Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
28/07/2020 - 08:00

Wraca sprawa Zygmunta. To koniec sądu nad byłym dyrektorem pogotowia?

Wraca sprawa byłego dyrektora Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego Józefa Zygmunta, który półtora roku temu został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Powód? Doprowadzenie placówki do finansowej katastrofy. Zygmunt, poszedł na skargę do sądu pracy. Właśnie zapadł ponowny wyrok w tej sprawie. Tym razem ostateczny. Ale były dyrektor pogotowia nie zamierza odpuścić.

- Zakończył się pierwszy etap mojej walki o sprawiedliwość – pisze w e-mailu do redakcji „Sądeczanina” Józef Zygmunt.

– Po dwóch rozprawach przed sądem pracy i dwóch rozprawach w sądzie okręgowym doczekałem się prawomocnego wyroku, który mówi, że zostałem zwolniony bezprawnie. Nakazano staroście sprostować świadectwo pracy. W związku z tą decyzją przyznano mi najwyższe odszkodowanie wynikające z kodeksu pracy. Zasądzono też koszty procesu po stronie starostwa – informuje Zygmunt.

Czytaj też Sanepid szuka gości w dwóch powiatach. Znowu było wesele z koronawirusem 

Były dyrektor Sądeckiego Pogotowia zaznacza, że nie występował o przywrócenie do pracy, ale walczył o dobre imię.

- Dzisiaj mogę jak zawsze chodzić po ulicy z podniesioną głową.  Poddawałem się pełnej weryfikacji i oczekiwałem ze spokojem na ocenę niezależnego sądu. Przez kancelarię badany jest też wątek składania nieprawdziwych zeznań przed sądem. Nie prostuję oczywistych głupstw, które starosta powtarza w mediach, ponieważ są one świetnym materiałem dla następnych procesów sądowych. Dość draństwa, manipulacji, kłamstw, cwaniactwa i narcyzmu – pisze  w oświadczeniu Józef Zygmunt.

Dlaczego były dyrektor sądeckiego pogotowia na ostateczny wyrok czekał półtora roku? Sąd Rejonowy w Nowym Sączu decyzję starosty o wilczym bilecie podtrzymał, ale potem Sąd Okręgowy ją zmienił. Nakazał skreślenie ze świadectwa pracy dyscyplinarnego zwolnienia i zasądził odszkodowanie w wysokości symbolicznej złotówki. Ostatecznie, po kolejnej rozprawie, zasądzono dla Zygmunta wypłatę kwoty w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia.

Co na to starosta nowosądecki Marek Kwiatkowski?

Starosta nie komentuje wyroków sądowych. Prawomocny wyrok został wykonany w całości – wyjaśnia dyrektor biura prasowego Maria Olszowska. - Józef Zygmunt otrzymał świadectwo pracy zgodne z wyrokiem, a Sądeckie Pogotowie Ratunkowe jako pozwany w tej sprawie, wypłaciło zasądzone odszkodowanie.

Choć w Sądzie Pracy zapadł wyrok korzystny dla Zygmunta, to były dyrektor sądeckiego pogotowia zapowiada ciąg dalszy sądowej batalii. 

- Obecnie jedna z kancelarii przygotowuje materiał i po analizie będą następne wnioski do sądów i prokuratury. Każda wypowiedź starosty jest świetnym materiałem do tego, żeby wykazać jego elementarny brak wiedzy na temat pogotowia i prawa.

Do tych słów Józefa Zygmunta Marek Kwiatkowski także nie chce się odnosić.

- Starosta oraz zarząd powiatu nie komentują medialnych doniesień o rzekomych i ewentualnych zamierzeniach procesowych Pana Józefa Zygmunta – pisze Olszowska.

Należy przypomnieć, że Pan Józef Zygmunt jako dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego doprowadził do katastrofalnej sytuacji finansowej w placówce, naruszył przepisy finansowe - Ustawę o finansach publicznych, Ustawę o rachunkowości oraz wewnętrzne regulacje jednostki dotyczące zarządzania finansami.

 Strata finansowa w 2018 roku wyniosła 1 milion 623 tysiące złotych. Strata wynikająca z niezapłacenia ZUS od wynagrodzeń ratowników – 1 milion 792 tysiące 288 złotych. Ponadto, w latach 2016 – 2018 nie zakupił ani jednej karetki, co wpłynęło niekorzystnie na bezpieczeństwo 300 tysięcy mieszkańców Sądecczyzny i miasta Nowego Sącza. Wszystko to doprowadziło to bardzo złej sytuacji w Sądeckim Pogotowiu Ratunkowym – napisała Maria Olszowska.

Przypomnijmy, że Józef Zygmunt z takimi zarzutami się nie zgadzał i w rozmowie z „Sądeczaninem” tłumaczył, że strata, którą zanotowało pogotowie wynikała z braku pokrycia finansowego dla trzyosobowych załóg karetek pogotowia. - Koszt trzeciego ratownika, w skali roku, we wszystkich załogach, to właśnie około 1,2 mln złotych. To, dlatego, choć były takie zalecenia, nie zmniejszyłem do dwóch ratowników obsługi karetek pogotowia.  

Czytaj też Ale gigant! Nasuwają już przęsła na podpory nowego mostu w Kurowie [WIDEO 

Jak uzasadniał zwolniony dyrektor, wynikało to z oczekiwania na obiecaną ustawę o ratownictwie medycznym, która przewidywała trzyosobową załogę oraz z umowy ze związkami zawodowymi.  Poza tym – dowodził Zygmunt - konieczne byłoby dostosowanie, chodzi o wyposażenie i szkolenie, wymiany trzyosobowych załóg na dwuosobowe.  

Tłumaczył również sprawę niezapłaconych zusowskich składek. - To koszt sytuacji jaką już zastałem w pogotowiu. Chodzi o godziny, które nasi pracownicy przepracowali, aby godnie żyć. Był to proces powszechny we wszystkich jednostkach ochrony zdrowia. Pogotowie oddało tę sprawę do sądu. O możliwość takiej formy pracy ratowników apelowali ówcześni radni powiatu nowosądeckiego.

Zygmunt, który zwolnienie z pracy i otrzymanie wilczego biletu przypłacił nerwowym załamaniem, odwołał się do sądu pracy. Ten w pierwszej instancji decyzję starosty podtrzymał, ale potem sąd okręgowy ją zmienił.

[email protected] fot. IM







Dziękujemy za przesłanie błędu