Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 16 maja. Imieniny: Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty
13/02/2022 - 20:55

Mafia pruszkowska: schyłek legendy czy podstawa rozwoju?

„Tam, gdzie się kończą Reguły, zaczyna się Pruszków” – sprytna gra słowna, odtwarzająca zarówno podział administracyjny, jak i złą sławę Pruszkowa, która daje się we znaki mieszkańcom przez ostatnie 30 lat. W dzisiejszych czasach porachunki na ulicach są tylko wspomnieniem, natomiast porachunki na ringu pod kierownictwem byłego mafioso są obliczem naszych czasów. Jak widać, Słowik, tak samo jak inni członkowie dawnej mafii, świetnie sobie radzi, to dlaczego Pruszków nie może?

Pruszków to miasto dużych kontrastów: na tle Warszawy wygląda na małe miasteczko, ale na liście województwa mazowieckiego zajmuje piątą pozycję pod względem liczby ludności; wydaje się mieć bogatą historię (przynajmniej dwudziestowieczną), natomiast jest mało atrakcyjny dla turystów; był siedzibą najbardziej znanego gangu w Polsce, ale w prasie i oficjalnych wypowiedziach na to przymykają oczy, jak na beznadziejną i bezużyteczną stronę własnej przeszłości. Jeśli pojawiają się nawet jakieś wzmianki utożsamiające Pruszków z mafią – natychmiast rozlega się protest, przecież Pruszków to bynajmniej nie bandziory z ulic. Pewnie tak jest, ale czy można zaprzeczyć faktu, iż Pruszków dobrze posłużył mafii i czy nie warto się zastanowić, jak mafia mogłaby teraz posłużyć na korzyść Pruszkowa? Na przeszkodzie stoi kilka rzeczy: wizerunek mafii, pamięć historyczna oraz samorząd.

Jak powiedział obecny prezydent Pruszkowa: dziś jest jeszcze za wcześnie, aby używać takich haseł jak: "Pruszków - masa możliwości", nawiązując do pseudonimu jednego z najbardziej znanych gangsterów. Natomiast wszystko zależy od wypracowanego punktu widzenia, i czasem sztywność poglądów pozbawia perspektyw. Zaproponujmy dla odmiany wizerunek mafii jako wspomnianej „masy możliwości”, którą w dodatku państwo potrafiło dobrze wykorzystać. W celu zrozumienia odwrotnej strony polskiej mafii należało by rozpoznać jej istotę. Dom wariatów zawsze był wyciągiem duchowym epoki. Wszystkie skrzywienia, garby psychiczne i dziwactwa tak są rozpuszczone w normalnym społeczeństwie, że trudno je uchwycić. Dopiero tu, w koncentracie, ukazują jasno oblicze swoich czasów. Oto muzeum dusz... – Stanisław Lem w swoim „Szpitalu przemienienia” opisywał co prawda ludzi chorych psychicznie, ale zamieńmy to na margines społeczny i okaże się, że wyczucie autora z roku 1948 dobrze pasuje do lat 90. XX wieku. Ale zorganizowana przestępczość miała też inne znaczenie, będąc obliczem swoich czasów ona również jasno wskazywała na słabe miejsca polskiego systemu gospodarczego oraz sądownictwa. A więc służyła markerem zmian.

Lata 90. to otwarcie granic, różnica cen tu i zagranicą, pierwsze wieloletnie paszporty, próba terapii szokowej (plan Balcerowicza), powstrzymanie inflacji oraz wzrost bezrobocia. Odpowiednio powstająca w tamtym okresie mafia zajmowała się przemytem, handlem przetworzoną samodzielnie wódką, zaś później – zbieraniem haraczu. Odpowiedź rządu była prosta: znakowanie wyrobów spirytusowych i papierosów. Co się zaś tyczy haraczu, wyjściem mogło być tylko skuteczne uwięzienie na długie lata. Polskie przypisy i możliwości śledcze na końcu lat 90. raczej nie wyglądały obiecująco jeśli chodzi o zwalczanie mafii, za to właśnie kwestia mafii zadecydowała o wprowadzeniu do polskiego prawa – po uporczywych radach europejskich kolegów – instytucji świadka koronnego, co w znaczący sposób zmieniło tok procesów sądowych, otóż teraz przestępca mógł obalić przestępczość! Wystarczało tylko pomachać marchewką i groźnie smagnąć przy tym kijem. Nie zaskoczy nas to, że pierwszym świadkiem koronnym stał się członek mafii pruszkowskiej – powód reformy logicznie stał się też jej efektem. Po latach więzienia rodzaj przestępczości się zmienił: gang przeorientował się na wyłudzenie VAT, co swoją drogą spowodowało skuteczną walkę: luka VAT z 2011 do 2019 zmniejszyła się o ponad trzy razy. Oczywiście nie możemy mówić, że mafia odegrała decydującą rolę w rozpoczęciu tej walki – wówczas zajmowała zaledwie malutką niszę wśród przestępczości gospodarczej, za to wciąż odtwarzała słabe miejsca systemu.

Dziś można stwierdzić, że z mafią skończono, choć nie skończono z przestępczością, za to Pruszków jest wolny – nie ma wątpliwości.

Dlaczego zaś Paweł Makuch powstrzymuje się od jakiegokolwiek użycia mafii w celach promocyjnych – na korzyść miasta? Powołuje się na pamięć historyczną mieszkańców, natomiast minęło już około dwudziestu lat: dużo czasu by przyjąć własną historię i ją przeżyć. Prawdą jest to, że jeszcze żyją niektóre osoby, źle bądź tragicznie wspominające te czasy, ale czy może to być wyjaśnieniem, gdy wciąż żyją ofiary niemieckiej okupacji, która była o wiele gorsza, w tym dla Pruszkowa – muzeum Dulag jest tego przykładem – i którym nie przeszkadza jednak powstanie coraz to nowych muzeów obozów koncentracyjnych i II wojny światowej. Wydaje się, że rozwiązanie kwestii pamięci historycznej jest w tym, żeby pamiętać, a nie przemilczać.

Można się zastanowić: czy w odmowie podjęcia jakichkolwiek działań wobec pamięci mafijnej przez Pawła Makucha kryje się zwykły strach wyzwań, czy jednak zwykłe usiłowanie polityka być dobrym dla wszystkich? I to w sytuacji, gdy możliwość promocji miasta i zysk, który można z tego otrzymać (i jest to zysk dla mieszkańców!) leżą prosto przed oczami – przykład Chicago jest znamienny i nie jedyny.

Nawet dzisiaj widać, że mafia pruszkowska stanowi ważny element kultury (powstają filmy, seriale, reportaże) i polityki, będąc wyzwaniem dla każdego włodarza Pruszkowa. Przekłada się to też na dylemat moralny każdego samorządowca: dbać o własną miejscowość, czy o swój wizerunek w oczu wyborców. Najlepsi są ci, którym udaje się to połączyć. Na razie trwa czwarty rok kadencji prezydenta Pruszkowa, najbliższe wybory samorządowe ujawnią, czy się dostał do grona „najlepszych”.

Rubtsou, fot. Pixabay.com - zdjęcie ilustracyjne.







Dziękujemy za przesłanie błędu