Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 30 kwietnia. Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana
07/04/2024 - 14:05

Największa tragedia, która na zawsze zmieniła historię Nowego Sącza

W kwietniu 1894 roku zmieniła się historia Nowego Sącza. Choć galicyjskie miasto wiele razy było trawione przez pożary, to jednak ten zniszczył większą część centrum. Choć pożoga była wielką i niewyobrażalną tragedią, to paradoksalnie stała się ona impulsem do pozytywnych zmian. Na miejscu lichej zabudowy wyrastały aspirujące do europejskich miast kamienice. Ulice, które przypominały zaułki mogły stać się arteriami.

Pożoga była relacjonowana w wielu galicyjskich gazetach. Obiła się szeroko echem w naszej części Europy. Jan Jasica – nowosądecki strażak – napisał pod koniec kwietnia relację z wydarzenia do „Przewodnika Pożarniczego Związek”. Tekst ukazał się pod koniec czerwca. Nowosądeczanin pisał: „Jeszcze w dniu 10. października z. r. okazały się w mieście paszkwile, w których niewiadomy autor ostrzega mieszkańców, iż miasto Nowy Sącz wkrótce się będzie palić”.

„ Ze zemsty miasto spalimy”

Jasica przytoczył brzmienie owego paszkwilu było: „Obywatele — jeżeli nie postaracie się, aby krzywda wyrządzona sierotom przez wydanie sądowego wyroku była wynagrodzoną, to ze zemsty miasto spalimy, jeżeli zatem możebnem jest miasto uchronić od zupełnej zagłady, to starajcie się, aby sierotom zwrócono krzywdę“ — paszkwil ten był pisany ołówkiem i bardzo niewyraźny – relacjonował strażak.

Niepokojący druk pojawił się w kościele oo. jezuitów, a sądeccy strażacy od razu pomyśleli, że ktoś ma niecne plany. Dlatego naczelnik straży ogniowej – Karol Miler porachował się z takowem pismem, cokolwiek to znaczyło. Paszkwil stał się też pretekstem do powiększenia płatnej straży w mieście, na co przystał burmistrz Karol Slavik. W Nowym Sączu pojawiło się także pogotowie ogniowe nocne, które czuwało nawet zimą, w niełatwych warunkach. Wszyscy pamiętali pożogę z 1890 r., która wyrządziła wielkie straty w dzielnicy żydowskiej. Co noc z ochotniczej miejskiej straży było 5 ludzi, zaś z płatnej trzech, oprócz tego konie były ubrane, beczki z wodą i rekwizyta ogniowe co drugi dzień sprawdzane i do książki o wszystkim wpisywano. Przez całą zimę roku bieżącego niebyło pożaru z wyjątkiem kilku kominowych – pisał Jasica.

Stan oczekiwania trwał, aż nadszedł 16 kwietnia 1894 r. Około 10.30 doszło do pożaru pokojowego. Kolejny podobnych rozmiarów ogień pojawił się godzinę później. Jednak straż w momencie ugasiła pożary, miasto było bezpieczne. Tak się wydawało. Na drugi dzień rano, 17 kwietnia, niektórzy mówili: dwa małe ognie, to trzeci duży być musi, a nawet rachowano wypadki większych pożarów, które zawsze były poprzedzane mniejszymi ogniami. Tak się też stało, albowiem o godzinie 12 w południe dnia 17 kwietnia,  a więc w czwartą rocznicę pożaru, wszczął się ogień w najniebezpieczniejszej części miasta, podczas wielkiego targu i nadzwyczaj silnego wichru.

Na strychu z niewiadomego powodu wyłonił się płomień

W budynku starym, drewnianym, parterowym, przyległym bezpośrednio do gmachu pocztowego przy ulicy Kościuszki, będącym własnością pani Grzybowej, na strychu z niewiadomego powodu wyłonił się płomień, który spostrzeżono gdy już był widoczny na dachu. Na widok płomienia stał się gwar w mieście, jeden drugiego się pyta co jest, bo nie każdy widział płomień. Strażacy od razu wszczęli alarm trąbkami. Okazało się, że po pożarach z wcześniejszego dnia sikawki oraz beczki z wodą w magistracie nie były napełnione. Wzbudziło to nie lada panikę, kiedy ludzie widzieli, że nie mają właściwie czym gasić ognia. Do tego pojawiło się zaledwie sześciu płatnych strażaków. Ci szybko podpięli sikawkę czterokołową i udali się w stronę źródła ognia.

Tymczasem sytuacja stawała się dramatyczna. Wozy wiejskie i stragany zabarykadowały przystęp do ulicy Kościuszki, a w dwóch minutach już ogień objął trzy dachy, w siedem minut ledwie stanęła sikawka przy ogniu a może w minutę beczka z wodą; puszczono sikawkę w ruch, ale już nadaremnie, gdyż magistrat, gmach dwupiętrowy, odległy o dwieście  kroków od wybuchu pożaru, już się zajął. Zdaniem Jasicy straż zareagowała błyskawicznie, co kłóci się z innymi relacjami. W momencie na miejscu był naczelnik Miler. Istniał spory problem z dojazdem, bowiem rynek szczelnie był zapchany wozami ze zbożem, ziemniakami i innemi wiktuałami, to też w tej chwili i na rynku wozy się paliły, a nawet jedna beczka z wodą i 3 sikawki, które obok magistratu stały, spaliły się do szczętu.

Ludzie wylegli na ulice podając sobie wiaderka z wodą i konewki

Straż w miejscu, gdzie ogień wybuchł stawiła czoło żywiołowi i tu rozebrała tylne parkany, drewutnie, składy i zerwała dachy przy ulicy Kościuszki tak, że w tem miejscu ani na krok ogień nie postąpił. Dwadzieścia minut później nadjechała straż ogniowa z kolei. Strażacy na dachach domów, łącznie z Milerem, bronili, aby ogień nie dotarł do Lwowskiej i sądeckich kościołów. Panu Milerowi i panu Jelonkowi, naczelnikowi straży kolejowej, zawdzięczyć wypada ocalenie kościoła farnego – pisał świadek wydarzeń.

Największe niebezpieczeństwo groziło miastu od południowej strony, to jest od gmachu pocztowego, a to dla tego, iż gmach ten był nader wysoki, kryty gontem a nawet i mury ogniowe były tak samo pokryte. Ponadto w okolicy była łatwopalna zabudowa. Ludzie nie chcieli, aby ogień dotarł też na drewniane Załubińcze. Naczelnik robił co mógł, aby bronić miasto. Strażacy pilnowali domów od parteru po dach. Ludzie wylegli na ulice podając sobie wiaderka z wodą i konewki. Na dachy wychodziły kobiety wykonanymi na szybko kocami i łopatami, aby zatłamsić źródła ognia. Tymczasem wychodziły grzechy sądeczan: niebezpieczeństwo stawało się groźniejsze przez odkrycie słomy, pak i różnego śmiecia, które się tam na poddaszu znajdowało – donosiła prasa.

O godzinie pierwszej niespełna, a więc w pół godziny po wybuchu palił się rynek z ratuszem ze straganami i pakami i ulice: Kościuszki, Pijarska, Zamkowa, Żydowska, Krakowska, Franciszkańska, Szkolna, Rzeźnicka, Wazka, Kościelna, Kaźmierza i Świętego Ducha — przedmieście Przetakowskie z dworem i wieś odległa o dwa kilometry Zabełcze. Wiatr porywał gonty z płonących dachów na inne i tak morze ognia z każdą chwilą we wszystkich kierunkach wzrastało. Niebezpieczeństwo tem większe się okazało, gdy członkowie ochotniczej straży musieli odejść do płonących swych domów po swe dzieci i żony, a nieżonaci po swe kuferki lub odzież i gdyby nie nadjechała straż nawojowska to podpisany nie byłby w stanie ognia na resztę miasta wstrzymać, bo z popłochem publiczności wzrastał i popłoch w straży i zdawało się, że wszystkie wytężęnia straży są bezowocne, a miasto w perzynę iść musi – pisał Jasica. Jego zdaniem niesłusznie potem oskarżono strażaków, była to inna skala żywiołu jak w 1890 roku.

Najbardziej przerażał płonący ratusz. Cały artykuł  sądeckiego historyka Łukasza Połomskiego można przeczytać w najnowszym w internetowym wydaniu miesięcznika „Sądeczanin” KLIKNIJ  TUTAJ  oraz w  tradycyjnym, papierowym wydaniu periodyku

Gdzie można kupić  miesięcznik "Sądeczanin"?

Nowy Sącz

  • Księgarnia-Antykwariat BESTSELLER, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 1
  • Firma Handlowa DANEK, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 45
  • MUSICBAN, Nowy Sącz, ul. Barbackiego 15
  • Kiosk wielobranżowy, Nowy Sącz, ul. Jagiellońska 23
  • Spółdzielnia Ogrodnicza Ziemi Sądeckiego, Nowy Sącz, ul. Chopina 10
  • Sklep Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, Nowy Sącz, ul. Sobieskiego 22
  • ADeeM – Dariusz Migacz, ul. Lwowska 66A, Nowy Sącz

Poza miastem

  • Kamianna: Pasieka Barć Kamianna, Kamianna 17 (gmina Łabowa)
  • Brzezna: Sklep spożywczo-przemysłowy BEATRICZE, Brzezna (gmina Podegrodzie)
  • Łącko: Firma Handlowa PASOŃ, Łącko 214
  • Grybów: SHP SKŁADNICA GRYBÓW, ul, Rynek 1, Grybów
  • Stary Sącz: Kiosk TRAFIKA, ul. Rynek 12, Stary Sącz
  • Łacko: QSi Sport Leszek Pasoń

Przypominamy o ofercie prenumeraty naszego miesięcznika, którą można rozpocząć w dowolnym momencie. Po wykupieniu prenumeraty "Sądeczanina" co miesiąc na wskazany adres będziemy wysyłać za pośrednictwem poczty najnowsze wydanie periodyku. Więcej informacji: Bogusława Berdychowska - tel. 18 475 16 26, mail: [email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu