Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 28 kwietnia. Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa
05/01/2022 - 08:00

Dotacje do fotowoltaiki po nowemu bez darmowego prądu. Czy to się nadal opłaci?

Widać je na dachach wielu domów, także na Sądecczyźnie. Od kilku lat w Polsce trwa prawdziwy boom na montaż przydomowych instalacji do produkcji energii elektrycznej. Według najnowszych danych liczba prosumentów w Polsce sięga już ponad 700 tysięcy. Ci, którzy zdecydują się na energię ze słońca, po raz kolejny mogą liczyć na dofinasowanie z budżetu państwa w ramach czwartej edycji programu „Mój prąd”. Ile pieniędzy można dostać?

Restrykcyjna polityka klimatyczna Unii Europejskiej wymusza odejście od węgla i postawienie na odnawialne źródła energii. To sprawia, że rynek energii fotowoltaicznej  przeżywa prawdziwy boom. Jak wynika z danych Instytutu Energii Odnawialnej,  na koniec roku 2020 moc zainstalowana na terenie naszego kraju wyniosła prawie 4 GW, co było wzrostem w stosunku do roku 2019 o 200 procent. Rok  2021  był jeszcze lepszy.  Odnotowany wzrost mocy zainstalowanej przekroczył  poziom 6 GW. Aż  70 procent prądu zeb słońca generowali przede wszystkim tak zwani prosumenci czyli małe, prywatne instalacje, np. na dachach domów jednorodzinnych.

Prosperita na fotowoltaicznych rynku była skutkiem bardzo atrakcyjnych warunków rozliczeń za energię. Niestety, od kwietnia kończy się ta sielanka. W kwietniu wchodzi w życie nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii. Instalacje fotowoltaiczne zaczną funkcjonować na wolnym rynku producentów energii. Tę wyprodukowaną będą zużywać od razu, nadwyżkę będą odsprzedawać, a brakującą kupować. Problem w tym, że za nadwyżkę wyprodukowaną w słoneczny dzień dostaną mniej, niż będą musieli zapłacić za prąd w nocy i wieczorem, kiedy panele już nie będą produkować energii.

Czytaj też Skarbówka z bronią! Zrobili obławę pod Sączem na podatkowego oszusta [WIDEO]

Czy fotowoltaika  będzie się jeszcze opłacać? - Wszystko zależy od czwartej edycji programu Mój Prąd–mówił w rozmowie z „Sądeczaninem” Paweł Gumulak,  prezes spółki Solsum ze Świniarska zajmującej się montowaniem paneli.  - Jeśli dotacje będą na wysokim poziomie, opłaci się dokupić magazyn energii, nawet jeśli rozliczenie z operatorem okaże się mniej korzystne. Jeśli dotacje będą niskie, wtedy nie każdego będzie stać na zakup akumulatorów i zainteresowanie domową fotowoltaiką będzie mniejsze niż teraz.

Pierwsza edycja programu "Mój prąd" ruszyła w sierpniu 2019 roku. Kwota dofinasowania wyniosła do 5 tys. zł. W ubiegłym roku, w trzeciej edycji, dotację  zmniejszono do 3 tys. zł ze względu na zauważalny spadek cen instalacji fotowoltaicznych. Pieniądze zeszły na pniu. Budżet programu wyczerpał się w zaledwie trzy miesiące.

Czytaj też Szykują się wielkie inwestycje za sądecką miedzą za grube miliony 

Jak będzie w tym roku? Już wiadomo, że na czwartą edycję programu, który ma ruszyć w pierwszym kwartale tego roku, zarezerwowano w budżecie  miliard złotych, poinformowało ministerstwo środowiska. Wysokość dotacji będzie zależeć od skali inwestycji. - Jeśli będą to tylko panele PV, to dotacja wyniesie – tak jak obecnie – do 3 tys. zł. Jeśli jednak prosumenci zdecydują się także na systemy zarządzania energią, magazyn energii, ładowarki do samochodów elektrycznych, to wsparcie ma być wyższe – mówi szefowa resortu Anna Moskwa cytowana przez serwis biznesinfo.pl.  

Szefowa resortu klimatu która wyjaśnia, że wprowadzenie nowych rozwiązań wynikało z konieczności zmian na rynku. - Program "Mój prąd" okazał się ogromnym bodźcem dla rozwoju systemu prosumenckiego w Polsce. Zgodnie z pierwotnymi założeniami w 2030 roku w Polsce miałoby funkcjonować 1 mln prosumentów. Już teraz jest ich ponad 740 tys., a milionowa instalacja będzie uruchomiona już w przyszłym roku. - Dynamika przyrostu prosumentów powoduje jednak, że sieć obecnie nie jest gotowa na przyjęcie takiej ilości energii wyprodukowanej przez domowe instalacje i już teraz zdarza się, że mikroinstalacje są automatycznie wyłączane – tłumaczy Moskwa.

 Problematyczny był system rozliczeń, który powodował, że sieć stawała się darmowym magazynem energii, z którego w każdym momencie można było pobrać energię, nie ponosząc praktycznie żadnych kosztów – wskazała minister

Jak to będzie z tym inwestowaniem w panele słoneczne po nowemu? Na zlecenie Polskiego Alarmu Smogowego eksperci przygotowali analizę, z której wynika, że opłacalność instalacji fotowoltaicznych w naszych domach drastycznie się obniży.  

Wedle wyliczeń byłego prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska Jana Rączki, inwestycja w fotowoltaikę spłaci się dopiero po 16 latach, zakładając, że dostawcą jest Enea. U innych dostawców energii nie będzie lepiej - czas zwrotu waha się od 12,5 do 14,5 roku. Dla porównania: w obecnym systemie wsparcia instalacja zwróci się po 6,5 do 9,5 roku.

Obniżona opłacalność to nie jedyne mankamenty nowych zasad. - To bardzo zły moment na zmianę systemu rozliczeń energii elektrycznej. Inwestycja we własną instalację fotowoltaiczną może być skutecznym antidotum na bardzo wysokie ceny energii elektrycznej i innych nośników energii. One rosną gwałtownie od początku 2021 roku. Ceny hurtowe energii elektrycznej w rocznych kontraktach terminowych wzrosły o 70 proc.  między wrześniem 2020 roku a wrześniem 2021 roku. Teraz znowu poszły w górę.

Zgodnie z nowelizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii ci, którzy do 31 marca 2022 roku staną się prosumentami, w systemie upustów będą  rozliczani na starych zasadach w systemie opustów, jeszcze przez 15 lat. Po tej dacie prosumenci wejdą do nowego systemu.

Czytaj też Nie uwierzycie, co najbardziej interesuje ludzi w Nowym Sączu

Mieszkańcy Sądecczyzny, którzy do zainwestowania w darmowy prąd dopiero się przymierzali, teraz rzutem na taśmę próbują to zrobić, przypuścili szturm na lokalne firmy zajmujące się montowaniem paneli słonecznych. Wzmożone prawo popytu i podaży zamienia się nie tylko w kolejki. W górę idą też ceny usługi. Jak tłumaczył prezes Solsum dzieje się tak, bo na rynku brakuje surowców do produkcji modułów.  Do tego dochodzą globalne problemy z logistyką i brakiem fachowców, co powoduje, że rosną też ceny komponentów i samej usługi.

- W porównaniu z ubiegłym rokiem cena instalacji fotowoltaicznej poszła średnio w górę o pięć, dziesięć procent. Teraz trzeba zapłacić średnio około 25 tys. złotych. W porównaniu z z 2020 rokiem wychodzi więcej o blisko 2 tys. złotych. Mimo, że cena jest wyższa,  to sprawność modułów i gwarancja są w tym roku również wyższe co sprawia, że wzrost ceny instalacji nie jest tak odczuwalny. 

Maciej Wiejaczka, kierownik do spraw handlu sądeckiej firmy Sezam mówił z kolei,  że podrożały nie tylko panele. Blisko trzydzieści, czterdzieści procent podrożały też konstrukcje,  o  sto procent podrożały przewody, bo w górę poszły ceny miedzi.

Czytaj też Przepowiednie jasnowidzów na rok 2022. Nowa choroba i ... eliksir młodości

W ocenie ekspertów Instytutu Energii Odnawialnej idzie koniec boomu na małe instalacje i przyrosty mocy zainstalowanej z tego źródła konsekwentnie ulegną wyhamowaniu. Otworzy to z kolei rynek dla dużych farm przemysłowych oraz wspomoże prosumentów przemysłowych, czyli firmy, które zdecydują się zainwestować we własne fotowoltaiczne źródła energii. Jak szacują specjaliści na przełomie lat 2023 – 2024 nastąpi zrównanie mocy prosumenckich z mocami farm. ([email protected]) fot. unsplash







Dziękujemy za przesłanie błędu