Wyjdziemy z czerwonej strefy! Wszyscy, wspólnie

 Nic nie da narzekanie i szukanie winnych. Spiskowe teorie może nam ulżą, ale niewiele poprawią. Jeśli nie zaczniemy przestrzegać reguł - nosić maseczek, przyłbic, trzymać się z dala od innych, dezynfekować ręce i przedmioty codziennego użytku, to nie uratujemy Sądecczyzny. Nie ocalimy swych firm, zakładów produkcyjnych i usługowych. Rząd już zapowiedział - nie będzie kolejnych miliardów. Sami musimy zadbać o siebie i trzeba to zrobić, choćby mieląc przekleństwa w ustach.

Bo jeśli nie #WyjdziemyzCzerwonejStrefy, coraz ciaśniej będą się nam na szyjach zaciskać ograniczenia i restrykcje. Z 50 osób na weselach możemy zejść do zera. Znów zatrzasną się za nami drzwi domów. Siłownie i restauracje pójdą pod klucz, a policjanci będą wlepiali nie dziesiątki, lecz setki mandatów. Nie wygramy z tym, ale możemy wygrać z pandemią. Nie od razu, ale stopniowo. Im mniej zakażeń, tym luźniejsze restrykcje, tym mniejsze ograniczenia. Tym mniejsze straty.

Niektórzy mówią - pójdę na kwarantannę, będą mi płacili za siedzenie w domu. Może tak, jeśli pracujesz w budżetówce. Jeśli nie, to może raz ci zapłacą, a drugi raz mogą nie mieć z czego gdy firma nie wytrzyma przestoju - ustanie produkcja, braknie pieniędzy od klientów. Przerwie się łańcuch dostaw, posypie się domino zwolnień w kolejnych firmach, ludzie wylądują na bruku. To nie jest science-fiction.

Remedium wydaje się zaskakująco proste: maseczki, przyłbice, nawet w upale. Dystans wszędzie, gdzie to możliwe, nawet na weselu. Zaciśnijmy zęby. Inaczej nas z tej strefy powolnej, gospodarczej śmierci nie wypuszczą. Zróbmy to wspólnie, a #WyjdziemyzCzerwonejStrefy! ([email protected])