Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 26 czerwca. Imieniny: Jana, Pauliny, Rudolfiny
03/10/2021 - 06:10

Będziemy musieli polubić samochody elektryczne

Tylko 10 procent spośród 110 tys. nowych aut sprzedanych w tym roku w Norwegii to samochody napędzane silnikiem benzynowym lub Diesla. Reszta to auta elektryczne. Jednak elektryki to jedynie 12 procent wśród 350 tys. używanych, norweskich aut, które w tym samym czasie znalazły nowego właściciela.

Zobacz też: Czy Europarlament wyhamuje podwyżki cen prądu i gazu? 

Podobny trend panuje zapewne w innych krajach, choć Norwegia to - procentowo ujmując - światowy lider w kupowaniu nowych, elektrycznych samochodów osobowych. Dzieje się tak głównie z powodu ulg podatkowych i innych preferencji, jakimi obdarza auta elektryczne norweski rząd. W zakupach wyrażonych w sztukach, przodują, oczywiście Chiny, gdzie rocznie sprzedaje się ponad 1,2 miliona nowych aut na prąd.

Na drugim miejscu (z czterokrotnie mniejszym wynikiem) są Niemcy, na trzecim USA, potem Francja, Wielka Brytania i Norwegia. Polska jest pod tym względem gdzieś na dole listy rozwiniętych krajów, ale wygląda, że i my musimy polubić niskoemisyjne auta, tak jak cała Unia. I to w nieodległej perspektywie.

Transport drogowy jest bowiem jednym z obszarów objętych ambitnymi celami redukcji emisji dwutlenku węgla. Efekt? Zaostrzenie norm emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych o 55 proc. od 2030 roku i 100 procent od 2035 r. w porównaniu z poziomami z 2021 roku.

Oznacza to, że wszystkie nowe samochody, zarejestrowane od 2035 roku, muszą być już całkowicie bezemisyjne. Aby ułatwić kierowcom ładowanie lub tankowanie takich aut, państwa członkowskie będą musiały  zapewnić punkty ładowania i tankowania na autostradach co 60 km (w przypadku ładowania elektrycznego) i co 150 km (w przypadku tankowania wodoru).

Tak Komisja Europejska jak parlamentarzyści doskonale zdają sobie sprawę, że przemysł motoryzacyjny to jeden z trzonów unijnej gospodarki, zapewniający ponad 7 proc. jej całkowitego PKB i zatrudniający 14,6 mln ludzi. Ale politycy większe zagrożenie dla nich widzą nie w realizacji celów klimatycznych, ale w udawaniu, że nic się nie zmienia i produkowaniu wciąż aut spalinowych, co doprowadzić by mogło do powiększenia się przewagi technologicznej firm z Azji i USA.

Cele dla przemysłu motoryzacyjnego sa dużo ambitniejsze niż dla całej gospodarki, przed którą politycy unijni stawiają zadanie ograniczenia emisji CO2 o 55 procent do 2030 roku, ale w porównaniu z rokiem 1990, a nie 2021. To zresztą i tak wysoko postawiona poprzeczka, bo jak mówią eksperci, oznacza zmniejszanie emisji tzw. gazów cieplarnianych przez najbliższe 9 lat w takim tempie, by osiągnąć efekt, na jaki Europa pracowała przez ostatnie 30 lat.

Jednak transport jest jedynym sektorem, w którym wzrasta emisja gazów cieplarnianych. Stanowi ona prawie 20 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych w UE i znacznie wzrosła od 1990 r. Na jakość powietrza nadal mają wpływ ruch uliczny i zatory komunikacyjne, w związku z czym coraz więcej miast wprowadza strefy niskoemisyjne i bezemisyjne, w których lokalny dostęp dla pojazdów z silnikami spalinowymi jest ograniczony, a niektóre państwa członkowskie zapowiadają stopniowe wycofywanie ze sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi. ([email protected], Wideo: europarl.europa.eu)







Dziękujemy za przesłanie błędu