Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
22/04/2020 - 06:35

COVID-19 uderzył w branżę soków. Krzysztof Maurer wie coś o tym

W Tłoczni Maurer w Zarzeczu koło Łącka jeszcze kilka tygodni temu ustawiały się kolejki kontrahentów i indywidualnych klientów kupujących pyszne soki, nalewki i okowity, z których w Polsce i poza granicami kraju słynie ta rodzinna firma. Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa działający, jak trybiki w zegarku biznes nie tylko Krzysztofa Maurera w najlepszym wypadku przystopował. W wielu innych przypadkach po prostu zamarł. - Przeżywaliśmy różne wzloty i trudniejsze okresy - mówi Krzysztof Maurer, właściciel firmy. - Co będzie teraz? Dziś jest mi trudno powiedzieć.

Tłocznia Maurer w Zarzeczu koło Łącka, jak wiele różnych biznesów – z dnia na dzień – wyhamowała.

Krzysztof Maurer, prężny sadownik z dziada - pradziada założył swoją firmę – tłocznię owoców w 2003 roku. Dzisiaj jest biznesmenem, choć on bynajmniej za takiego się nie uważa. To on na Sądecczyźnie był, można powiedzieć pionierem produkcji w tym sadowniczym regionie soków, które wyróżniają się tym, że są w stu procentach tłoczone i naturalne.

Owoce wykorzystywane do produkcji soków pozyskuje tylko i wyłącznie z sadów uprawianych ekologicznie. Od 2011 roku zajmuje się także produkcją win owocowych, a od 2012 okowit i destylatów owocowych. Tłocznia Maurer, jako jedyna, legalnie produkuje tradycyjną, łącką okowitę.

Dzięki wytężonej pracy, soki Maurera i inne produkty wychodzące z tłoczni zaczęły być rozpoznawalne w Polsce i w wielu krajach w Europie. Naturalne owoce w butelkach były już wielokrotnie doceniane i nagradzane.

Czytaj także: Krzysztof Maurer wrócił na Forum Ekonomiczne po 15 latach

Pandemia koronawirusa także w przypadku firmy Krzysztofa Maurera odcisnęła niestety swoje piętno.

- Działalność mojej rodzinnej firmy opiera się w dużej mierze na współpracy z klientami (odbiorcami) związanymi z małą i dużą gastronomią – mówi Krzysztof Maurer. – Jaką mamy teraz sytuację? Praktycznie stoimy, bo zamówienia są znikome.  Nie poddaję się. Będę walczył o to, aby przetrwać ten trudny czas. Czy to się uda? Żyję nadzieją, że tak. Będę robił co tylko możliwe, aby moją działalność utrzymać. Nie można rezygnować. Trzeba w tej wyjątkowej sytuacji jakoś poruszać się i żyć. Nastawiony byłem zawsze na to, że jak wiatr wieje, to buduję wiatrak, by ten wiatr wykorzystać.

Krzysztof Maurer, podobnie, jak wielu właścicieli prowadzących firmy uważa, że koronawirus uderza już i to drastycznie w polską gospodarkę.

- O zamówieniach na poziomie, jakie mieliśmy przed pandemią, możemy na razie zapomnieć. Dostawy są naprawdę minimalne. Realizujemy zamówienia internetowo online, ale jest to jedna czwarta tego, co online realizowaliśmy przed pandemią. Nasze produkty wysyłamy pocztą kurierską, również do stałych klientów.

Przedsiębiorca z Zarzecza przyznaje, że jest również zastój na lokalnym rynku. Odbiorcami produktów wychodzących z Tłoczni Maurera są głównie lokale gastronomiczne w regionie. Teraz, jak zaznacza Maurer praktycznie większość z nich jest zamknięta z powodu pandemii koronawirusa.

- Nasza sprzedaż, w porównaniu z tym, co było przed pojawieniem się wirusa z Wuhan spadła o 75 proc. To takie wstępne szacunki – uważa właściciel firmy.

Przed pandemią produkty sygnowane logo „Tłocznia Maurer” rozwożone były do supermarketów i sklepów ze zdrową żywnością, hurtowni, lokali gastronomicznych w regionie, ale także do sklepów w całym kraju. Produkty z Zarzecza trafiały też do niektórych krajów unijnych.

Czytaj także: Tłocznia Maurera podbija Europę. Łącki producent soków wkracza na salony

Trudno teraz powiedzieć, czy po wygaszeniu się pandemii uda się przedsiębiorcy spod Łącka odbudować rynek. Na razie z Tłoczni Maurer do klienta (bardzo ograniczonego przez pandemię) wyjeżdża asortyment zmagazynowany z ubiegłorocznego sezonu.

Nowy sezon przetwarzania owoców zaczyna się już niebawem. - Opieramy się właśnie na takiej produkcji sezonowej - tłumaczy Krzysztof Maurer. - Zaczynamy od przetwarzania rabarbaru oraz truskawek. Jak będzie w tym roku? To na razie wielki znak zapytania. Mam nadzieję, że jeszcze przed tegorocznym sezonem otrzymamy instrukcje od służb nadzorujących produkcję tego typu co moja, jak postępować.

Zapytaliśmy Krzysztofa Maurera co sądzi o rządowej tarczy antykryzysowej i czy skorzysta z tego pomocowego programu? Przedsiębiorca mówi otwarcie, że podchodzi do tego programu z bardzo dużą ostrożnością.

- Nie patrzę na to, aby spadła mi manna od rządu. Nawet na to nie liczę. Nie skorzystam z przywilejów dla firm do dziewięciu osób. Prowadzę bowiem większą firmę. To biznes rodzinny, w którym pracuje prawie 20 osób. Dlatego też jestem przygotowany na to, że będę musiał sobie radzić sam.

Dla Krzysztofa Maurera nie jest to nic nowego. Kiedy zakładał i rozwijał firmę również nie liczył na pomoc od kogokolwiek. On i jego rodzina wytrwała, a dzięki wspólnej, wytężonej pracy stworzyli firmę, którą obecnie zarządzają.

- Kiedy rozpoczynałem produkcje naturalnych soków, nikt nie dowierzał, że się uda. Udało się, bo na swojej drodze, mimo wszystko spotkałem życzliwych ludzi. Potem, jeśli chodzi o legalizację okowity też sam walczyłem i też się powiodło. Teraz jest najtrudniejsza próba dla mojej firmy i załogi, która u mnie pracuje. Chodzi o to, czy przetrwamy ten trudny czas. Mam taką nadzieję, że to jakoś przeżyjemy, ale od strony finansowej – będzie bolało. Dlaczego? Ja też mam kredyty, które muszę spłacać, mam umowy leasingowe. Będę robił co możliwe, aby utrzymać działalność.

Nasz rozmówca uważa, że takie firmy, jak piekarnie, masarnie, czy inne produkujące towar pierwszej potrzeby będą miały łatwiej. Przetrwają.

Czytaj na następnej stronie







Dziękujemy za przesłanie błędu