Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 8 maja. Imieniny: Kornela, Lizy, Stanisława
01/06/2021 - 10:00

Antoni Kroh "Starorzecza"

Porywająco napisany tom wspomnień znakomitego etnografa, historyka kultury, pisarza, tłumacza literatury słowackiej i czeskiej.

(...) W dzieciństwie kilka razy przeżywałem wojenne strachy dorosłych. Zlały mi się w jedno. Nie wiem, skąd się brały, nie umiem ich powiązać z jakimś szczególnym wydarzeniem. Myślę, że niekiedy uruchamiały się samoistnie. Strach i niepewność tkwiły pod skórą, rosły, aż w pewnym momencie przekraczały punkt krytyczny. Podobnie czasem ni z tego ni z owego zapala się siano w stodole. A gdy naród odreagował, psychoza cichła jak szczekanie psa i wszystko pozornie się uspokajało. Do następnego razu.

Myśmy też przeżywali wojenne emocje. Zabawa w wojnę wyglądała tak: na asfalcie ulicy Swarzewskiej kawałkiem cegły rysowało się koło. W miarę koliste, żeby nie było kłótni. To był świat. Dzieliło się je na tyle części, ilu grających. To były państwa. Każdy wykrzykiwał: Polska! Francja! Ameryka! Szwecja! – i już wszystko jasne. Kto wylosował pierwszy, wołał: wywołuję wojnę, wojnę, wojnę… Ameryce! Ciskał patyk, wszyscy rzucali się w pogoń, a kto dobiegł pierwszy, zabierał agresorowi kawałek terytorium. Naturalną rzeczy koleją najstarszy i najsilniejszy gracz był Polską. Nieraz więc się zdarzało, że Polska zajmowała większy obszar niż Rosja i Ameryka razem wzięte.

Na polach bielańskich stał porzucony czołg. Wymontowaliśmy z niego łożyska. Hulajnogi tamtych lat kleciło się z trzech łożysk (dwa z tyłu, jedno z przodu), dwóch desek oraz starej podeszwy od tenisówki, pełniącej rolę przegubu między deską poziomą, na której się stało, i pionową, pełniącą funkcję kierownicy, z przybitym na końcu uchwytem. Miały tę dodatkową zaletę, że straszliwie szurgotały po asfalcie. Wystarczyło kilka minut jazdy tam i z powrotem, aby jakiś nerwowy pan wystawiał głowę przez lufcik i wrzeszczał na całą ulicę, że wszyscy pochodzimy z nieprawego łoża i żebyśmy natychmiast wynieśli się gdzie indziej, bo jak nie, to nam powyrywa. Cudowne uczucie. (…)

Antoni Kroh, Starorzecza, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010
Dziękujemy Wydawnictwu Iskry za udostępnienie cytowanych fragmentów

 






Dziękujemy za przesłanie błędu