Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 7 lipca. Imieniny: Estery, Kiry, Rudolfa
24/02/2013 - 10:03

Łomnicka-Dulak: Nagroda im. ks. Kumora wysoko stawia poprzeczkę

Każda nagroda jest pewną formą wyrażenia spełnienia siebie, ale tak naprawdę tylko obecność wierszy w świadomości ludzkiej powoduje to, że poeta, czuje się naprawdę spełniony – mówi Wanda Łomnicka-Dulak. Poetka z Piwnicznej Zdroju została laureatką Nagrody im. ks. prof. Bolesława Kumora w kategorii "Sądecki autor", jej wręczenie miało miejsce wczoraj (23 lutego) podczas Wielkiej Gali Sądeczan w MCK SOKÓŁ.
Wanda Łomnicka-Dulak mieszka w Piwnicznej. Z wykształcenia jest księgową, pracuje w Zespole Obsługi Ekonomiczno-Administracyjnej Szkół w Piwnicznej. Jest osobą o niepospolitej pasji twórczej, ale też wrodzonej delikatności, subtelności i skromności. Z niepokojem obserwuje, jak szybko- niekiedy bezpowrotnie zanika prawdziwa kultura ludowa.Stara się ją hołubić i pielęgnować, zachowując w poetyckich strofach, w znacznej części pisanych piękną gwarą, ów odchodzący świat i piękno nadpopradzkiej ziemi. Nieliczne wolne chwile wypełnia wędrowaniem po ścieżkach wiodących na Niemcową, Przehybę, Radziejową, Wielkiego Rogacza i Eliaszówkę.

Kiedy napisała Pani swój pierwszy wiersz?
Właściwie to nie był wiersz, tylko widowisko na wręczenie Piwnicznej Krzyża Walecznych. Interesowała mnie tematyka wojenna ze względu na mojego tatę i chciałam, żeby w związku z tym powstało coś takiego miejscowego. Tak w 1986 roku narodziło się "Poszli Corni Górole na wojnę". Zaczęłam jednak zauważać, że czegoś mi brakuje. Byłam już osobą dojrzałą, mężatką, ale czułam że powinnam jakoś inaczej wyrazić siebie, że nie zawsze to, co chce się powiedzieć, można wypowiedzieć wprost. Dlatego zaczęłam pisać wiersze. Pierwsze narodziły się na początku 1987 roku i co dziwne - równolegle napisałam wiersz gwarowy i wiersz w języku literackim. Od tamtego czasu idę tymi dwoma torami.

Długo zwlekała Pani z wydaniem tomiku?
Do 1993 roku. Wtedy pojawił się tomik "Modlą się ze mną łąki", który nazywam takim modlitewnikiem. Pomagali mi go opracowywać państwo Lebdowiczowie. Wiele godzin spędziłam u nich, pracując nad wierszem, nad formą, nad tym, aby umieć wyrazić siebie i to, co chcę powiedzieć.

Z czego czerpie Pani inspirację do swoich utworów?
Z bardzo wielu rzeczy, przede wszystkim z otoczenia, więc w mojej twórczości cały czas obecna jest Ziemia Sądecka. Niektórzy nawet pytają: "dlaczego wciąż te góry?". Ale Ziemia Sądecka jest piękna i ciągle inspiruje. Zresztą to nie tylko nie tylko krajobrazy, ale też ludzie tu żyjący – przodkowie moi, przodkowie moich sąsiadów. Ci, którzy przez lata tu mieszkali są tak wspaniałą wskazówką, a nieładnie mówiąc, materiałem do wiersza, że trudno jest o tym nie pisać. Oczywiście wyrażam też różne sprawy, które się przeżywa. Czasem nie można tego wypowiedzieć bezpośrednio i mówi się to w wierszu, ale też w innych formach literackich. Piszę widowiska, folklorystyczne sztuki teatralne, chcę ocalić dawność, która odchodzi. Teraz dzięki młodym ludziom, między innymi z Doliny Popradu w której występuję, mogę realizować swoje marzenia.

Jest jakiś wiersz, który ma dla Pani szczególne znaczenie?
Na pewno „Krakowiak sądecki”. Myślę, że w ostatnich chwilach mojego życia będę wspominać ten moment, kiedy Ojciec Święty w 1999 roku przejeżdżał starosądeckimi błoniami, a tłum wiernych śpiewał „Krakowiaka sądeckiego” - na powitanie i na pożegnanie.

Potem był „Krakowiak na pożegnanie” Papieża Polaka.
To były bardzo trudne momenty. Każdy z nas jakoś chciał się pożegnać z Ojcem Świętym.

W Pani wierszach można usłyszeć i zobaczyć piękno sądeckiej przyrody i kultury ludowej. Czy to jest jakiś sposób na ich zachowanie w pamięci potomnych?
Bez wątpienia, dlatego że w wierszach można zachować stare obyczaje, sposób myślenia ludzi, którzy już odeszli, ich wielką pobożność. Myślę, że jest to też pewien sposób na zachowanie gwary. Stąd u mnie prace literackie szły jakby dwutorowo. Czasami do artykułu w gazecie, do wierszy i do słownika gwary, zbierałam różne perełki - „słówecka”. To pozwala w jakiś sposób na jej ocalenie. Ale nie jestem w tym sama. Robi to także między innymi Krystyna Dulak Kulejowa z Piwnicznej, czy inni poeci.

Nagroda im. ks. prof. Bolesława Kumora, ale i inne, które stały się Pani udziałem. Czy takie wyróżnienie sprawia, że czuje się Pani osobą spełnioną?
Myślę, że nagrody, szczególnie ta, którą właśnie otrzymałam, jest rzeczą tak godną, stawiającą tak wysoką poprzeczkę, że motywuje to do dalszej pracy i dalszego doskonalenia się. Na pewno nagrody są pewną formą wyrażenia spełnienia siebie, ale tak naprawdę tylko obecność wierszy, tekstów do albumów, czy innych rzeczy w świadomości ludzkie powoduje to, że człowiek czuje się spełniony. Z nagrody bardzo się cieszę. Jestem troszkę zdziwiona, bo nominowanych do niej było tylu zacnych ludzi. Z tego wszystkiego na scenie zapomniałam podziękować całej grupie osób, którzy mi pomagali, żeby być taką jaką jestem. Mam tu na myśli nie tylko moich rodziców, rodzinę, ale i moich polonistów, profesorów. Okazuje się, że tu na uroczystości był pan profesor Józef Gościej Marcinkowic, który to piękno słowo we mnie jakoś formował, wpajał. Na swojej drodze spotykam tylu fantastycznych, wspaniałych ludzi. Chciałbym najpiękniejszymi słowami wyrazić im wdzięczność, ale myślę, że najbardziej odpowiednie będą te najprostsze - „Bóg zapłać”. Cieszę się, że powstała idea Nagrody im. ks. prof. Bolesława Kumora, że znaleźli się ludzie, którzy chcą pracować w Kapitule. To na pewno była niesłychanie trudna praca – spojrzeć szerzej na wszystkie te gatunki. Ja, szczerze mówiąc, oceniałam się gdzieś na drugą dziesiątkę.

Należy Pani do zespołu „Dolina Popradu”, pisze wiersze, widowiska, pracuje zawodowo. Jak udaje się to wszystko pogodzić z obowiązkami rodzinnymi?
Oto trzeba zapytać męża.... Jakoś staram się. Mam dużą pomoc ze strony rodziny – męża, siostry, którzy pozwalają mi się realizować. Dzięki nim jakoś potrafię to wszystko pogodzić. Myślę, że jeżeli człowiek jest spełniony, jeżeli robi to, co kocha, to potem ma siłę do pozostałej części pracy, którą musi wykonać.

Może Pani zdradzić swoje literackie plany na najbliższą przyszłość?
Chciałbym wrócić do gwary, ponieważ ostatnio skoncentrowałam się na widowiskach dla zespołu. Zacząłem pisać coś, co nazwałabym Księgą Pamięci Czarnych Górali, chociaż trudno to jednoznacznie zdefiniować. Może to właśnie jest poemat, który mówiłby o dawnych czasach, z wykorzystaniem tych archaicznych zwyczajów, obrzędów, ale też z wykorzystaniem dawnych słów i całej tej sfery obyczajowości.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Kinga Bednarczyk
fot. Jerzy Cebula






Dziękujemy za przesłanie błędu