Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Niedziela, 12 maja. Imieniny: Dominika, Imeldy, Pankracego
21/08/2020 - 16:00

"10 sierpnia radiostacja warszawska odebrała depeszę z Moskwy."

W porównaniu z propozycją Churchilla ten obiecany ładunek wypadł skromnie.

Rozdział: Rozkaz nr 8358/3

[...] Nazajutrz, 9 sierpnia, poinformowany o decyzjach Sztabu Generalnego Władysław Sikorski zostawił Grupę Poleską generałowi Danielowi Konarzewskiemu, a sam pojechał do Warszawy. W pałacu Saskim spotkał się z szefem sztabu, generałem Rozwadowskim. Rozmawiali o „zamierzeniach Naczelnego Wodza”, a wreszcie Sikorski wsiadł w samochód i w towarzystwie majora Stanisława Roztworowskiego, szefa oddziału operacyjnego 5 Armii, pojechał na front. Jechali, a w zasadzie przebijali się zawaloną taborami drogą na Pułtusk. „Poczwórny rząd wozów oraz uciekających taborów na tyle zahamował tutaj ruch, że w wielu wypadkach trzeba było torować sobie drogę siłą”9. […]

Na koniec generał stanął w Modlinie, bowiem w tej twierdzy zdecydował założyć sztab 5 Armii. „Na Sikorskim znać było trud wojny i straszliwą odpowiedzialność, którą dźwigał na sobie. Chudy, wyraz twarzy zmęczony, skóra prawie pergaminowa, pomarszczona. [Imponował] spokojem, równowagą, z jaką przyjmował meldunki, wydawał rozkazy”10.

We wtorek 10 sierpnia radiostacja warszawska odebrała depeszę z Moskwy. Była to tak bardzo oczekiwana zgoda na rozpoczęcie rozmów pokojowych. Komisarz Cziczerin zapraszał polską delegację do Mińska na następny dzień, 11 sierpnia.

Należało się spieszyć, mimo że niemożliwe było dotrzymanie tego terminu. Rząd Witosa starał się wykorzystać okazję, o którą prosił od 22 lipca, kiedy to minister spraw zagranicznych Eustachy Sapieha i generał Rozwadowski prosili o rozpoczęcie rozmów rozejmowych. Potem zaczęły się dwutygodniowe przepychanki dyplomatów brytyjskich, francuskich, polskich oraz komisarzy rosyjskich o to, kiedy i na jakich warunkach należy rozpocząć rokowania. Lew Kamieniew zjawił się w Londynie na zaproszenie Lloyda George’a i rzucił na stół żądania, które sprowadzały Polskę do rangi państw zależnych od Rosji z malutką, pięćdziesięciotysięczną armią. Przypominała się doba czasów saskich, gdy w Warszawie rządził ambasador Petersburga. Premier brytyjski nie widział w tych propozycjach nic niestosownego i zamierzał je przekazać Polsce. Oburzył się jak zwykle Churchill i jak zwykle, zanim zapadła decyzja rządu, on już miał gotową listę sprzętu, który chciał wysłać nad Wisłę. Znalazły się na niej samoloty i broń – czołgi, artyleria, karabiny. Mniej więcej w tym samym czasie Stany Zjednoczone odezwały się z deklaracją wyposażenia dziesięciu polskich dywizji. Churchill w przeciwieństwie do swoich kolegów z partii konserwatywnej dostrzegał wyraźnie, kto w tej wojnie jest agresorem. Nazywał nawet Polskę „ofiarą traktatu wersalskiego”11.

W środę 4 sierpnia Churchill zapukał do gabinetu premiera akurat w chwili, gdy Lloyd George przyjmował Lwa Kamieniewa i dwóch jego towarzyszy. Minister musiał zaczekać przed drzwiami. A ponieważ premier wiedział, w jakiej sprawie przyszedł, przekazał mu kartkę z notatką; „Powiedziałem [im], że jeśli nie powstrzymają ofensywy, za trzy 10 dni ruszy na Bałtyk flota brytyjska”. I mimo że jeszcze tego samego dnia zaakceptował te decyzje rząd Jego Królewskiej Mości, to – pisał Churchill – „znów okazaliśmy się bezsilni. Opinia publiczna w Anglii i Francji była przeciw jakimkolwiek interwencjom militarnym. Nie pozostało nam nic prócz słów i gestów”12.

Dwa dni później sir Henry Radcliffe prosił o wysłanie do Polski kontyngentu 20 000 odpornych na propagandę bolszewicką żołnierzy brytyjskich i francuskich. Minęły kolejne dwa dni – w Polsce wówczas kończyła się bitwa nad Bugiem – zanim Francuzi poinformowali, że nie zamierzają wysyłać nad Wisłę żadnej dywizji, natomiast zaoferowali broń i amunicję. Do tego „prezentu” dołączyła się Wielka Brytania, oferując buty, mundury i wyroby rymarskie, czyli głównie siodła i uprzęże.

W porównaniu z propozycją Churchilla ten obiecany ładunek wypadł skromnie. Po kolejnych kilku dniach rząd Lloyda George’a odciął się zaś od jakiejkolwiek pomocy dla – jak wieszczono w Hyde Parku – dogorywającej Polski. (…). Wysłanie floty – to najwięcej, na co było premiera stać. Cóż flota mogła poradzić w wojnie lądowej? Skoro jednak nie można inaczej, niech płynie.


W cytowanych fragmentach nie uwzględniono przypisów
Kacper Śledziński, „Wojna polsko-bolszewicka. Konflikt który zmienił bieg historii”, wydawnictwo Znak Horyzont, 2020
Dziękujemy wydawnictwu Znak za udostępnienie wybranych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu