Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 1 maja. Imieniny: Józefa, Lubomira, Ramony
01/03/2024 - 05:55

Ceny energii elektrycznej od lipca 2024 roku. Rodziny zapłacą o 80-90 zł więcej miesięcznie?

Jedno, co jest wiadome na pewno, to koniec działania tarczy antyinflacyjnej w zakresie mrożenia cen energii elektrycznej, gazu i opłat za ogrzewanie z ostatnim dniem czerwca 2024 r. Cała reszta powinna być przestać wielką niewiadomą w połowie marca – bo do tego terminu rząd dał sobie czas na przygotowanie nowych zasad płacenia za prąd przed gospodarstwa domowe w drugiej połowie 2024 roku.

Według danych z ministerstwa klimatu, dzięki zamrożeniu cen prądu w pierwszej połowie 2024 roku średnio gospodarstwo domowe zaoszczędzi na prądzie 500 zł.

Ile płacimy za prąd teraz

Regulacje, które wspierają polskie rodziny w ponoszeniu kosztów energii elektrycznej zostały przedłużone od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r. W tym okresie ceny i stawki opłat zostały zamrożone na poziomie z 2022 r. do limitu 1500 kWh. Limit ten jest zbliżony do średniego zużycia energii w gospodarstwie domowym w 2020 r. w półrocznym okresie, a cena wynosi 412 zł/MWh.

Z kolei, podwyższony limit zużycia energii elektrycznej dotyczy gospodarstw, w których są osoby z niepełnosprawnością i wyniesie 1800 kWh. W przypadku rodzin trzy plus – czyli rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz rolników, limit ten został określony na poziomie 2000 kWh.

W określonych limitach, w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2024 r., gospodarstwa domowe będą rozliczane po cenie maksymalnej, nie wyższej niż 693 zł/MWh.

Skoro średnia dotacja dla rodziny w pierwszej połowie 2024 r. wynosi 500 zł, to jak łatwo policzyć, rachunki za energię elektryczną mogą podwyższyć budżety gospodarstw domowych nawet o 100 zł miesięcznie.

To wszystko jeśli przestanie działać tarcza antyinflacyjna – zamrożenie cen prądu dla odbiorców indywidualnych.

Od lipca wzrost cen prądu nawet o 200 procent czy o 15 procent?

Jeśli miałby nastąpić powrót do cenników i taryf sprzed zamrożenia cen, to sama cena energii elektrycznej dla konsumentów musiałaby być wyższa według ekspertów o 100-200 procent.

Ponieważ na ostateczną należność poza ceną jednostkową energii elektrycznej składa się wiele dodatkowych opłat, to według Prezesa urzędu Regulacji Energetyki, który formalnie zatwierdza wszelkie nowe taryfy, wzrost rachunków wyniesie 50 procent.

Analitycy rynku uważają z kolei, że ta prognoza URE jest zaniżona, bo w wielu przypadkach wzrost wyniesie 80 proc., co jest m.in. skutkiem tego, że rząd zaczął ingerować w taryfy dla gospodarstw domowych już od 2019 r. gdy elektrownie zostały obciążone większymi opłatami za emisję CO2.

Wszystkie te obawy stara się studzić minister klimatu i ochrony środowiska Paulina Hennig-Kloska, która zapowiada, że nie będzie 100-200 proc. podwyżek, przynajmniej od lipca.

Rozwiązania, nad którymi pracują w resorcie mają kształt dwóch ścieżek: jednak dla wszystkich gospodarstw domowych – prowadzi ona do powrotu do mechanizmów rynkowych ustalania cen, druga – dla najuboższych rodzin ma regulować dalsze wsparcie chroniące je przed tzw. ubóstwem energetycznym.

W przypadku pierwszej ścieżki dyskusja nad szczegółowymi rozwiązaniami w zasadzie sprowadza się do tempa dochodzenia do cen rynkowych. Sama minister jest zwolenniczką 15-proc. wzrostu cen na wstępie, czyli od lipca 2024.

Jednak jak już o tym była mowa, projekt nowych rozwiązań rząd przedstawi dopiero w połowie marca.  ([email protected]) fot. jplenio/pixabay  © Materiał chroniony prawem autorskim







Dziękujemy za przesłanie błędu