Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
20/08/2018 - 12:30

Sto lat sądeckiej przedsiębiorczości: sekret solidnej firmy zamknięty w zegarku

Każdy pracownik, niezależnie od pełnionej funkcji, jest dla niego tak samo ważny. Bo na firmę patrzy jak na najlepszy szwajcarski zegarek, gdzie każdy, nawet najdrobniejszy element jest tak samo ważny. Jeśli wszystko jest na swoim miejscu i wszystko się prawidłowo zazębia, to cały mechanizm działa tak jak trzeba.

Rozmawiamy z Tomaszem Ćwikowskim, prezesem zarządu firmy Erbet


Solidny Pracodawca, Dobry Pracodawca, wcześniej jeszcze Medal Ministra Pracy i Polityki Społecznej „Pro Publico Bono” za osiągnięcia dla rynku pracy, to tylko niektóre prestiżowe nagrody jakie otrzymała ostatnio firma Erbet. Ale są to wyróżnienia szczególne, którymi nagradza się przedsiębiorstwa za wzorową politykę względem pracowników. Takie nagrody stanowią potwierdzenie klarowności i rzetelności działania firmy.
- Te przyznane Erbetowi nagrody, to przede wszystkim upewnienie się, że idziemy właściwą drogą. To także dla nas świetna promocja rzetelnego, solidnego pracodawcy, u którego warto się zatrudnić. Trzeba przy tym podkreślić, że tytuł „Solidnego Pracodawcy” jest przyznawany w ramach ogólnopolskiego konkursu organizowanego przez dziennik „Rzeczpospolita” i tylko cztery firmy z Małopolski otrzymały to wyróżnienie.

W imieniu zarządu firmy bardzo chciałbym podziękować wszystkim pracownikom, każdemu z osobna, za zaangażowanie w budowanie sukcesu i prestiżu firmy. Te nagrody dedykuję całej załodze. To znakomity zespół ludzi. Bez nich nie byłoby tych wyróżnień.

Jak być pracodawcą świadomym, przyjaznym, tworzącym przejrzyste reguły. Ma pan na to swoją własna receptę?
- Ta recepta jest prosta. Przede wszystkim trzeba zauważać pracownika, doceniać jego pracę i stworzyć takie warunki, żeby w firmie czuł się dobrze. Jeśli atmosfera jest przyjazna, to wówczas identyfikuje się z firmą, dobrze dla niej pracuje i angażuje się w jej rozwój.

Ale też w relacji pracodawca-pracownik trzeba stworzyć w firmie jasne kryteria, które muszą być respektowane z żelazną konsekwencją. No i oczywiście bezwzględnie przestrzegać kodeksu pracy. Bardzo ważne jest też dawanie pracownikom poczucia, że w trudnych losowych sytuacjach mogą liczyć na swoją firmę.

W czasach, kiedy na rynku zatrudnienia królują umowy śmieciowe, szczególnie w branży budowlanej, która ma charakter sezonowy, pan zatrudnia swoich wszystkich pracowników na umowy o pracę. W Sączu mówi się, że Erbet nigdy nie zwalnia swoich ludzi na zimę, choć inne firmy z branży tak robią i z biznesowego punktu widzenia jest to uzasadnione. Pracy jest mniej, a zatrudniony, który nie pracuje i któremu trzeba płacić, generuje koszty.
- Nie ma u nas czegoś takiego, że masz umowę do listopada, grudnia, a potem przyjdź na wiosnę. Rzeczywiście, nigdy nikogo nie zwolniliśmy w zimie. Staramy się tak organizować prace na budowach, aby była robota dla każdego przez cały rok. To chyba rzeczywiście jest ewenement na Sądecczyźnie, gdzie przecież ciągle jest więcej chętnych do pracy niż miejsc. To u nas ludzie sobie bardzo cenią, bo wiedzą, że przez zimę też będą mieć pracę, bez względu na koniunkturę w firmie.

To zapewne w sposób szczególny wiążę pracownika z firmą
- Bardzo zależy nam na tym, żeby nasi pracownicy mieli poczucie bezpieczeństwa, jakie daje umowa o pracę. To ma oczywiście swoją cenę, bo w przetargach musimy być drożsi w porównaniu z tymi, którzy oferują na przykład umowy-zlcenia, nie wspominając już o zatrudnianiu ludzi na czarno, co niestety się w niektórych firmach zdarza i jest skrajnie nieuczciwe.

Zna pan osobiście wszystkich swoich pracowników?
- Kiedy firma liczyła jeszcze 150 osób, znałem wszystkich, Ale Erbet się rozrasta. Teraz mamy blisko 350 pracowników i bezpośrednie relacje trudniej utrzymywać. Jednak w miarę możliwości staram się to robić. Jeśli na przykład kierownik budowy ma jakieś wątpliwości, to normalnie konsultuje je z dyrektorem czy z kierownikiem kontraktu. Ale jeśli chce przyjść do mnie, to drzwi są zawsze otwarte. Pijemy razem kawę i dyskutujemy.

Na budowy pan jeździ?
- Ciężko jest z czasem, ale staram się bywać na budowach i staram się wiedzieć, co się tam dzieje „od samego dołu”. To dla pracowników bardzo istotne. Sam wiem jak to było, kiedy zaraz po studiach pracowałem na budowie. Jak zjawiał się dyrektor, to bardzo to docenialiśmy. Mówiliśmy, facetznalazł czas, żeby przyjechać i posłuchać, jakie mamy problemy.

Niemal we wszystkich dużych firmach w materiałach promocyjnych możemy przeczytać hasło w stylu „Bo sukces firmy budują” ludzie. W świecie teorii panuje jednomyślność. Ale z praktyką bywa różnie. Niektórzy przedsiębiorcy lubią mówić przede wszystkim o własnych sukcesach. A pan ciągle mówi o swoich pracownikach.
- Przecież ja i cały zarząd firmy, nic byśmy nie zrobili bez naszych pracowników. Zawsze powtarzam, że jestem mądry ich mądrością. Wie pani, ja zawsze byłem zafascynowany kunsztem sztuki zegarmistrzowskiej i lubię odniesienia do mechanizmów zegarkowych. Na firmę patrzę, jak na najlepszy szwajcarski zegarek, gdzie każdy, nawet najdrobniejszy element jest tak samo ważny. Jeśli wszystko jest na swoim miejscu i wszystko się prawidłowo zazębia, to cały mechanizm działa tak jak trzeba. Każdy pracownik, niezależnie od pełnionej funkcji jest tak samo ważny w mechanizmie Erbetu.

Ale, żeby firma działała jak najlepszy szwajcarski zegarek, elementy mechanizmu muszą być najwyższej jakości. Jaką ma pan polityką personalną, która - co warto podkreślić - w coraz większym stopniu decyduje o pozycji rynkowej i konkurencyjności przedsiębiorców.
- Przede wszystkim w Erbecie nie boimy się sięgać po ludzi młodych. To oni w przeważającej części stanowią kadrę inżynierską firmy. Kilka lat temu nawiązaliśmy kontakt z Wydziałem Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej i braliśmy stamtąd na praktyki studentów.

Kiedy widzieliśmy, że ktoś jest niezły, proponowaliśmy staż, a potem umowę o pracę. Przyjęliśmy do pracy ekipę młodych chłopaków. Mieli pełne głowy teoretycznej wiedzy, ale nie umieli się poruszać w praktycznych meandrach budownictwa, no i przede wszystkim nie mieli uprawnień.

Ale tych świeżo upieczonych inżynierów dawaliśmy do pomocy naszym kierownikom budów. To był strzał w dziesiątkę. Przy tej ekstra firmowej lidze, uczyli się przez cztery lata, ale teraz są doskonałym inżynierami. To są młodzi chłopcy, którzy teraz, ledwie pięć lat po studiach, mogą prowadzić najtrudniejsze budowy.

Im wyższej klasy specjalista, tym bardziej cenny dla firmy i....dla konkurencji. Podkradanie sobie „zawodników ekstra ligi” w sposób, dotyczy szczególnie branży budowlanej, gdzie młodzi, zdolni inżynierowie są w cenie.
- Niedawno  w „Pulsie biznesu” czytałem, że jedna z zagranicznych korporacji działających na polskim rynku budowlanym ma tyle zleceń, że będzie chciała wyłowić z innych firm blisko ośmiuset pracowników, zarówno fizycznych, jak i inżynierów. Ponoć łowcy głów już ruszyli w Polskę. Być może dotrą i do nas, bo o Erbecie mówi się, że tu pracują wysokiej klasy fachowcy.

Jak się bronić przed wielkimi zagranicznymi korporacjami, które wyciągają polskim firmom najlepszych młodych inżynierów
- Staramy się doceniać naszych chłopaków, bo to oni robią cały przerób firmy. Na ich barkach spoczywa realizacja naszych największych inwestycji. Prawo budowlane jest tak skonstruowane, że funkcja kierownika budowy wiąże się z niesamowitą odpowiedzialnością. Taki kierownik musi mieć wiedzę zarówno projektanta, jak i konstruktora. To niezwykle eksponowane stanowisko, które w wymierny sposób trzeba docenić. To dla nas oczywiste.

To na pewno duża pokusa dla młodych, zdolnych inżynierów, kiedy zagraniczne korporacje, operujące, w porównaniu z polskimi firmami, gigantycznym kapitałem oferują wyższe zarobki
- No cóż i u nas były takie sytuacje, że kilku młodych chłopaków, świeżo po studiach, odeszło do budowlanych gigantów, na wielkie budowy i… po kilku latach zapukali do nas z powrotem. Widać mit korporacyjnej kariery nie wytrzymał konfrontacji z rzeczywistością.

We współczesnym biznesowym świecie za najnowocześniejsze zarządzanie kadrami uchodzą praktyki bliższe korporacjom. To brak relacji osobistych między kierownictwem a podwładnymi, obiektywne programy komputerowe do badania efektywności pracowników. Czy w takim kierunku, należy podążać w dużej firmie?
- Nie chcę powiedzieć, że unikam nowoczesności. Ale w korporacjach mają HR, a my w Erbecie mamy kadry. Oni mają zasoby ludzkie, a u nas są po prostu konkretni ludzie. Oni zarządzają zasobami, a u nas są bezpośrednie relacje z pracownikami.

Nie ciągnie pana do tego, żeby firma się rozrastała, zamieniła się w korporację?
- Zdecydowanie nie. Zarząd chce wszystko ogarniać i wiedzieć, że produkt, który dajemy klientowi jest wykonany na najwyższym poziomie i jest najwyższej jakości. Natomiast jeśli firma staje się coraz większa, potrzeba coraz większej liczby podwykonawców. Wtedy niektóre rzeczy mogą wymykać się spod kontroli. A my chcemy być wciąż uważani za solidną firmę, bo znakiem rozpoznawczym Erbetu jest właśnie jakość. Budowlańcy żartują, że to jedyna branża, która buduje sobie pomniki za nieswoje pieniądze. A my budujemy najlepsze pomniki.

A jak ktoś jest zadowolony z wybudowanego przez was pomnika, to chce, żebyście wybudowali następny
- W naszym przypadku użytkownicy postawionych przez nas „pomników” dzwonią po piętnastu- dwudziestu latach i mówią, że po tylu latach wszystko funkcjonuje bez usterek. I chcą, żebyśmy wybudowali im kolejną halę czy biuro. Bo to jest właśnie nasza jakość szwajcarskich zegarków. Trochę mam hopla na punkcie jakości i za swój zawodowy kompas przyjąłem motto znanej szwajcarskiej firmy IWC - International Watch Company, której zegarki do dziś wykonywane są ręcznie. Brzmi ono - Probus Scafusia - co znaczy duma z jakości wykonania.

Projekt realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego

Rozmawiała Jagienka Michalik
Fot. własne, firma Erbet
 







Dziękujemy za przesłanie błędu