Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 6 lipca. Imieniny: Dominiki, Jaropełka, Łucji
23/08/2013 - 02:47

Ks. prof. Józef Marecki: Prałat Lesiak to świetlana postać

Czy po 24. latach od obaleniu komunizmu lustracja ludzi Kościoła ma sens – spierali się uczestnicy wykładu ks. prof. Józefa Mareckiego w Starym Sączu w niedzielę, 18 sierpnia. Zdania były podzielone.
- Nie będę mówił na temat konfidentów czy współpracowników, gdyż musiałbym mówić także o wielu wybitnych ludziach Kościoła, chociażby nowosądeckiego i że wiele osób kontekst współpracy nie przyjmuje w kategoriach faktograficznych, ale w kategoriach wiary. Nie wierzymy, że ktoś współpracował, że był konfidentem, dlatego ten temat pominę – tym stwierdzeniem historyk w sutannie z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie wywołał burzę podczas swojego wykładu zatytułowanego „Represje wobec Kościoła w czasach PRL”. Wykład odbył się w niedzielę 18 września podczas I Zjazdu Sądeczan pod Ołtarzem Papieskim w ramach „Sądeckich Spotkań z Historią”, organizowanych od 7. lat przez Fundację Sądecką.
       ***
Ks. prof. Józef Marecki rozpoczął od rzeczy ogólnych, przypomniał jakie siły komuniści rzucili po wojnie na front walki z Kościołem. Przywołał upiory tamtych lat, jak Julia Brystygier, kierownik wydziału III Departamentu I Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, która w okresie stalinowskim nadawała ton prześladowaniom Kościoła i mówił, że do 1956 roku komuniści chcieli zniszczyć Kościół w Polsce, a po „odwilży październikowej” – poddać kontroli państwa.
Ks. Marecki oddał hołd „tuzom Kościoła polskiego”, jak powiedział, którzy nie zawiedli w chwili najcięższej próby. Wymienił kard. Adama Sapiechę, prymasa Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II, a potem mówił o technikach operacyjnych bezpieki i jej współpracownikach w sutannie.
- Z grona osób duchownych niższego rzędu, czyli kapłanów i zakonników udało się ubecji pozyskać do współpracy nie więcej, jak 10 procent, z czego część to byli tzw. konfidenci wpływu, nie ci którzy donosili, ale ci, którzy mieli od środka rozbijać Kościół, rozpowiadając fałszywe wiadomości – mówił prelegent, aż doszedł do cytowanego na wstępie stwierdzenia, co wywołało żywą reakcję skromnej, ale można rzec, doborowej publiczności, zgromadzonej tamtej sierpniowej niedzieli w kaplicy Rekolekcyjnego Domu Pielgrzyma OPOKA w Starym Sączu.
- Dlaczego mielibyśmy nie ujawnić konfidentów wśród duchowieństwa, dlaczego nie mielibyśmy przeprowadzić w tym względzie rozrachunku z przeszłością? – pytał Zygmunt Berdychowski i dodał, że gdyby te nazwiska, w skali ogólnopolskiej zostały wcześniej ujawnione, to polska debata publiczna ostatnich lat wyglądałaby zupełnie inaczej.
W odpowiedzi ks. Marecki powiedział, że jeszcze nie czas na zdemaskowanie agentów w Kościele, przynajmniej na gruncie sądeckim. Profesor wyjaśnił dlaczego tak uważa.
- Nowy Sącz i okolice są terenem specyficznym – tłumaczył. - W 1975 roku nastąpiły tu wielkie zmiany administracyjne. Z powiatowego miasta Nowy Sącz stał się centrum województwa nowosądeckiego. Była tutaj jednostka Wojsk Ochrony Pogranicza i – o czym mało kto pamięta – Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego o wielkim znaczeniu, gdyż były przygotowane do remontu pociągów wycofywanych z takich tras, jak: Przemyśl – Kraków, Lublin – Przeworsk; Skarżysko Kamienna – Tarnobrzeg, czy Katowice – Kraków. To były linie o znaczeniu militarnym, dlatego tutejsze zakłady naprawcze taboru kolejowego odgrywały specyficzną role, chociaż tego nigdy nie pokazywano. Dalej prelegent mówił, że reforma administracyjna z 1975 roku doprowadziła do zniszczenia bardzo dużej ilości dokumentacji powiatowej.
- I tak jak w przypadku chociażby Krakowa, Rzeszowa i paru innych podobnych miast, Tarnowa chociażby
– ciągnął ksiądz profesor - mamy na miejscu dokumentację i możemy spokojnie się po niej poruszać, to dokumentacja Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej wytworzona w Nowym Sączu – uległa częściowo zniszczeniu, częściowo zachowała się w kopiach, jest niepełna i niekompletna.
Tym tematem od dłuższego czasu, mówił prelegent, zajmuje się pracownik krakowskiego oddziału IPN Marcin Kasprzycki. Bada działania tzw. pionu czwartego SB, czyli pionu kościelnego na Sądecczyźnie, ale braki w dokumentacji nie pozwalają na dokładne odtworzenie funkcjonowania instytucji: Urzędu Bezpieczeństwa, Służby Bezpieczeństwa i tzw. wyznaniówki, czyli wydziału ds. wyznaniowych.
- Ta dokumentacja częściowo jest tutaj, w sądeckim oddziale Archiwum Państwowym, a częściowo znajduje się w Archiwum Państwowym w Krakowie, a dokładnie w Spytkowicach. Dokumentacja urzędu ds. wyznań jest bardzo wybrakowana i rozczytanie tego wszystkiego, a chodzi o kilometry półek, wyciągniecie wniosków, ich weryfikacja - jest bardzo trudna. Na to potrzeba czasu.
- Aby podać do publicznej wiadomości, że dana osoba duchowna była konfidentem, dobrowolnie współpracowała, dokumenty o tym świadczące są prawdziwe a nie są falsyfikatem - potrzeba długiego okresu czasu – tłumaczył prelegent.
- Nie może być tak – kontynuował gość z Krakowa - że ktoś wyciągnie jedną kopie i na tej podstawie zostanie napisane, że na przykład ks. Bolesław P. był konfidentem, bo takich Bolesławów P. było dużo. Można bardzo chaotycznie i nieodpowiedzialnie wyciągnąć wnioski, stąd powiedziałem, że jeszcze nie czas, by podać listę konfidentów wśród osób duchownych. Dla kontrastu, mamy takie osoby, które biją wszystkich na głowę, jak chociażby ks. infułat Władysław Lesiak, długoletni proboszcz parafii farnej w Nowym Sączu, postać sztandarowa, świetlana, który, można powiedzieć, brał wszystkie ciosy na klatę i chronił cały Kościół sądecki.
Niezdobytą przez ubecje twierdzą okazał się klasztor sióstr klarysek w Starym Sączu. – Nikomu nie udało się tam dotrzeć, a z drugiej strony mamy pewien zakon męski, gdzie prawie co drugi donosił i co wyżej stojący w hierarchii – tym gorliwszy konfident – stwierdził ks. Marecki…
Pełną relację z wykładu ks. prof. Józefa Mareckiego zamieścimy we wrześniowym numerze miesięcznika „Sądeczanin”.

Oprac. Henryk Szewczyk







Dziękujemy za przesłanie błędu