W schronisku czeka przyjaciel. Przygarnij bezpańskiego psa
Na plakatach można zobaczyć dwa szczęśliwe zwierzaki. Suczki 5-letnia Dżina i prawie 4-letnia Sara są najlepszymi przyjaciółmi czteroosobowej rodziny Lustofinów, która do Nowego Sącza przeprowadziła się z Bochni.
- U mojej babci na wsi zawsze były zwierzęta. Uwielbiałam przychodzić do niej do domu. Babcia zawsze dbała, żeby miały pełną miskę jedzenia, a one odwdzięczały się miłością – wspomina pani Elżbieta. Wspólnie z mężem i dziećmi oglądała prawie każdy odcinek emitowanego w Telewizji Kraków programu „Kundel bury i kocury”. Jego autorka Magda Hebda starała się znaleźć opiekunów dla porzuconych zwierzaków.
- W jednym z odcinków zobaczyliśmy Roksię, która w schronisku przebywała już 11 rok. Leżała smutna w koszyku, widać było, że jest już schorowana. Prowadząca program nie wierzyła, że znajdzie się ktoś chętny do zabrania tej suki, ale mimo to apelowała – opowiada Lustofin. - Po emisji, właściwie bez zastanowienia, zadzwoniliśmy i powiedzieliśmy, że chcemy zająć się Roksią – dodaje. Kilka dni później dwie wolontariuszki z krakowskiego schroniska przywiozły smutnego psa, który za okazane serce odwdzięczył się spokojem. U rodziny Lustafinów spędziła rok.
- Wiele osób uważa, że psy schroniskowe są zepsute i nie można ich naprawić. Boją się, że nie będą potrafiły odnaleźć się w nowym otoczeniu – mówi pani Elżbieta. - Chcę wszystkim powiedzieć, że to nie jest prawda! Takie zwierzaki za okazane dobro odwdzięczają się miłością, spokojem i oddaniem – zaznacza.
Po tym, jak w 2008 r. odeszła Roksia postanowili od razu znaleźć psa w podobnej sytuacji. W internecie znaleźli Dżinę, która przebywała w schronisku Bożeny Wahl w Rawie Mazowieckiej. Suczka wkrótce stała się częścią rodziny. Ale Lustofinowie cały czas interesowali się innymi psiakami pozbawionymi domu. Przeczytali o suczce we Wrocławiu, dla której jedzenia wystarczy tylko na dwa dni. Postanowili ją przygarnąć. Obie suczki przebywały w domu rodziny Lustofin w Bochni. Oprócz nich na zewnątrz biegały dwa pieski, również przygarnięte ze schroniska.
- Do Nowego Sącza wraz z nami przyjechały tylko suczki. I to one są gwiazdami przygotowanego przez nas plakatu. Chodziło nam o to, żeby pokazać ludziom, że zwierzaki zabrane ze schroniska też są piękne – zaznacza propagatorka psiej adopcji. - Przygarnięcie jednego psa nie zmieni całego świata, ale może zmienić życie tego zwierzaka – dodaje.
(ALF)
Na zdjęciach Sara i Dżina
Fot. Arch. rodzinne