Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
27/01/2022 - 23:00

Jak prezes Fakro, Ryszard Florek, w Sączu dzieli bogactwo

Coraz większe rachunki za prąd, coraz więcej kosztują surowce, walka z konkurencją, a do tego dochodzi jeszcze nakręcająca się spirala cenowo-płacowa. Z takimi problemami mierzą się teraz lokalni przedsiębiorcy. Na głowie mają też podatki po nowemu, według Polskiego Ładu. Niektórzy mówią, że zrobił się z tego bałagan. Ryszard Florek, prezes Fakro, jednej z największych sądeckich firm, mówi, że Polski ład to dzielenie biedy.

Z Ryszardem Florkiem rozmawia Jagienka Michalik

W jakim stopniu podwyżka cen energii elektrycznej wpłynęła na koszty prowadzenia tak dużego przedsiębiorstwa jak Fakro?
- Prąd wykorzystujemy przede wszystkim do napędzania linii technologicznych.  Jest potrzebny do hartowania szkła, także w kotłowni.  Jeśli wliczyć go w cenę okna, stanowi około czterech  procent. To nie jest tak dużo.

Niektóre przedsiębiorstwa stawiają na dywersyfikację dostaw prądu. Mają na przykład farmy fotowoltaiczne. Takie rozwiązania nieco osłabiły siłę rażenia podwyżki cen za energię.
- I my już od dawna postawiliśmy na dywersyfikację. Nie mamy co prawda farmy fotowoltaicznej, ale zainwestowaliśmy w ogniwa fotowoltaiczne na dachach. Mamy więc trochę własnego prądu.  Wykorzystujemy też energię ze spalania biomasy z wierzby ekologicznej, bo mamy własną plantację. Jeśli chodzi o prąd, może nie jesteśmy samowystarczalni, ale na pewno mamy pewien bufor bezpieczeństwa, który teraz bardzo się przydał. 

Przedsiębiorcy z branży stolarki okiennej muszą stawić czoło nie tylko podwyżce cen za energię. W górę poszybowały też ceny surowców.
- Dla naszej firmy to znacznie większy problem. Cena drewna, które wykorzystujemy do produkcji okien, poszła w górę o sto procent. Cena stali, z której robimy okucia, schody metalowe, także wkładki wzmacniające do PVC, urosła o ponad 70 proc.

Dlaczego drewno i stal tak ostatnio podrożały.
Determinuje to dynamiczny rozwój Chin, które najwięcej zarobiły na pandemii. Pochłaniają wszystko. Surowce, energię, gaz i nie pytają, ile muszą za to zapłacić. W przypadku gazu doszła dodatkowo spekulacja Władimira Putina oraz opłaty za CO2 .To są zewnętrzne czynniki i nasz rząd nie ma na to wielkiego wpływu. Oczywiście, gdyby gospodarka się szybciej rozwijała, to złoty by się umacniał względem euro i rosnące ceny nie byłyby aż tak zauważalne. Mamy jeszcze duże rezerwy w rozwoju gospodarczym.

Skoro rośnie koszt surowców, rosną też koszty produkcji. To się musi skończyć na wyższych cenach dla klientów.
- Podwyższyliśmy ceny okien o dziesięć, dwadzieścia procent na rynku polskim i zagranicznym.

Z jednej strony wzrost cen, który powoduje wzrost kosztów produkcji, z drugiej strony inflacja, która zjada ludziom pensje. Nakręca się spirala cenowo-płacowa. Przedsiębiorcy znaleźli się w kleszczach. Pana też pewnie dotyka ten problem. W całej grupie Fakro, do której należą spółki w kraju i za granicą, zatrudnia pan ponad cztery tysiące osób. W samym Sączu ponad tysiąc. Co z podwyżkami dla załogi?
- Podnieśliśmy wszystkim wynagrodzenia o 500 złotych.

Jeśli inflacja będzie rosnąć w tak szybkim tempie, to podwyżki, które pan dał swoim pracownikom szybko stracą na wartości. Może się okazać, że znowu trzeba będzie podnieść pensję.  
- Pewnie wiosną znów będą musiały być kolejne podwyżki, żeby zrekompensować tę inflację. Na pewno musimy jeszcze popracować w Fakro nad efektywnością, żeby nas było na to stać. Nasz konkurent nie podniósł cen w ogóle, bo miał silne rezerwy finansowe. Dopiero teraz nastąpi u nich dziesięcioprocentowy wzrost cen. My musieliśmy to zrobić wcześniej. Nasi klienci dalej u nas kupują, ale w końcu mogą przestać. 

Jak pan ocenia zmiany w systemie podatkowym Polski Ład, który przedsiębiorcy postrzegają raczej jako bałagan. Nie szczędzą rządowej reformie słów krytyki.   .
- Nowy Ład to inny system dzielenia podatków i redystrybuowania ich na inne grupy społeczne. Dla mnie to głównie dzielenie biedy, a to wolę zostawić politykom. Natomiast ja jako przedsiębiorca, wolę rozmawiać o bogaceniu się obywateli.

Dzielenie biedy? W założeniu, rządowa reforma podatków z biedy ma wyciągnąć tych, którzy zarabiają najmniej. 
- W Nowym Ładzie  to dzielenie biedy jest po prostu bardziej sprawiedliwe. Po pierwsze jest większa kwota wolna od podatku rzędu 30 tysięcy złotych, co powoduje, że bogaci będą płacić więcej na utrzymanie naszej wspólnoty. Bogatsi mają więcej do stracenia i więcej korzystają z usług państwa. Dzielenie biedy, to kwestia polityczna, ale we wszystkich krajach większe  podatki płacą bogaci. W Niemczech kwota wolna od podatku wynosi 10 tysięcy euro czyli prawie 50 tysięcy  złotych. Dla małżeństw, jeżeli jeden ze współmałżonków nie pracuje, aż 20 tysięcy euro.  

W tej sprawiedliwości jest jednak niesprawiedliwość, bo jak twierdzą przedsiębiorcy oni na Polskim Ładzie stracą.
- To zależy od tego, ile kto konsumuje, a ile inwestuje. Jeżeli prywatny przedsiębiorca, który miał jednoosobową działalność wydaje na luksusowy urlop zagraniczny całej rodziny powyżej 50 tysięcy złotych, to żeby tę kwotę zarobić, musiał zapłacić wszystkich danin społecznych 5 tysięcy. Natomiast jeśli pracownik etatowy w mojej firmie lub menedżer chciał wydać na ten urlop tyle samo, musiał zapłacić około 30 tysięcy danin. Mowa tu o 32 proc. podatku dochodowego PIT i ZUS. Czy według pani, to sprawiedliwe?

No ale, przedsiębiorca oprócz tego, że swój zysk  konsumuje, inwestuje też w tworzenie miejsc pracy. A od zainwestowanych pieniędzy musi płacić daniny fiskusowi  o których pan mówi.
- Zgadza się, ale to już od przedsiębiorcy zależy, jaką wybierze formę opodatkowania. Bo jeśli ktoś zamierza dużo inwestować we własną firmę, to nie opłaca mu się prowadzić jednoosobowej działalność gospodarczej  lub działać jako osoba fizyczna. Korzystniej  będzie zmienić formę prawną działalności i przejść na tak zwany podatek estoński.

Jest pan wielkim orędownikiem tego podatku. Ten system rozliczeń z fiskusem daje przywilej tym,  którzy zyski inwestują. To mechanizm zmuszający firmy do rozwoju
- Kiedy przedsiębiorca inwestuje w tworzenie nowych miejsc pracy i rozwój firmy, nie zapłaci ani złotówki podatku. Jeśli konsumuje, daniny zapłaci tak, jak pracownik na etacie. Natomiast pieniądze na inwestowanie pozyska bez zapłacenia podatku, ZUS i innych. O podatek estoński od lat zabiegała Fundacja Pomyśl o Przyszłości. To najlepsza forma opodatkowania pobudzająca rozwój gospodarczy kraju. Połączenie Nowego Ładu z podatkiem estońskim jest, moim zdaniem, naprawdę dobrym i sprawiedliwym rozwiązaniem. Bo ci, którzy konsumują, będą płacić, a ci, którzy rozwijają gospodarczo kraj, nie będą płacić nic

Już trzy lata temu namawiał pan premiera Morawieckiego do wprowadzenia podatku estońskiego. Potem wprowadzenie tego rozwiązania szef rządu zapowiedział w swoim exposé. Ale wydaje się, że z wielkiej chmury spadł mały deszcz, bo w polskiej wersji skorzystanie z tego rozwiązania zostało obwarowane wieloma wymogami.
- I ostatecznie skorzystało z tego w minionym roku ledwie trzysta  firm. Tymczasem z podatku estońskiego bez ograniczeń powinny korzystać wszystkie firmy, które chcą inwestować swoje zyski w rozwój gospodarczy kraju. Niestety, na razie to podatek estoński na pół gwizdka.

Jak pana znam, będzie pan pukał w tej sprawie do drzwi gabinetu premiera, bo pan jest z tych, co łatwo nie odpuszcza.([email protected]) fot.







Dziękujemy za przesłanie błędu