Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 4 lipca. Imieniny: Aureli, Malwiny, Zygfryda
27/10/2022 - 19:05

Si vis pacem, para bellum. Czy już powinniśmy budować schrony?

Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny – to parafraza prologu do dzieła rzymskiego historyka Publiusza Flawiusza Wegecjusza „O sztuce wojennej”. Jest aktualna od ponad siedemnastu stuleci.

Po upadku ZSRR i klęsce komunizmu wydawało się, że nastał czas pokoju i wzajemnej współpracy, a wizja światowej wojny stała się tylko złym snem. Groźny sowiecki niedźwiedź zmienił się w zabiedzonego rosyjskiego miśka, gnębionego głębokim kryzysem społeczno-gospodarczym. Zachód tryumfował, poszerzono NATO, do wspólnoty europejskiej przyjęto kolejne państwa.

Oswojeni chińscy komuniści zarabiali na produkcji towarów dla zachodu i skupie zachodnich śmieci. Europa Wschodnia zachłysnęła się wolnością. Oczywiście, po świecie chowali się jeszcze pogrobowcy Stalina jak dynastia koreańskich Kimów czy gadatliwy brodacz z egzotycznej Kuby. Ale dyktatorzy i ich wojenki byli daleko od nas, nawet konflikt na europejskich Bałkanach był „tylko” małą wojną domową. Nastał czas bezpieczeństwa. Jakże byliśmy ślepi.

Życie w tej bańce bezpieczeństwa skończyło się wraz z początkiem tak zwanej „wojny z terrorem”. Ale dalej była ona odległa, Twin Towers i Afganistan to nie była nasz konflikt, a talibów w Polsce widziano (podobno) tylko w tajnym więzieniu CIA w Klewkach. Tylko, że wojna zbliżała się coraz szybciej do granic naszego kraju.

Odbudowa imperialnej Rosji pod putinowskim przewodnictwem musiała skończyć się próbą wcielenia byłych republik do kolejnej wersji ZSRR. Resztki marzeń o europejskim (i światowym) pokoju rozwiały się wraz z lutową inwazją Ukrainy.

Aktualnie wojna wkracza w kolejną fazę, okres, w którym Rosjanie dokonują powietrznych ataków na miasta, terroryzują cywilów, bombardując cele niemilitarne. Ofiarami nie są tym razem żołnierze i nieszczęśnicy, którzy znaleźli się zbyt blisko linii frontu. Giną mieszkańcy oddalonych od pól bitewnych miast.

Jednak na Ukrainie istnieje rozbudowana, jeszcze za czasów sowieckich, infrastruktura schronów i bunkrów. Położone głęboko pod ziemią kijowskie metro wraz ze stacją Arsenalna (najgłębiej położona stacja metra na świecie, leżąca na głębokości 105,5 metra pod ziemia. Dla porównania najgłębiej zbudowana stacja w Polsce to Nowy Świat-Uniwersytet – 23 metry pod ziemią) stanowi dla ludności cywilnej doskonałe miejsce do ukrycia się w czasie bombardowania.

A jak wygląda sytuacja w naszym kraju?

W Polsce, na zlecenie MSWiA przeprowadzono kontrole istniejących schronów. Straż Pożarna sprawdza wyposażenie oraz stan zachowania refugiów, co wiceszef MSZ Marcin Przydacz określił „dmuchaniem na zimne”. Ministerstwo twierdzi, że kontrola była zaplanowana już wcześniej i nie wiąże się ze wzrostem zagrożenia dla obywateli.

W naszym kraju istnieją 62 tysiące schronów. Większość została wybudowana w latach 60-tych. Zgodnie z wyliczeniami, w razie konieczności pomieszczą one 1.3 miliona ludzi, czyli około 3.5 procenta populacji. Większość z nich jest w stanie technicznym słabym, nie były od lat modernizowane ani ulepszane. Co nie jest dobrą wiadomością dla potencjalnych uciekinierów – od lat 60-tych jakość i moc środków napadu lotniczego znacznie się zwiększyła i schron, stworzony by ratować życie ponad pół wieku temu, dziś może nie spełnić swojej roli. Wiadomo, że nowoczesny bunkier znajduje się w warszawski metrze, jednak nie jest jasne czy będzie dostępny ogółowi, czy też jest zarezerwowany dla warszawskich notabli.

W wielu miastach brak dostępnych informacji, gdzie znajdują się schrony, pomimo zrozumiałego wzrostu zainteresowania tym tematem. Listę bunkrów i schronów wraz z adresami udostępniono w Lublinie. Wynika z niej, że na terenie miasta znajduje się 12 budowli zdolnych pomieścić około 3200 osób. Warto by było, by i inne miasta w Polsce taką listę poczyniły i upubliczniły.

Kolejnym ważnym zadaniem stojącym przed władzą centralna i samorządami jest wyznaczenie i zinwentaryzowanie obiektów, które w krótkim czasie można przerobić na schrony przeciwlotnicze. Takie budowle muszą być odpowiednio doposażone przez samorządy, a środki na ten cel władze lokalne mają otrzymać z Funduszu Ochrony Ludności (którego powołanie dopiero przewiduje projekt ustawy o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej).

W samej Warszawie zidentyfikowano ponad 2.1 tysiąca miejsc, które mogły by zostać przeznaczone na schronienie dla ludności cywilnej - łącznie ponad 7 mln. metrów kwadratowych. To powierzchnie w podziemiach Stadionu Narodowego, w tunelach i na stacjach warszawskiego metra.

Nawet przy założeniu, że na jedną osobę przypadają dwa metry kw. jest to wystarczająco dużo powierzchni, by pomieścić wszystkich mieszkańców stolicy. Niestety, nie ma przepisów, które pozwoliły by na ich wykorzystanie.

W Polsce, w odróżnieniu do wielu europejskich krajów, prawo nie zachęca do budowy indywidualnych schronów pod budynkami bądź na prywatnych działkach. W prawie budowlanym brak przepisów określających realizację urządzenia na własnej nieruchomości oraz korzystania z niego na wyłączność!

Jest to o tyle niezrozumiałe, że budując własny schron obywatel wyręcza państwo w jego roli gwaranta bezpieczeństwa. W wywiadzie dla stacji Polsat sekretarz stanu w kancelarii prezydenta Jacek Siewiera potwierdził, że należy zmienić prawo budowlane tak, by budowa schronu przez indywidualnego obywateli była możliwa.

Teraz, jesienią roku 2022 nie jesteśmy bezpośrednio zagrożeni wrogim atakiem. Jeszcze jesteśmy bezpieczni. Ale nie mamy czasu ani na próżne dywagacje ani na bezsensowne przepychanki. Stoimy w obliczu konfliktu, do którego nie jesteśmy przygotowani. A przecież chcieliśmy tylko żyć w pokoju. (Tomasz Dzbeński, fot. Pixabay)







Dziękujemy za przesłanie błędu