatnich, przegranych przez panią wyborach do Sejmu zniknęła pani z polityki, zniknęła pani z mediów, ale ludzie nadal się panią interesują i szukają informacji na pani temat.  Wskazuje na to wyszukiwarka naszego serwisu. Fraza „Elżbieta Zielińska” należała do tych, które najczęściej były wyszukiwane. To dla pani zaskakujące?
-
Szczerze mówiąc tak, choć od czasu do czasu za pośrednictwem mediów społecznościowych ludzie do mnie piszą i pytają, co u mnie słychać. To głównie ci, z którymi spotykałam się podczas sprawowania mandatu posła i podczas ostatniej kampanii wyborczej. To naprawdę sympatyczne.

No właśnie, a co u pani słychać? 
-
U mnie wszystko w porządku. Tydzień temu urodziłam drugiego synka. Władzio, który ma teraz dwa lata, doczekał się brata Stefanka. To dla mnie bardzo rodzinny czas. Moje życie zwolniło tempo.

No to gratulacje! Wreszcie ma pani czas na normalne macierzyństwo, co nie było możliwe, kiedy zasiadała pani w Sejmie.  Dwa tygodnie po porodzie wróciła pani do ław poselskich, bo nie przysługiwał pani urlop macierzyński.
-
To prawda. To wcale nie było ani proste, ani komfortowe i dla mnie i dla dziecka. Cieszę się, że teraz mogę się bardziej na tym skupić, bo to taki czas, który bardzo szybko ucieka.

Jak się pani odnalazła w tym swoim nowym życiu, bo to poprzednie, związane z polityką, było przecież bardzo intensywne. Nagle musiała się pani przestawić. Miała pani problemy z aklimatyzacją w zwyczajnej rzeczywistości?
-
Nie. Trzeba pamiętać, że w polityce nie byłam długo,  tylko jedną kadencję. W tym czasie poznałam swoją drugą połówkę, wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, więc siłą rzeczy mojego życia nie wypełniały wyłącznie sprawy związane z polityką. Do kolejnych zmian podeszłam spokojnie. Zresztą już przed wyborami psychicznie się do tego nastawiłam. Myślałam, że jeśli nie dostanę się po raz kolejny do Sejmu, to skupię się na czymś innym. Byłam przygotowana na taki scenariusz.

Czy mimo wszystko tęskni pani za polityką?
-
Czy tęsknię… jak patrzę na tę kadencję Sejmu, bo przecież się tym cały czas interesuję,  to chyba jednak nie chciałabym uczestniczyć w niektórych wydarzeniach. Widzę jak polityka się brutalizuje, walka staje się coraz bardziej ostra i to nie tylko w sferze językowej.

Od agresji słownej politycy zaczynają przechodzić do rękoczynów.
-Takich incydentów na razie nie było w naszym kraju zbyt wiele, ale bardzo łatwo przekracza się kolejne granice.  Myślę, że wewnątrz polskiej polityki narasta frustracja. Dotyczy to nie tylko samych polityków, także społeczeństwa, na co oczywiście wpływ ma pandemia koronawirusa. Pytanie, do czego to może doprowadzić. Tak więc to nie jest tak, że bez polityki cierpię i za tym wszystkim tęsknię.

Nie tęskni pani, ale sama pani przyznaje, że śledzi bieżące wydarzenia. Jak pani ocenia ostatnie poczynania swoich kolegów. Początek Kukiz’15 to były „piękne czasy”, pełne entuzjazmu takich jak pani młodych ludzi, którzy chcieli zawojować polityczny świat. Potem przyszły swary wewnątrz parlamentarnego klubu, przed wyborami doszło do ślubu z PSL. To polityczne małżeństwo szybko się rozpadło, a teraz trwają zaloty do PiS.
-
Dla mnie było to do przewidzenia. Już w połowie kadencji pojawiły się zwiastuny tego, że nie ma w naszym ugrupowaniu jasnego kierunku, w którym podążamy. Współpraca w klubie stawała się coraz trudniejsza, bo były różne ośrodki ciążenia. Jedni wybierali jedną ścieżkę, inni drugą. Potem po aliansie z PSL Paweł Kukiz z kilkoma parlamentarzystami wszedł do Sejmu na kolejną kadencję, ale rzeczywistej współpracy z PSL-em nie ma i nie było. To zupełnie inne ugrupowania, ludzie o różnych temperamentach i innych celach.

A może jednak coś wyjdzie z romansu z PiS? W końcu Kukiz’15 lokuje się bardziej na prawicy i grupuje ludzi o konserwatywnych poglądach.
-
Wartości to jedna rzecz, druga to umiejętność współpracy, która u liderów, Pawła Kukiza czy Stanisława Tyszki jest dosyć niska.

Nie wróży im pani politycznego sukcesu?
-
Odnoszę się do tego sceptycznie. Wiem, jak to wyglądało od wewnątrz i jak różne były możliwości współpracy na różnym poziomie z innymi ugrupowaniami i co z tego później wychodziło w ósmej kadencji. To przede wszystkim problem trudnych osobowości.
 

-Zrecenzowała pani polityczne poczynania swojego byłego już ugrupowania, ale przecież to nie wyklucza relacji towarzyskich. Spędziliście razem sporo czasu na Wiejskiej. Utrzymuje pani towarzyski kontakt z byłymi kolegami i koleżankami z ław poselskich?
-Teraz się z nikim osobiście nie kontaktuję ze względu na pandemię, choć wiem, że takie towarzyskie spotkania się odbywają. Oczywiście mam stały kontakt z kilkoma osobami, między innymi z Tomaszem Rzymkowskim czy Bartkiem Józwiakiem. W końcu spędziliśmy ze sobą w Sejmie cztery lata i te sympatie zostają.

Teraz pani życie wypełnia macierzyństwo, ale przecież ma pani polityczny temperament i z wykształcenia jest pani politologiem. Jeśli będzie taka szansa, wróci pani do parlamentarnej polityki? Zakłada pani taki scenariusz? Kolejne wybory już za niecałe trzy lata.
-
Nie wykluczam takiego scenariusza, ale na pewno nie należę do tych, którzy inwestują wyłącznie w politykę i chcą być posłami przez trzydzieści lat. Kompletnie tego nie rozumiem.   To dla mnie coś okropnego. I nie chodzi tu tylko o jakość sprawowania takiego „wiecznego” parlamentarnego mandatu. Chodzi też o rozwój swojego życia zawodowego.Bo przecież warto mieć różne doświadczenia.

Żeby potem nie powiedzieć: nic już nie umiem? Umiem być tylko posłem?
-
Właśnie tak. Wiele jest takich postaci w polskiej polityce. Po wielu latach wypadają z gry i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Nie potrafią się odnaleźć w tym innym, normalnym i zwyczajnym życiu,  bez Sejmu i blasku fleszy.

Tak więc polityce nie mówi pani „nie”, zgodnie z zasadą „nigdy nie mów nigdy”. A jakie ma pani inne scenariusze na zawodowe życie,  kiedy odchowa pani synków?
-
Zobaczymy. Nie szykuję twardego scenariusza w rodzaju, praca tylko w administracji publicznej, albo tylko w sektorze prywatnym , bo wiem, że różne możliwości pojawiają się nieoczekiwanie. Tak stało się w moim życiu w 2015 roku. Wcześniej nie zakładałam, że mogę wystartować w wyborach do Sejmu i zostać posłem. To była szansa, która pojawiła się nagle i ja tę szansę wykorzystałam.

Wychodzi pani z założenia, że życie jest pełne niespodzianek?
-
Tak i na te niespodzianki warto być zawsze otwartym.([email protected])  







Dziękujemy za przesłanie błędu